Zbiórki

Andrzej Kotowski, Popów

Zbiórka na leczenie onkologiczne

Mam na imię Andrzej. Od 3 lat jestem pacjentem onkologicznym. W lutym 2021 r. podczas rutynowego badania wykryto u mnie nowotwór złośliwy jelita grubego. Miesiąc później przeszedłem operację. Następnie przez wiele miesięcy poddawany byłem chemioterapii, której niekorzystne skutki odczuwam do dziś. Chcę jeszcze długo cieszyć się rodziną, a w szczególności szcześciorgiem kochanych wnucząt. Zebrane środki przeznaczę na potrzebne mi leki, rehabilitację i pokrycie kosztów związanych z dojazdami na badania.

20 013 zł z 25 000 zł
80%
Estera Łyzińska, Płock

Dla Estery

Witam, mam na imię Estera. Zaczął się drugi rok moich zmagań z nowotworem piersi. Za mną chemioterapia, operacja, radioterapia. W związku z tym, że nowotwór jest złośliwy i inwazyjny, trzeba było usunąć pierś i węzły. Przede mną, jeśli wszystko będzie dobrze, pięć lat leczenia hormonalnego i immunologicznego. Jeżdżę na zastrzyki i wlewy. Brak węzłów spowodował gromadzenie się limfy na ręce i muszę korzystać z rehabilitacji. Nie ma możliwości, abym na tę chwilę wróciła do pracy. Zwracam się z prośbą o pomoc, bo wyjazdy na leczenie są niestety kosztowne (mieszkam w Płocku, a jestem pod opieką szpitala w Bydgoszczy). Z góry dziękuję za każde wsparcie ❤️

1 867 zł z 30 000 zł
6%
Katarzyna Marzeńska-Łomacz, Jarosław

Pilnie potrzebny nierefundowany lek!!!

Kochani! Jestem Kasia. Mam 42 lata, jestem mamą 8-letniej Asi, żoną i mam dwa koty. I choruję na raka piersi. O raku dowiedziałam się w maju 2023 roku i ta diagnoza przewróciła mój świat do góry nogami. Jak to? Przecież miałam zaczynać nowe życie po czterdziestce, moja córeczka poszła do pierwszej klasy, dopiero co zmieniłam pracę, posadziłam pierwsze rośliny w moim ogródku, zapisałam się na kurs prawa jazdy. Żadnego raka nie miałam w planach! Jestem optymistycznie nastawiona do życia, więc do leczenia od początku podeszłam zadaniowo. Chemioterapia i usunięcie piersi wraz z węzłami - taki był plan. Chemię przyjmowałam przez pół roku, nie był to dla mnie i dla mojej rodziny łatwy czas, skutki uboczne dawały mi się we znaki, ale przetrwałam to z wiarą, że to jedyna droga do zdrowia. Potem była mastektomia z usunięciem węzłów pachowych. I po operacji szok - chemia zadziałała w bardzo małym stopniu, wiele węzłów jest zajętych przez raka. Ta wiadomość sprawiła, że chyba po raz pierwszy poczułam, że tego nie wygram, że mogę umrzeć... Obecnie rozpoczęłam już leczenie uzupełniające w postaci hormonoterapii i czekam na rozpoczęcie radioterapii. To leczenie jest jednak niewystarczające, gdyż w moim przypadku ryzyko przerzutów jest bardzo duże. Nadzieją i szansą dla mnie jest przyjmowanie nowoczesnego, bardzo skutecznego leku abemacyclibu (Verzenios). Niestety abemacyclib dla takich pacjentek jak ja nie jest w Polsce refundowany. Koszt miesięcznej terapii to 11 tys. zł, a cała terapia trwa dwa lata. Łączny koszt - 250 tys. zł. To jest suma, której nie jesteśmy w stanie uzbierać, a moje leczenie abemacyclibem musi się rozpocząć bardzo szybko, żeby było skuteczne. Chcę żyć! Chcę zobaczyć, jak moja córka kończy szkołę, chcę jej pomagać w lekcjach, chcę przeżyć jej bunt nastolatki i zobaczyć ją w sukni ślubnej. Chcę dożyć chwili, kiedy posadzone przeze mnie w ogródku drzewa będą już duże. Dlatego bardzo proszę Was o pomoc!!! Dziękuję!

153 901 zł z 250 000 zł
61%
Anna Brzezińska, Tarnowskie Góry

Wsparcie w leczeniu

Mam na imię Ania, mam 39 lat. Jestem mamą wspaniałego syna Mateusza i żoną ukochanego męża Marcina. Moja praca jest moją pasją, jestem nauczycielką. W marcu 2023 roku dowiedziałam się, że zachorowałam na złośliwy nowotwór piersi. Leczenie jest długie i wieloetapowe. Przeszłam jednostronną mastektomię, półroczną chemioterapię, kolejnym etapem jest radioterapia. Po radioterapii lekarze zalecają mi przyjmowanie leku, który niestety nie jest refundowany. Lekarstwo to zwiększa szansę, by nie pojawiły się u mnie przerzuty odległe w kościach lub w mózgu. Koszt miesięczny jest bardzo wysoki, bo to 14 tysięcy złotych. Terapia tym lekiem trwa 2 lata. Moja rodzina nie jest w stanie pokryć kosztów tego ważnego i dającego mi nadzieję leczenia. Zwracam się z prośbą do wszystkich, którzy chcieliby wspomóc mnie w tej walce. Naprawdę wierzę, że dobro powraca.

112 524 zł z 336 000 zł
33%
Justyna Wolszczak, Aleksandrówka

Pomóż mi wygrać z rakiem piersi

Mam na imię Justyna i od 2019 r. choruję na nowotwór piersi. W pierwszej konfrontacji z diagnozą poczułam lęk i bezradność, ale szybko przeszłam do trybu zadaniowego i dzielnie walczę od 5 lat. Niestety rak nie chce dać za wygraną, ja też ;-) Dlatego podejmuję kolejną walkę, ale już z groźniejszym przeciwnikiem - rak dał rozległe przerzuty m.in. do móżdżku. Potrzebuję wsparcia chemioterapii i radioterapii w postaci leczenia immunologicznego, które w moim przypadku nie jest refundowane. Moja córeczka Nikola ma 10 lat. Wierzę, że jeszcze wiele wspólnych chwil przed nami. Chcę być przy niej i patrzeć jak dorasta. Podejmuję walkę o moje życie i zdrowie. Chcę spróbować wszystkich możliwości, które zaproponują mi lekarze. Dlatego bardzo proszę o Twoje wsparcie.

70 937 zł z 150 000 zł
47%
Janina Janina, Łętownia

Zbiórka na leczenie

Jestem Janina, mam 57 lat. O chorobie dowiedziałam się w kwietniu 2021 roku. Zachorowałam na nowotwór odbytnicy. Jestem w trakcie chemioterapii. Niestety zdiagnozowano też przerzuty na płuca i do nerki. Mam założoną stomię oraz cewnik DJ do prawej nerki. Przeszłam 12 serii chemioterapii i w dalszym ciągu jestem na tym leczeniu. Liczę na pomoc dobrych ludzi i z góry bardzo dziękuję za każdą wpłatę, która pomoże mi ponieść codzienne koszty związane z leczeniem.

2 254 zł z 15 000 zł
15%
Olha Alieksandrova, Nowy Dwór Mazowiecki

Zbiórka na lek nierefundowany (abemacyklib)

Choruję na raka piersi. Zbieram środki na nierefundowany w moim przypadku lek - abemacyklib. Będę wdzięczna za każde wsparcie.

0 zł z 300 000 zł
0%
Piotr Partyka, Żurawica

Pokonać ROBA – guza olbrzymiokomórkowego podstawy czaszki

Cześć, mam na imię Piotrek i mam 18 lat. W kwietniu 2023 r. dowiedziałem się, że w mojej głowie mieszka ROB - guz olbrzymiokomórkowy podstawy czaszki. Co wtedy czułem? Ból głowy, prawie całkowita utrata wzroku – nie widziałem sensu życia, nie miałem siły na walkę. ROB zabrał mi dotychczasowe życie: taniec, koszykówka to już przeszłość - chciał mi zabrać wzrok. Lekarze usunęli część jego obrzydliwych komórek – szkoda, że nie wszystkich. Niestety cwaniak znalazł sobie miejsca, z których trudno go wykurzyć. Chciał mnie pokonać psychicznie – prawie mu się udało. Rodzina i ludzie dobrego serca wspierają mnie, jak tylko mogą. Chciał mi zabrać moje marzenia – tego było już za wiele. Myślał, że nie będę w stanie zdać matury – zdałem. Myślał, że nie dostanę się na studia – dostałem. Obecnie co miesiąc pojawiam się w szpitalu, aby potraktować go odpowiednią dawką leku. Nie poddaję się. Odległość, którą muszę pokonać to 386 km od mojego miejsca zamieszkania i 300 km od miejsca, w którym studiuję. Proszę o wsparcie na leczenie i dojazdy, dziękując jednocześnie wszystkim i każdemu z osobna za pomoc w walce z ROBEM.

19 026 zł z 20 000 zł
95%
Małgorzata Iwińska-Melesz, Łódź

Na dojazdy na chemioterapię

Mam 64 lata. Od 13 lat choruję na raka płuc z przerzutami. Do tego dochodzi tętniak mózgu oraz zakrzepica stopy. Przeszłam około 200 cykli chemioterapii paliatywnej oraz 3 radioterapie stereotaktyczne. W 2023 roku nastąpiła wznowa. Jestem w trakcie chemioterapii paliatywnej. Mam 1. grupę niepełnosprawności oraz najniższą emeryturę krajową plus 500 zł z ZUS oraz zasiłek pielęgnacyjny 215 zł. Mam dwie córki i trzech wnuków, którzy mieszkają bardzo daleko ode mnie. Jestem samotna, bez rodziny, dwa lata po rozwodzie z winy męża. Teraz leczę się w Tomaszowie Mazowieckim. Dojazdy bardzo dużo kosztują. Przez 10 lat jeździłam do Bydgoszczy na chemioterapię co 3 tygodnie. Od marca 2024 zaczynam immunoterapię lekiem nivolumamb podawanym co dwa tygodnie w Bydgoszczy. Proszę o wsparcie w poniesieniu koszów związanych z dojazdami na leczenie. Dziękuję za pomoc.

11 316 zł z 20 000 zł
56%
Konstancja Wdzięczna-Gaborska, Stargard

Tina - Never ever give up

Drogi Czytelniku, gdy stoisz nad urwiskiem, a za plecami lawina zbliża się wielkimi krokami, szybko analizujesz swoje życie i weryfikujesz, co tak naprawdę ma znaczenie. Dla mnie najważniejsza jest rodzina, a w szczególności moja pierwsza i bezwarunkowa miłość, Konstancja. Los skrzyżował nasze drogi i połączył na dobre i na złe, a owocem tego są wspaniałe nastolatki - Wiktoria (12) i Karol (14). W jednej z reklam telewizyjnych przedstawiano "mamę" jako osobę, która nigdy nie choruje. Konstancja, zdrobniale Tina, też nigdy nie chorowała. To Ona zawsze stała na straży naszego szczęścia i zdrowia, zawsze dając z siebie 120%, zawsze z uśmiechem na twarzy, będąc promieniem słońca w najbardziej burzliwych chwilach. Konstancja - moja ukochana żona, wspaniała matka i przyjaciółka - niesamowita osoba. Napisała książkę, prowadzi blogi, tworzy aranżacje wnętrz- a wszystko robi z taką pasją, że jak na nią patrzę, to zakochuję się po raz wtóry. Zawsze ma dobre intencje, jest pełna miłości, dobra i niezwykłej determinacji. Konstancja marzy, aby zobaczyć, jak dzieci dorastają, jak się zakochują, jak walczą z pierwszymi trudnościami i pytają mamę o radę. Tina jest najszczęśliwsza w podróży, a jej wielkim marzeniem jest zobaczyć zorzę polarną. Jest filarem naszej rodziny, a ja nie pozwolę Jej odejść bez walki!!! Zrobię wszystko, co w mojej mocy! Moja żona ma raka żołądka z licznymi przerzutami. Jest w ciężkim stanie i potrzebuje opieki, rehabilitacji, a co najważniejsze, odpowiedniego leczenia. Rozpoczęliśmy leczenie w Polsce, ale nie jest ono wystarczające. Szukamy alternatywy za granicami kraju (USA, Wielka Brytania, Niemcy, Izrael). Leczenie za granicą jest bardzo kosztowne, a i w kraju każde konsultacje słono kosztują. A ja muszę wykorzystać każdą możliwość. W Izraelu onkologia jest najbardziej rozwinięta na świecie, jednak każda konsultacja to około 1000 EUR; każda chemia to kilka tysięcy EUR (razy kilkanaście); każda operacja to kilkadziesiąt tysięcy EUR. Wspólnymi siłami możemy dać Tinie szansę na wieloletnie życie - jak Bóg da. Ludzi dobrych serc jest naprawdę dużo, wiele osób nam pomaga na co dzień, za co jestem im niezmiernie wdzięczny. Jednak potrzebujemy też Waszej pomocy finansowej. Mały datek w połączeniu z masą wielkich serc może czynić cuda. Każdy datek to krok w stronę nadziei na lepsze jutro dla naszej rodziny. Każda darowizna, nawet najmniejsza, jest na wagę złota, bo każdy z nas pisze własną historię, a Tina potrzebuje czasu, aby swoją dokończyć!

57 417 zł z 750 000 zł
7%
Andrzej Młynarczyk, Ininka

Na leczenie i rehabilitację

Dziękuję każdemu, kto poświęcił swój cenny czas, aby udostępnić zbiórkę. Dziękuję również osobom, które postanowiły ją wesprzeć swoimi ciężko zapracowanymi pieniędzmi. Nie jest łatwo dzielić z ludźmi swoją prywatność, ale przychodzą w życiu momenty, kiedy wydaje się to nieodzowne. Pieniądze nie są w życiu najważniejsze, jednak bez nich można tylko marzyć o rehabilitacji, leczeniu i w miarę normalnym funkcjonowaniu. Urodziłem się z rozszczepem kręgosłupa piersiowego, mimo to nie stroniłem od zatrudnienia. Niestety mój stan się pogarszał. Najpierw jedna operacja kręgosłupa L-S, który nie wytrzymał, potem druga. Na co dzień ból i beznadzieja. Jednak mimo to nie poddawałem się i jakoś starałem się utrzymać rodzinę. Mam 7-letniego synka i żonę, która ma tętniaka zlokalizowanego w sercu. Kontrolny rezonans kręgosłupa wykazał, oprócz zmian kostnych, coś, co wywróciło moje życie do góry nogami, mianowicie guza zlokalizowanego na nerce. Dalsze badania potwierdziły jego obecność, klasyfikując go jako jasnokomórkowy złośliwy nowotwór nerki. Mieszkamy w osadzie leśnej, miejscu, gdzie nie dociera komunikacja, mamy też swoje lata i schorzenia. Nie chcę, aby rodzina była odcięta od świata, ja także jestem skazany na ciągłe wyjazdy do placówek medycznych. Zawsze starałem się pomagać innym, oddałem 25 litrów krwi, zarejestrowałem się jako dawca szpiku, jednak życie napisało inny scenariusz. Obydwoje mamy ponad 40 lat. Mogłoby się wydawać, że życie jeszcze przed nami, ale jakie i jak długo...?

562 zł z 20 000 zł
2%
Joanna Chudobska, Tarnowskie Góry

Wesprzyj mnie w walce z rakiem

Mam na imię Asia, mam 50 lat jestem mamą dwójki dzieci. Córka Oliwia ma 27 lat i mieszka w Bielsku-Białej. Syn Wiktor mieszka ze mną, ma 20 lat i studiuje grafikę komputerową. Z zawodu jestem terapeutą zajęciowym. Przed zdiagnozowaniem raka pracowałam w CZP. Praca z ludźmi chorymi i doświadczanie ich powrotu do sił i zdrowia to coś, co sprawia mi dużą satysfakcję i radość. Moją pasją jest sztuka, kontakt z naturą, sport i śpiew. Największą radość czerpię ze wspólnych spacerów z moim synem i pieskiem Aris. Od czasu podjęcia leczenia moje siły zostały ograniczone do prostych czynności domowych. Choruję na nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Od października przyjmuję chemię, planowane leczenie to 12 chemii białych, 4 czerwone. Po zakończeniu chemioterapii czeka mnie amputacja z limfadenektomią oraz radioterapia. Całą moją uwagę kieruję w stronę odzyskania zdrowia i sił. Ze względu na chorobę i procesy leczenia mam ograniczone możliwości zarobkowe. Zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie zbiórki na rzecz mojego leczenia onkologicznego, z którym wiążą się różnorodne i liczne wydatki, między innymi: dojazdy do szpitala, leki, konsultacje i rehabilitacja. Z całego serca dziękuję za każdą pomoc i udostępnienie zbiórki. Wierzę, że Wasze dobro wróci do Was pomnożone.

10 010 zł z 20 000 zł
50%