Zbiórki

Anna Wisińska, Gdańsk

Podstępny rak jajnika i nadzieja na wyleczenie

Mam na imię Ania, jestem mamą dwóch wspaniałych Synów: Ignasia lat 7 i Tymka lat 17 lat, których wychowuję sama. Zawsze byłam fighterką, a w życiu ładowało mnie to, że mogę pomagać i wspierać, nie istniało stwierdzenie "nie da się". Pokonałam mnóstwo przeciwności losu i zawsze brnęłam w życiu do przodu, pomagając też innym. Dzieliłam się dobrem i moimi niekończącymi się pokładami energii i pozytywnego nastawienia. Na co dzień byłam bardzo aktywna zawodowo, towarzysko i rodzinnie. Życie moje, Tymka i Ignasia przewróciło się do góry nogami w kwietniu 2024, kiedy to dowiedziałam się o pierwszym - 9 cm - guzie jajnika. Przeszłam ciężką operację cytoredukcji, gdzie wycięto mi wiele narządów – operacja wykryła dodatkowe 5 złośliwych guzów nowotworowych, których badania obrazowe nie ujawniły wcześniej. Wycięto w sumie 5 guzów, jeden został. Przeszłam ciężką podwójną chemioterapię w sześciu cyklach. Niestety to nie koniec mojej walki o zdrowie, ponieważ oprócz druzgocących skutków ubocznych chemioterapii ostatnie badania wykazały u mnie niestety zmiany wtórne. Od drugiej połowy grudnia 2024 r. jestem w trakcie leczenia nierefundowaną monoterapią inhibitorem PARP (niestety zgodnie z zasadami programu lekowego nie łapię się pod refundację), której koszt to ponad 11.000 zł za opakowanie leku, który wystarcza na 14 dni. Lekarze wcześniej zakładali, że dawka wystarczy na miesiąc, niestety trzeba było ją podwoić ze względu na zmiany wtórne. Na chwilę obecną zebrane środki zapewniają mi leczenie do września 2025, a leczenie ma trwać do końca 2026. To nie jedyne koszty, z jakimi mój przeciwnik każe mi się mierzyć - dochodzą ogromne koszty wizyt lekarskich, leków wspomagających, rehabilitacji i badań diagnostycznych, które przekraczają często moje możliwości finansowe. Toczę swój pojedynek od 2009 roku. To właśnie wtedy stwierdzono u mnie mutację w genie BRCA1. Oznacza ona predyspozycję do zachorowań na nowotwór jajnika i piersi. W 2011 roku poddałam się zabiegowi mastektomii, czyli usunięcia piersi. Przez kilka lat kolejne badania nie wykazywały żadnych nieprawidłowości, aż do 2015 roku, kiedy wykryto guzy na tarczycy, czego konsekwencją było wycięcie jej. Pierwsze poważne objawy obecnej choroby pojawiły się u mnie latem 2023 roku. Przez dłuższy czas utrzymywało się złe samopoczucie, bóle brzucha oraz krwotoki, które ustąpiły dopiero po konsultacji z lekarzem i podaniu leków. Zaniepokojona stanem zdrowia w dalszym ciągu wykonywałam regularne badania profilaktyczne – bez efektów w postaci wykrycia nieprawidłowości. Zdecydowałam wtedy, że poddam się zabiegowi profilaktycznej owariektomii (usunięcia jajników z przydatkami). Niestety na termin wizyty u specjalisty, który wystawiłby niezbędne skierowanie, trzeba było czekać do kwietnia 2024. Mój stan zdrowia znacznie się pogorszył w marcu 2024 roku. Powróciły bardzo silne i nieustępliwe bóle brzucha oraz pleców, a złego samopoczucia nie redukowały nawet mocne leki przeciwbólowe. Umówiłam wizytę u specjalisty ponownie i przed wizytą na własną rękę wykonałam jeszcze badania laboratoryjne, w tym poziom markera nowotworowego Ca-125. Wynik markera przekroczył moje najśmielsze wyobrażenia - 1450 (norma 35). Po dwóch tygodniach byłam już na stole operacyjnym, a wynik markera Ca-125 wzrósł do 4500. Rak odebrał mi tak wiele: zdrowie, energię, kobiecość. Choroba nowotworowa dotyka nie tylko chorego - z jej powodu cierpi cała rodzina. Moi synowie dostali i ciągle dostają ogromne lekcje życia, odebrano im tak wiele, a najgorsze, że nie mogłam ich przed tym wszystkim ustrzec. Choroba pokazała mi też jednak, jak wspaniali ludzie mnie otaczają - dopiero teraz zrozumiałam, że dobro wraca. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem urodzoną wojowniczką i nie zamierzam się poddać na ringu - walczyłam, walczę i będę walczyć Muszę to zrobić dla moich Synów, którzy potrzebują Mamy. Marzę też, żeby odzyskać chociaż część swojego dawnego życia, za którym ogromnie tęsknię. Do walki motywują mnie przede wszystkim Tymek i Ignaś, ale też cudowne bliskie osoby, znajomi. Jednakże, aby wygrać tę nierówną walkę, potrzebuję wsparcia. Z całych sił chcę żyć! Każda, choćby najmniejsza wpłata, pozwoli mi pokryć koszty zakupu nierefundowanego leku, który wspomoże mój powrót do pełni zdrowia. Ponadto obdarowując mnie 1,5% Waszego podatku, dajecie mnie i moim Synom nadzieję. Niby tak mało a dla mnie ogromnie dużo. Z góry dziękuję za Wasze ogromne serducha!!! Fighterka Ania

930 zł z 300 000 zł
0%
Agnieszka Bączek, Warszawa

Agnieszka Bączek - leczenie onkologiczne

Mam 50 lat, jestem szczęśliwą mężatką i matką pięciu synów. Moją pasją jest praca w ogrodzie, zbieranie grzybów i spacery po lesie, łowienie ryb, czytanie książek, obserwacja przyrody. Bardzo lubię spędzać czas na polskiej wsi, w górach oraz na Mazurach. Zbiórka ma mi pomóc w pokryciu kosztów leczenia onkologicznego, kosztówimplantów piersi po planowanej mastektomii, kosztów rehabilitacji oraz powrotu do pełnej sprawności fizycznej.

2 419 zł z 30 000 zł
8%
Monika Forysiuk, Chełm

Pomóżmy Monice

Przed chorobą pracowałam jako nauczyciel wychowania przedszkolnego. Szpiczak czyli rak wygryzł mi dziurę w lewej nodze w kości udowej, tym samym musiałam mieć operację i wstawianą endoprotezę. Niestety kuleję na tę nogę, a poruszanie się sprawia mi ból. Do tego co tydzień jadę z miejscowości Chełm do Lublina na chemię dzienną - jest to duży koszt. Samotnie wychowuję syna, który obecnie studiuje. Jest mi ciężko finansowo, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc i wsparcie finansowe na dalsze leczenie.

5 749 zł z 70 000 zł
8%
Kamila KOWALSKA, Bierzyce

Terapia nowotworowa

Witam, mam na imię Kamila, jestem szczęśliwą żoną i mamą trójki kochających dzieci - Szymona 10 lat, Zuzi 8 lat i Michasia 7 lat. W sierpniu ubiegłego roku usłyszałam diagnozę ,,nowotwór trzustki z przerzutami do wątroby". Życie stanęłojakby w miejscu... Przeszłam trzy chemioterapie, które wyniszczyły mój organizm (szpik kostny i serce zostały uszkodzone). Nadzieją jest leczenie za granicą. W Polsce lekarze nie dają żadnej szansy na wyleczenie, proponują jedynie paliatywną chemioterapię przedłużającą moje życie. Bardzo kocham moją rodzinę, dlatego nigdy się nie poddamy i będziemy walczyć. Dziękuję za okazanie wsparcia.

39 208 zł z 200 000 zł
19%
Anetta Kamedulska, Nieszawa

Nierefundowany lek

Cztery lata temu został u mnie wykryty nowotwór złośliwy jajnika z wtórnym nowotworem złośliwym otrzewnej i przestrzeni zaotrzewnowej. Po przejściu operacji usuwającej zmiany nowotworowe jestem w trakcie ciągłego leczenia chemią w Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Niestety w związku z brakiem poprawy oraz niedawno wykrytą alergią na platynę jedynym sposobem na poprawienie mojego stanu i zbicie ciągle narastających markerów nowotworowych jest dodawanie innego leku do podawanej mi chemii. Lek ten jednakże jest w moim przypadku nierefundowany, a kwota 924,48 zł potrzebna co 21 dni przekracza moje obecne możliwości finansowe, stąd proszę o wsparcie.

5 605 zł z 9 243 zł
60%
Barbara Poros, Zbludowice

Wsparcie w walce z rakiem

Czasami jedno życie zależy od wielu serc… Mam na imię Barbara, mam 68 lat i wciąż chcę żyć. Chcę czuć ciepło dłoni moich bliskich, patrzeć, jak dorastają wnuki, budzić się rano z myślą, że czeka mnie kolejny dzień. Ale teraz każdy dzień to walka – walka o oddech, o nadzieję, o czas. W 2020 roku po raz pierwszy usłyszałam diagnozę: rak trzonu macicy. Przeszłam operację, myśląc, że to koniec koszmaru. Że to tylko przerażający rozdział mojego życia, który w końcu uda się zamknąć. Ale rak wrócił. Silniejszy. Bardziej okrutny. Rozsiał się po moim ciele, jakby chciał odebrać mi wszystko, co kocham. Jestem już po sześciu cyklach chemioterapii. Bardzo liczyłam na to, że jako kontynuację leczenia lekarze zaordynują mi immunoterapię – nowoczesne leczenie, które może powstrzymać chorobę. Sądziłam, że moim największym problemem będzie zdobycie na to leczenie pieniędzy. Niestety problemem okazała się genetyka. Badania wykazały, że w moim przypadku obecność genu TP53 sprawia, że immunoterapia nie będzie skuteczna i nie można jej zastosować. 26 lutego byłam na wizycie u onkologa. Po dokładnej analizie badań genetycznych oraz mojego stanu zdrowia lekarz zdecydował ostatecznie, że leczenie immunoterapią nie jest możliwe. Kolejną próbą walki z chorobą jest terapia hormonalna. To dla mnie ogromna szansa, ale niestety ta forma leczenia jedynie spowalnia rozwój nowotworu, a rokowania pozostają niepewne. Mimo to nie poddaję się – wraz z lekarzem podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu terapii i robimy wszystko, aby jak najszybciej ją wdrożyć. Wierzę, że to kolejny krok w stronę zdrowia i nadziei na przyszłość. Cały czas towarzyszy mi jednak niepewność i bezradność. Jedyną pozytywną wiadomością jest to, że w tym momencie koszt terapii jest niższy niż leczenia immunoterapią, ale nadal bardzo wysoki. Wynika to z długiego czasu leczenia. Do tego dochodzą konsultacje, dojazdy, specjalistyczne żywienie (zbilansowane przez dietetyka klinicznego), leki stosowane w neuropatii spowodowanej wcześniejszą chemioterapią, suplementacja, dodatkowe badania, pielęgnacja... To wszystko jest poza moim zasięgiem. Sama nie dam rady. Nigdy nie prosiłam o pomoc, ale teraz nie mam wyjścia. Chcę walczyć. Ale bez Ciebie nie dam rady. Jeśli możesz – pomóż. Każda złotówka to dla mnie więcej niż pieniądz. To oddech, to nadzieja, to szansa. To życie. Dziękuję. Z całego serca. Bo wierzę, że jeszcze nie czas się poddać. Dziękuję również za dotychczasowe wsparcie finansowe rodzinie i wszystkim pomagającym. Świadomość, że wokół mnie jest tyle życzliwych osób, dodaje mi sił do walki z wyjątkowo złośliwym przeciwnikiem.

21 043 zł z 80 000 zł
26%
Bogusława Borkowska, Warszawa

Pomoc dla Bogusi

Kochani, dzień 26.04.2024 r. był dniem, który zmienił cały mój świat. Wszystkie plany - a miałam ich bardzo dużo, ponieważ byłam uśmiechniętą, optymistyczną, aktywną osobą - odeszły na dalszy plan. Diagnoza brzmiała strasznie: złośliwy nowotwór jajnika, bardzo rzadko diagnozowany, z ograniczonym spektrum leczenia i olbrzymim wodobrzuszem. W dniu 02.04.2024 r. przeszłam ciężką kilkugodzinną operację, po której nastał trudny czas oczekiwania na wyniki histopatologii i niepokój co dalej. Z pierwszą chemią organizm poradził sobie średnio. Znalazłam się w szpitalu, w stanie zagrażającym życiu. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu lekarzy, po dwóch tygodniach zostałam wypisana do domu w stanie stabilnym. Kiedy myślałam, że najgorsze jest już za mną, kolejna tomografia wykazała przerzut w okolicach wątroby zakwalifikowany do natychmiastowego usunięcia. Operacja przebiegła bez większych powikłań. Zaczęła się walka o każdy dobry dzień, każdą dobrą chwilę... Ból, stres i wielka pustka, jaka towarzyszy chorobie, jest nie do opisania. Trzeba głęboko wierzyć, że będzie dobrze, żeby móc trochę się uśmiechnąć. Moim największym marzeniem jest znowu być tą uśmiechniętą, radosną dziewczyną sprzed dnia 26.04.2024 r. Jeśli zechcesz mi w tym pomóc, za wszystko będę ogromnie wdzięczna. Bogusia

0 zł z 300 000 zł
0%
Sylwia Górna, Ząbki

Opłata kosztów leczenia, dojazdów do placówek medycznych oraz specjalistycznej diety i sprzętów

Witam, nazywam się Sylwia. Mam 39 lat, jestem matką dwóch córek (4 i 6 lat) oraz żoną cudownego mężczyzny. Choruję na nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów, wątroby i kręgosłupa. Występuje u mnie obustronny zespół piramidowy, endometrioza, nadciśnienie i insulinooporność. W badaniach genetycznych stwierdzono również mutację genetyczną BRCA2. O nowotworze dowiedziałam się przez przypadek. Diagnoza całkowicie zmieniła nasze życie. Od czerwca 2022 roku występowały u mnie parastezje prawej nogi oraz ból i parastezje lewej ręki, traciłam w niej czucie. Po rezonansie okazało się, że mam masywne zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa szyjnego i zostałam zakwalifikowana do natychmiastowej operacji. Wszczepiono mi implanty na 3 przestrzeniach C4/C5, C5/C6, C6-C7 oraz stabilizację płytką przednią C4-C7. Po operacji ból i parastezje lewej ręki ustąpiły, jednak osłabienie lewej nogi nie. Wszelkie wykonywane badania nie wykazywały większych problemów, które dawałyby takie objawy. Podczas pobytu w lutym 2024 na oddziale neurologii Szpitala Bródnowskiegow Warszawie pobrano surowicę krwi na badania w kierunku przeciwciał onkoneurologicznych. Wynik pozytywny. Przy badaniu usg piersi uwidoczniono zmianę ogniskową w prawym gruczole sutkowym oraz powiększone węzły chłonne. Biopsja i badanie PET wykazało obecność aktywnego metabolicznie, wieloogniskowego procesu rozrostowego w piersi z przerzutami do węzłów chłonnych pachowych prawych, wątroby i kręgu L2 (stopień zaawansowania IV). W związku z wieloma oraz odległymi zmianami zostałam wykluczona z tradycyjnego leczenia chemioterapią oraz radioterapią i operacją. Zostałam zakwalifikowana do leczenia paliatywnego. Otrzymuję lek, który ma na celu jedynie wstrzymanie rozrostu komórek nowotworowych. W lipcu 2024 przeszłamusunięcie jajników i jajowodów. W związku z chorobą nowotworową, obustronnym zespołem piramidowym i innymi dolegliwościami medycznymi otrzymałam znaczny stopień niepełnosprawności, całkowitą niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji. Musiałam zrezygnować z pracy. Poruszam się o chodziku oraz na wózku inwalidzkim. Ze zbiórki chciałabym opłacać koszty leczenia, dojazdów do placówek specjalistycznych, szpitala, zakup sprzętów medycznych oraz specjalistyczną dietę medyczną.

6 290 zł z 30 000 zł
20%
Katarzyna Glazik, Białogard

Proszę pomóż mi żyć dłużej!

Mam na imię Katarzyna i choruję na hormonozależnego raka piersi typu HER2-ujemnego. Przeszłam pakiet leczenia systemowego ale choroba była agresywna – aż 80% węzłów chłonnych było zajętych komórkami rakowymi. Jestem w grupie wysokiego ryzyka nawrotu, dlatego moje leczenie musi być jak najbardziej skuteczne. Istnieje nowoczesny lek – cyklib, który może znacząco wydłużyć moje życie i zwiększyć szansę na długotrwałą remisję. Niestety, nie jest on refundowany. Jestem młodą kobietą, matką i żoną. Chcę żyć jak najdłużej i cieszyć się wspólnymi chwilami. Każdy dzień jest dla mnie cenny. Mam plany, marzenia i ogromną wolę walki. Przede wszystkim chcę wrócić do pracy, odzyskać swoją niezależność i znów być aktywna zawodowo, uprawiać ulubiony sport. Leczenie, na które zbieram środki, daje mi na to realną szansę. Refundacja cyklibów powinna być standardem, aby każda kobieta zmagająca się z rakiem piersi miała szansę na dłuższe życie i powrót do normalności, niezależnie od swojej sytuacji finansowej. Proszę, jeśli możesz – wesprzyj mnie dowolną kwotą. Każda wpłata ma znaczenie. Jeśli nie możesz pomóc finansowo, udostępnienie tej zbiórki również jest ogromnym wsparciem. Razem możemy nie tylko dać mi szansę na życie, ale także nagłośnić problem braku refundacji i pomóc innym kobietom w walce o zdrowie. Dziękuję z całego serca ❣️

30 707 zł z 144 000 zł
21%
Maria Kędzior, Rzeszów

Nierefundowane leczenie Marii

Od 2022 leczę się na raka jelita grubego. Niestety w 2023 nastąpiła wznowa i stwierdzono, iż cierpię na nowotwór złośliwy z rzadką mutacją BRAF. Jestem obecnie po dwóch liniach leczenia dostępnego w ramach NFZ, które okazały się nieskuteczne. Choroba szybko postępuje, nowotwór dał już przerzuty do płuc. Mój jedyny ratunek to dwa leki nierefundowane w Polsce, które są precyzyjnie skierowane na moją mutację raka. Koszty terapii oraz zakup tych leków są niezwykle wysokie, dlatego z całego serca proszę o wsparcie w tej trudnej walce. Od wielu lat jestem wdową. Niestety, koszty terapii nierefundowanymi lekami przekraczają moje możliwości finansowe. Z całego serca proszę o pomoc i wsparcie w tej trudnej sytuacji. Każda forma wsparcia będzie nieoceniona.

53 674 zł z 95 658 zł
56%
Monika Adamczyk, Lekowo

Pomoc dla Moni w walce z rakiem

Witam, mam na imię Monika, mam 47 lat. Jestem mamą dwóch dorastających córek i 9-letniego Antosia. Bardzo ich kocham. Wraz z początkiem roku 2025 miałam pewne nadzieje i plany, niestety w styczniu dowiedziałam się, że jestem bardzo chora. Moja choroba rozpoczęła się pod koniec 2024 roku. Początkowo leczyłam się na żołądek i pęcherz. Leczenie nie przynosiło jednak ulgi. 21 grudnia trafiłam do pobliskiego szpitala. Tam po badaniach stwierdzono niedrożność jelita i wypisano mnie do domu. Święta spędziłam w bólach. Wciąż chudłam i nie mogłam jeść. W końcu trafiłam do kolejnego szpitala, gdzie poznałam diagnozę: rak jelita grubego naciekający na pęcherz moczowy i esicę. Konieczna była rozległa operacja. Usunięto mi połowę jelita grubego, tylną ścianę pęcherza moczowego oraz esicę. W dalszym ciągu zmagam się ze skutkami przebytej operacji. Pojawiają się bóle, a rana wymaga ciągłego opatrywania z powodu infekcji. Przede mną chemioterapia. Zebrane środki pomogą mi pokryć koszty dojazdów do szpitala, środków opatrunkowych, rehabilitacji i medycznej żywności podczas leczenia chemią. Moim noworocznym marzeniem jest stać się ponownie 100-procentową mamą i żoną dla swojej rodziny. Chciałabym móc się nimi opiekować, wspierać ich w różnych chwilach. Wierzę, że z Państwa pomocą mi się to uda. Bardzo dziękuję za każdą udzieloną pomoc.

10 914 zł z 50 000 zł
21%
Teresa Stachurska, Ostrowiec Świętokrzyski

Nierefundowany lek na nowotwór płuc

Witam wszystkich! Jestem Teresa i walczę od 2021 roku z rakiem płuc. Kiedy z jednego płuca wycięto mi dolny płat wraz z nowotworem, to niestety na drugim wykryto postępujący przerzut. Przerzut raka jest w rzadkiej mutacji i dlatego dotychczasowe chemioterapie są nieskuteczne. A było ich całe mnóstwo i lekarze już wykorzystali wszystkie możliwe drogi leczenia będące w ich zasięgu. Chemia paliatywna zupełnie nie zadziałała na ten genotyp raka. Jedynym dla mnie ratunkiem jest nierefundowany w Polsce lek, który jest celowany właśnie na moją mutację raka. Koszty terapii i zakupu tego leku są bardzo wysokie i dlatego bardzo wszystkich proszę o wsparcie mnie w tej trudnej walce. Przyjęcie tego leku jest dla mnie jedynym ratunkiem. Od bardzo dawna jestem wdową i cały ciężar wychowania dzieci spoczywał na moich barkach. Niestety koszty leczenia nierefundowanym lekiem znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Nawet pomoc finansowa moich dzieci nie jest w stanie pokryć tak wielkich kosztów. Proszę, pomóżcie mi, bo jestem naprawdę zrozpaczona.

3 050 zł z 150 000 zł
2%