Zbiórki

Grażyna Tokarska, Milejowice

Leczenie raka - chustkę zamienię na zdrową trzustkę!

Mam na imię Grażyna, ale wszyscy mówią na mnie Grażka. Walczę z nowotworem trzustki. Jestem najstarszą córką z czworga rodzeństwa. Jestem żoną człowieka o wielkim sercu i nieposkromionym poczuciu humoru, sportowca i pasjonata piłki nożnej. Jestem mamą dwóch wspaniałych i mądrych dziewczyn. Jestem babcią szalonych (po dziadku) wnuków. Jestem kobietą, która kocha kwiaty, góry i morze. Która świetnie gra w tenisa stołowego i mimo niskiego wzrostu jest niezłą zawodniczką na boisku siatkarskim. Aktywny styl życia to mój sposób na uśmiech. Jestem i wierzę, że będę jeszcze bardzo długo. Diagnoza spadła na mnie nagle. Trafiłam na SOR w Sylwestra, cała na galowo z jak się okazało zapaleniem trzustki. Bardzo silny ból i dziesiątki badań potwierdziły obawy – nieoperacyjny gruczolakorak. W kwietniu rozpoczęłam chemioterapię. Liczę, że jej działanie zmniejszy guza i będzie go można zoperować. Jeżeli chemioterapia nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, kolejnym krokiem jest zastosowanie nowoczesnej i mało inwazyjnej metody niszczenia komórek nowotworowych za pomocą aparatury Nanoknife, która nie jest refundowana przez NFZ. Organizuję tę zbiórkę, aby zebrać środki na pokrycie kosztów leczenia, które pozwolą wrócić mi do zdrowia i ponownie cieszyć się życiem. Bez względu na to, czy możesz przekazać dużo, czy mało, każda pomoc ma znaczenie. Za każdy gest wsparcia, każdą przekazaną złotówkę i przesłane ciepłe słowa serdecznie dziękuję.

2 241 zł z 80 000 zł
2%
Marta Tajchman, Otrębusy

Gdy los podcina ci skrzydła - zbiórka na leczenie raka piersi z przerzutami i rehabilitację

Nazywam się Marta Tajchman, mam 50 lat, kochającą rodzinę (przed chwilą zostałam babcią najsłodszej wnuczki na świecie), duże grono bliższych i dalszych przyjaciół oraz wiele pasji, z których największą jest przyroda, a zwłaszcza ptaki. Z zawodu jestem tłumaczką, a prywatnie prowadzę bardzo aktywne życie - latem góry, rowery i kajaki, zimą biegówki, a cały rok – zumba, joga, pilates oraz bliskie i dalsze wycieczki z lornetką na obserwacje ptaków. W 2023 r. po pierwszej w życiu profilaktycznej mammografii dowiedziałam się, że mam raka piersi (który nie był widoczny we wcześniejszych badaniach USG). Po operacji usunięcia zmian w piersi okazało się, że są przerzuty do węzła wartowniczego. 15.04.2024 r. czeka mnie usunięcie wszystkich węzłów pachowych, a później chemio- i radioterapia, a być może kolejna operacja, jeśli wykryte zostaną inne przerzuty (jestem w trakcie diagnostyki). Chyba mało kto spokojnie przyjąłby taką diagnozę… Ja z powodu związanego z tym stresu leczę się obecnie na nadciśnienie i depresję. Choroba zbiegła się w czasie z fatalną sytuacją w mojej branży – sztuczna inteligencja drastycznie ograniczyła liczbę zleceń dla tłumaczy. W ostatnim czasie dwukrotnie zawieszałam działalność z powodu braku przychodów. W związku z tym, mimo że otrzymałam miesięczne zwolnienie po operacji, okazało się, że nie przysługuje mi świadczenie chorobowe ani zwolnienie ze składek ZUS (to koszt ok. 2000 miesięcznie – prowadzę własną działalność). Koszty dojazdów na chemio- i radioterapię, nierefundowanych badań i rehabilitacji są więc dla mnie dużym obciążeniem, a po kolejnej operacji i w trakcie leczenia moje możliwości pracy będą jeszcze bardziej ograniczone. Zawsze byłam samodzielna, nie lubię i nie umiem prosić o pomoc, ale teraz myślę głównie o tym, na jak długo wystarczy mi oszczędności i sił psychicznych. Będę wdzięczna za każdą wpłatę na moją zbiórkę.

4 244 zł z 5 000 zł
84%
Artur Cupa, Gdynia

Pomóżmy sobie

Witam, nigdy w życiu nie przypuszczałem, że mnie to spotka z dnia na dzień... Wiadomość o dwóch nowotworach zwaliła mnie z nóg. Z pracy mnie zwolnili, bo w szpitalu przebywałem więcej niż w pracy. Nie dziwię się im... W tej chwili mam radioterapię, przede mną jeszcze 20 sesji. Potrwa to wszystko około 1 roku, może dłużej. Proszę o pomoc na pokrycie licznych wydatków związanych z leczeniem: koszty dojazdów, badań, leków, konsultacji, itp.

0 zł z 6 000 zł
0%
Izabela Knop, Gryfice

Moje życie jest ważne nie tylko dla mnie

Mam 45 lat i 18-letnią córkę, która w tym roku zdaje maturę. Kiedy dowiedziałam się o chorobie, był to straszny cios. Całe moje dotychczasowe życie poświęcałam mojemu dziecku, które wychowuję sama. Cały wolny czas spędzamy razem, jesteśmy jak dwie siostry, a choroba nam to odebrała. Teraz więcej czasu spędzam na przyjmowaniu chemii albo walcząc z jej sutkami. Moja córka dzielnie mnie wspiera, ale zdaję sobie sprawę z tego, że rozpocznie własne życie, kontynuując naukę w inny mieście. Takie jest życie i muszę się z tym pogodzić. Mam złośliwy nowotwór piersi, jestem w trakcie chemii i przed mastektomią obu piersi. Wiem, że walka o życie będzie bardzo długa i obciążona złym samopoczuciem, ale nie poddam się i będę walczyła do końca - mam nadzieję z dobrym skutkiem. Pragnę zobaczyć, jak moja córka układa sobie życie, doczekać wnuków i móc je przytulić do serca. Całym sensem mojego życia jest córka, to dla niej będę walczyła i choć nierzadko przez łzy będę się do niej uśmiechała, żeby choć w ten sposób zminimalizować jej ból, gdy będzie patrzyła na mnie po kolejnej chemii. Wierzę, że wszystko się uda dzięki Państwa pomocy i wsparciu. Pieniądze, jakie uzyskam ze zbiórki, pozwolą mi pokryć koszty przejazdów do Poradni Onkologicznej oddalonej 100 km od mojego miejsca zamieszkania. Zabezpieczenie podstawowych środków, które będą potrzebne do pokrycia kosztów związanych z leczeniem, jest dla mnie bardzo ważne, bo córkę wychowuję sama, nie mając innego wsparcia finansowego.

180 zł z 20 109 zł
0%
Katarzyna Katarzyna-Kosmaczewska, Józefów

Zbiórka dla Katarzyny Kosmaczewskiej

5 marca zawalił się mój świat. USG wykazało guza. Kolejne badania potwierdziły, że guz jest nie tylko złośliwy, ale mam najbardziej agresywną wersję raka. Jest to rak trójujemny piersi. Czeka mnie długa walka, a mierzę się z gigantem. Tzw. czerwona chemia pozbawi mnie włosów, osłabi układ odpornościowy i wyłączy z możliwości pracy zarobkowej. Do wczoraj aktywna i biegająca po górach z planem napisania książki o krainie fiordów, dziś przerażona i bezradna. Bez Waszej pomocy nie dam rady podjąć walki.

1 211 zł z 50 000 zł
2%
Tomasz Mikinka, Łódź

Zbiórka dla Tomka

Dzień dobry, mam na imię Tomek. W grudniu 2023 zgłosiłem się na SOR WAM w Łodzi z powodu niepokojących objawów, dotyczących powiększenia gałki ocznej i podwójnego widzenia. Zostałem bardzo szybko zdiagnozowany i następnego dnia zoperowany, guz miał być niezłośliwym nowotworem. Niestety diagnoza i decyzja o operacji okazała się nietrafna. Okazało się, że jest to rak gruczołowy gruczołu łzowego z przerzutem do węzła wartownika w śliniance przedusznej i zajętym węzłem w śródpiersiu. W wyniku operacjinowotwór szybko się rozprzestrzenia, obecnie 3 miesiące po operacji naciek wynosi 2,5 cm wraz z 1,5 cm przerzutem w śliniance oraz 1 cm przerzutem do płuc (potwierdzone w badaniu PET). Jest to bardzo rzadki typ nowotworu, na który nie ma planu leczenia. Koszty konsultacji medycznych w różnych ośrodkach są bardzo wysokie, a ponieważ mieszkam i opiekuję się dodatkowo schorowaną matką (Alzheimer}, nie stać mnie na leczenie, a tym bardziej na koszt immunoterapii. Łączna kwota leczenia wyniosłaby 190 tys. zł. Lekarze są bezradni, ponieważ nowotwór jest już zaawansowany. Tylko nieliczne ośrodki są w stanie zaproponować skomplikowane leczenie, które nie daje gwarancji wyleczenia, w tym całkowitą egzenterację gałki ocznej, mięśni okalajacych, a także rekonstrukcję kości czaszkowych, które również zajęte są już przez nowotwór. Choroba jest bardzo agresywna i szybko się rozprzestrzenia (100% poliferacji komórek), czas gra tutaj kluczową rolę. Zależy mi na tym, żeby się nie poddać i mimo złych rokowań zawalczyć o swoje życie - dla siebie i mojej rodziny. Chciałbym też dalej mieć możliwości pracy jako grafik. Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie.

2 025 zł z 190 000 zł
1%
Stefan Kozajda, Dąbrowa

Pomoc dla naszego Taty chorego na glejaka 4 stopnia

Początek lutego 2024 r. - rozpoczyna się nasza walka o Tatę. Diagnoza: Glejak złośliwy G4. Szokująca diagnoza... Dla Taty świat wywraca się do góry nogami. Zawsze uśmiechnięty, pomocny, przekochany tatuś, dziadek, wspaniały mąż.... Z pełnego energii człowieka ucieka życie. Widzimy, jak każdy dzień jest dla niego trudny, jak nie może poradzić sobie z komunikacją z nami, z silnymi bólami głowy. Jego stan psychiczny niestety również pogarsza się. W swoje urodziny, dokładnie 23 lutego miał poważną operację resekcji guza. Niestety zbyt duży guz oraz nacieki nie pozwoliły na maksymalne usunięcie. Przed nami bardzo długa i kosztowna droga. Neuropsycholodzy, którzy pomagają w ćwiczeniu mózgu, codzienne kilkutygodniowe dojazdy na radioterapię, leki, rezonansy magnetyczne co kilka tygodni, konsultacje ze specjalistami to ogromne koszty. Jest również szansa na polepszenie funkcjonowania, przedłużenie życia taty bardzo kosztowną immunoterapią. Niestety tego typu leczenie jest dla nas na obecną chwilę poza zasięgiem. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą wpłacona kwotę dla naszego ukochanego taty. Wiara, Nadzieja, Miłość... to nas trzyma i daje siłę do działania. Nie poddamy się, będziemy walczyć o każdy miesiąc, tydzień, o każdy dzień. Serdecznie dziękujemy za okazaną pomoc :) Marcelina, Gosia, Emilka, Kamil

117 442 zł z 200 000 zł
58%
Łukasz Kocimski, Warszawa

Zbiórka na badania, konsultacje, dojazdy, rehabilitację, leki i suplementy

Witam wszystkich - znajomych i nieznajomych.Gdyby, ktoś kiedyś powiedział mi, że będę opisywać swoją historię w tym miejscu, na pewno bym nie uwierzył. Mam 50 lat. Jestem mężem wspaniałej kobiety, ojcem dwóch córek i dziadkiem cudownego 7-letniego chłopczyka. Dzięki nim wiem, że muszę stawić czoła temu trudnemu przeciwnikowi! Zaczęło się od niewinnego bólu gardła, który z każdym dniem coraz bardziej się nasilał. Przez 8 miesięcy byłem leczony antybiotykami na zapalenie gardła, wirusowe zapalenie gardła, podejrzewane też było grzybiczne zapalenie gardła, aż do czasu, kiedy jeden z laryngologów pobrał wycinek do badań histopatologicznych. Dzień, w którym dostałem wynik, a razem z nim diagnozę NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY PODNIEBIENIA MIĘKKIEGO (RAK PŁASKONABłONKOWY ROGOWACIEJĄCY), wywrócił moje życie do góry nogami. To był początek maja, wszystko budziło się do życia, a ja miałem wrażenie, że moje właśnie się zatrzymało. Nie mogłem się z tym pogodzić, tym bardziej że było to tuż przed moimi 50. urodzinami. Załamałem się... Ale trzeba było wziąć się w garść i zawalczyć o swoje życie. W połowie czerwca zaczęło się leczenie. Miałem podawaną chemię przez 96 godzin. Utrata masy ciała, utrata włosów, zmniejszony apetyt, ból przy przełykaniu, grzybica jamy ustnej po chemii... Chwila przerwy, chwila odpoczynku... Dwa tygodnie później kolejna dawka 96-godzinnej chemii. Potem zaczęła się radiochemioterapia, czyli skojarzona chemia z naświetlaniem. Łącznie od połowy czerwca do połowy listopada miałem podane 4 chemie i 35 naświetlań.Na początku listopada założono mi sondę donosowo, gdyż nie byłem już w stanie połykać, do dzisiaj nic się nie zmieniło w tej kwestii. Ból, który mi towarzyszy od tamtego czasu, jest nie do opisania. Pod koniec kwietnia mam spotkanie z Profesorem, który ustali dalszą część leczenia. Co mnie czeka, tego jeszcze nie wiem, wiem jednak, że mam dla kogo żyć. Moje leczenie związane jest z szeregiem wydatków. Nieuniknione są też opłaty związane z konsultacjami specjalistycznymi, dojazdami do placówek medycznych, lekami oraz środkami do pielęgnacji powikłań po chemii i radioterapii. Dzięki rodzinie się nie poddaję i na pewno się nie poddam! Potrzebuję jednak wsparcia – i moich bliskich i Waszego.Każdemu, kto zechce mnie wesprzeć, bardzo gorąco dziękuję. Łukasz

1 343 zł z 30 000 zł
4%
Karolina Adamowicz, Wrocław

Na nierefundowane leczenie raka piersi

Mam na imię Karolina i mam 31 lat. W grudniu 2023 r. usłyszałam diagnozę - rak piersi, typ luminalny B. Niestety, mimo regularnych badań nowotwór zdążył się już u mnie rozgościć - dalsze badania wykazały przerzuty do węzłów chłonnych, kości, kręgosłupa i wątroby, co mocno ogranicza możliwości leczenia. Mimo tego obiecałam sobie, że nigdy się nie poddam. Przecież mam jeszcze tyle przed sobą. Stwierdzony u mnie typ nowotworu jest zależny od hormonów, dlatego od stycznia 2024 r. stosuję hormonoterapię. Przeszłam też radioterapię zmian w kościach. Leczenie przyniosło pierwsze efekty, jednak stale towarzyszy mi niepewność tego, co przyniesie przyszłość. Nie wiadomo, jak długo leczenie będzie skuteczne, ponieważ z czasem nowotwór staje się hormonooporny. Szansą na dalsze postępy w leczeniu jest nierefundowany w moim przypadku lek - trastuzumab derukstekan, jednak koszty terapii są ogromne. Jedna dawka to koszt ok. 10.000 zł. Potrzebuję czterech takich co trzy tygodnie, a półroczna terapia to nawet 250.000 zł. Proszę o wsparcie zbiórki na moje leczenie onkologiczne i za każdą pomoc z całego serca dziękuję. Karolina

90 967 zł z 250 000 zł
36%
Ewa Zemła-Furca, Katowice

By zdrową być

W styczniu otrzymałam druzgoczącą diagnozę. Mam "to" i muszę poddać się leczeniu. Pierwszy szok, odrętwienie, przerażenie... Podjęłam walkę. Dla siebie, dla dzieci, dla bliskich. Jestem już po drugiej chemii. Każdą opłaciłam fatalnym samopoczuciem, rozbiciem i zwątpieniem. Kolejne przede mną. Nie tracę nadziei, choć to trudne. Zbiórka ma pomóc w powrocie do zdrowia, bo wierzę, że z "tym" można wygrać. Nie wiem, czy zebrana kwota będzie wystarczająca. Nie wiem też, czy Waszewsparcie wykorzystam w całości, bo być może nie będzie takiej potrzeby, ale na pewno zebrane środki pomogą wtedy komuś innemu. 1,5% podatku to pomoc bardzo istotna dla wszystkich potrzebujących, a nieobciążająca dla darczyńców, więc przekaż mi, proszę, swoje 1,5%, bo w ten sposób pomagasz mi wygrać tę nierówną walkę.

0 zł z 10 000 zł
0%
Józef Uroda, Dąbrowa Górnicza

Walka ze skutkami ubocznymi po radioterapii

W 2022 zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy gruczołu krokowego, przeprowadzono operację prostatektomii radykalnej. Niestety na skutek wznowy biochemicznej konieczna była radioterapia, która zostawiła bardzo dużo skutków ubocznych: nietrzymanie moczu, zespół jelita drażliwego i przepuklinę pachwinową. Nadmieniam, że w 2010 roku chorowałem na raka jelita grubego (operacja hemikolektomii prawostronnej), który również pozostawił po sobie powikłania, z którymi borykam się do dziś. Proszę o wsparcie w poniesieniu kosztów związanych z leczeniem i niwelowaniem skutków ubocznych.

823 zł z 10 000 zł
8%
Tereska Nawrot, Tarnowo Podgórne

Przecieram szlak (rak ACC)

Mam na imię Teresa, w 2010 roku zdiagnozowano u mnie raka gruczoło-torbielowatego tchawicy i oskrzeli z przerzutami do płuc: Adenoid Carcinoma Cysticum.Nie bądź sędzią. Błagam, ratuj mnie! Od początku choroby mierzę się z brakiem danych w naszym systemie lecznictwa o tej chorobie, a tym samym brakiem pomysłów, jak do tego wszystkiego podejść.Na ogólnoświatowej liście prowadzonej przez Amerykańską Fundację ACCRF wskazującą lekarzy specjalizujących się w leczeniu raka gruczołowo-torbielowatego Adenoic Carcinoma Cysticum, brak pozycji z Polski... Stąd tytuł zbiórki dla mnie - "Przecieram szlak", by ewentualni chorzy w przyszłości natrafiali w dokumentacjach medycznych z polskiej bazy na mój ślad i nigdy nie usłyszeli tego co ja, że nie da się nic zrobić. Pierwszy lekarz, który objął mnie opieką, leczył mnie na astmę oskrzelową, plułam krwią, dostając jedynie wziewy i tabletki na kaszel. Kiedy się okazało, że to rak i na dodatek nieznany, kolejny lekarz prowadzący powiedział, że nic się nie da zrobić.Z tej beznadziei udało mi się wyrwać z pomocą profesora Tadeusza Orłowskiego, który usunął zmienione nowotworowo rozgałęzienie tchawiczo-oskrzelowe i mówiąc obrazowo, zacerował je jak skarpetę. Potem usunął mi fragmenty guzów z płuc. Następnie poddana zostałam immunoterapii, jednak jak się okazuje nieskutecznej w przypadku tego raka. Mijały lata, żyłam normalnie, zapomniałam o swojej chorobie, choć ta się po cichu rozwijała. Regularnie się kontrolowałam, przeszłam jedną chemioterapię, ostatnio drugą, po której nastąpiła progresja choroby. W międzyczasie radioterapia, nie zapominając o wszystkim, co robiłam w miarę moich możliwości, tj. zioła, napary, modlitwa. Zresztą od niej zaczęło się moje świadome życie w chorobie, pojechałam do grobu Św. Rity, patronki kobiet w sprawach beznadziejnych. No ale czas leci. Moja ostatnia doktor prowadząca powiedziała mi, że na mojego raka nie ma lekarstwa i nie mogę się do niej dodzwonić. Szukam pomocy w Centrum Onkologii w Warszawie i Poznaniu, jednak czuję, że system mnie wypycha. Mam 69 lat, trzech synów, pięcioro wnucząt. Synowie wspierają mnie w finansowaniu dotychczasowego leczenia, ale jesteśmy zwykłymi ludźmi i bez Waszej pomocy nie damy rady... Zmieniona operacyjnie i poradiologicznie tchawica, z naciekami nowotworu nie pozwala mi normalnie oddychać. Zanikam.Potrzebuję terapii celowanej molekularnie (inhibitory kinazy tyrozynowej TKI). Obejmuje ona dwa leki: APATYNIB i TRETINOIN, na które zbieram pieniążki za pomocą Alivii i proszę Was o wsparcie. Koszt terapii to 30 tysięcy złotych miesięcznie. Zbieram na półroczną terapię, o nic więcej nie proszę. Nigdy o nic nikogo nie prosiłam... Ściskam serdecznie, życząc Wam zdrowia i wiary,Tereska

1 120 zł z 150 000 zł
0%