Zbiórki

Mikołaj Tabisz, Wejherowo

Leczenie i walka z glejakiem

Witam, nazywam się Mikołaj Tabisz, mam 25 lat i jestem chory na glejaka IV stopnia. W listopadzie zeszłego roku dowiedziałem się o chorobie i wtedy rozpoczęła się moja walka o życie. Choroba przeszkodziła mi w realizacji jednego z moich marzeń – ukończenie gdańskiego maratonu, do którego się aktualnie przygotowywałem. Do tej pory udało mi się zdobyć koronę półmaratonów oraz zostałem mistrzem Polski w kickboxingu. Sport jest czymś, co towarzyszy mi od dziecka, czymś co kocham, czymś z czym wiązałem swoje życie – do niedawna... Wszystko zaczęło się, kiedy przy sporym wysiłku doświadczałem dużych spadków energii, osłabienia oraz problemów z koncentracją. Nie występowało to często, dlatego tłumaczyłem to zwykłym zmęczeniem. Kiedy tego typu sytuacje się nasiliły, moi rodzice wysłali mnie na badania. Lekarka, która się mną zajmowała, stwierdziła, że może to być początek choroby cukrzycowej, z racji podobnych objawów. Zostałem skierowany na dalsze badania, które miały pokazać więcej. Wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że w moim mózgu może rosnąć rak, który mnie powoli zabija. Każde kolejne badanie prowadziło do kolejnego, im dłużej to trwało, tym gorsze miałem przeczucia. Ostatecznie dostałem skierowania na badania głowy – rezonans magnetyczny oraz tomograf. Wyniki miały być w ciągu 3 tygodni, ale przyszły po kilku dniach. Nie znam się na medycynie, dlatego dużo z tego nie rozumiałem. Z wynikami badań udałem się do szpitala, gdzie lekarze, po zapoznaniu się z nimi, zatrzymali mnie. 2 dni później zostałem przetransportowany do szpitala w Gdańsku. W tamtym momencie nadal nie wiedziałem, jak poważny jest mój stan. Decyzja zapadła szybko – operacja mózgu. O mojej chorobie dowiedziałem się w dzień operacji. O wszystkim powiedzieli mi moi rodzice… Pamiętam, jakby to było wczoraj. Moja mama usiadła na łóżku szpitalnym, miała łzy w oczach, moje serce waliło jak oszalałe. "Mikołaj, lekarze wykryli w twoim mózgu raka, będziesz dzisiaj operowany". To są jedyne słowa, jakie pamiętam z tamtej rozmowy. W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli, nie słyszałem, co do mnie mówią. Na początku myślałem, że to wszystko żart, przecież niemożliwe, żebym miał raka. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej okrutna… Operacja się udała, ale niestety z racji rozmiaru raka nie udało się im wyciąć go w całości. Lekarze kazali mi zostać jeszcze kilka tygodni w szpitalu, żeby przeprowadzić dodatkowe badania. Niestety, to nie wszystko. Po 2-3 dniach od operacji, zacząłem się dziwnie czuć, miałem problemy z koncentracją, nie potrafiłem napisać wiadomości, rozmawiać z ludźmi, odpowiadać na pytania. Okazało się, że mam krwiaka mózgu, który naciskał na ośrodki w mózgu odpowiadające za komunikację – kolejna operacja. Udała się. Jak wygląda teraz moje życie? Przeszedłem już radioterapię, która niestety nie przyniosła większych efektów. Chemioterapia ciągle trwa, codziennie muszę połykać kilka tabletek, które niszczą mój organizm od środa, ale mają szanse zniszczyć też raka. Ale nie poddaję się! Walczę, walczę o każdy dzień, walczę, abym mógł zrealizować swoje marzenia, abym mógł żyć i cieszyć się tym światem. Teraz moją nadzieją jest terapia Nanotherm lub Immunoterapia w Kolonii. Niestety koszty terapii wynoszą od 20 do 40 tysięcy euro, co dalece przekracza możliwości finansowe moje i mojej rodziny. Dlatego zwracam się do Państwa o pomoc, pomóżcie mi wygrać! Wszystkie rozliczenia będę starał się tutaj zamieszczać i opowiadać o przebiegu leczenia! Dziękuje za każdą złotówkę!

3 862 zł z 200 000 zł
1%
Krystyna Misiowiec, Warszawa

Proszę o wsparcie w sfinansowaniu terapii raka płuc

Nazywam się Krystyna Misiowiec i jestem emerytką. Mieszkam w Warszawie i przez 30 lat pracowałam w samorządzie warszawskim. Przed 6 laty byłam operowana z powodu raka brodawkowatego nerki. Udało mi się pokonać go bez chemioterapii. W 5. roku obserwacji w Poradni Onkologicznej zachorowałam na inny rodzaj nowotworu - drobnokomórkowego raka płuc z przerzutami do mózgu. Od czasu radioterapii w badaniach rezonansu głowy nie stwierdza się zmian. Niestety, kolejne cykle chemioterapii stosowane od ponad roku z powodu raka płuc dają mizerne efekty. Szansą dla mnie jest chemioterapia połączona z immunoterapią - lekiem nowej generacji. Lek ten jest zarejestrowany w Europejskiej Agencji Leków, ale nie jest jeszcze refundowany przez NFZ w tym rodzaju raka. Koszt miesięcznej terapii to ok. 10 tys. złotych, a leczenie powinno potrwać około roku. Przy mobilizacji całej rodziny chcę podjąć próbę leczenia, ale nie będziemy jej w stanie sfinansować bez wsparcia dobrych ludzi. Tak duży koszt terapii przerasta moje możliwości. Proszę o Państwa pomoc w celu doprowadzenia wieloletnich zmagań z nowotworami do szczęśliwego końca.

3 714 zł z 120 000 zł
3%
Józefa Sieja-Lis, Słopnice

Zacząć żyć i funkcjonować bez bólu!

Witam, mam na imię Ziutka, do Józefy nie bardzo mogę się przyzwyczaić w moim 41-letnim życiu. :) Choruję na raka piersi od sierpnia 2018 roku. Nie było łatwo przez prawie dwa lata przejść przez chemioterapię, radioterapię oraz stres, jaki temu towarzyszy. Na szczęście terapia z psychoonkologiem bardzo pomaga. Musiałam zrezygnować z pracy, a jedynym dochodem jest zasiłek, ale z pomocą męża, rodziny i przyjaciół próbuję dać sobie radę. Koniec leczenia nie oznacza końca choroby. Bardzo chciałabym zebrać pieniądze na rehabilitację oraz sprzęt medyczny do ćwiczenia ręki, która nie jest do końca sprawna, a co za tym idzie, powoduje ból, drętwienie oraz opuchliznę. Z powodu skutków ubocznych chemii wymagane jest również kompleksowe leczenie stomatologiczne. Chcę zacząć moje życie od nowa, bo przecież życie które mamy przed sobą, jest ważniejsze niż to, które minęło!

21 389 zł z 30 000 zł
71%
Marzena Szula, Bytom

Potrzebuję Waszego wsparcia w walce z rakiem.

Mam na imię Marzena, mam 53 lata. W czerwcu 2019 roku usłyszałam diagnozę - rak piersi z przerzutami. Nie ukrywam, że diagnoza była dla mnie ogromnym ciosem. Nikt w rodzinie nie chorował na raka piersi, a tu taki szok. Od lipca 2019 roku zaczęłam badania i leczenie w Centrum Onkologii w Gliwicach. Od sierpnia 2019 roku co tydzień przyjmuję chemię. Następnie czeka mnie operacja, radioterapia i rehabilitacja. Utrzymuję się z niewielkiego zasiłku chorobowego z ZUS-u tj. 181 zł oraz z opieki dostaję 215,84 zł. Mieszkam w Bytomiu z moim partnerem i jego ciężko chorym 80-letnim ojcem. Emerytura ojca i zarobki partnera ledwo starczają na skromne życie i rachunki. Niejednokrotnie nie jestem w stanie wykupić recepty, często muszę rezygnować z zakupu leków. Problematyczne są dla mnie również dojazdy do Gliwic na leczenie, koszty prywatnych wizyt lekarskich i badań. Nigdy nie mogłam pochwalić się dobrym zdrowiem, mam wiele chorób towarzyszących. Cierpię między innymi na otyłość, która powoduje problemy z chodzeniem, nadciśnienie, depresję i zwyrodnienie stawów. Nie posiadam samochodu i każda wizyta w Centrum to dla mnie ciężka wyprawa. Pomaga mi rodzina, ale też nie zawsze mają możliwości finansowe lub czasowe. Niejednokrotnie po chemii muszę wrócić do domu taksówką lub zapłacić za paliwo znajomym, bo nie mam siły jechać autobusem. Z powodu ciężkiej sytuacji finansowej jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Nie jest to dla mnie łatwe, ale sytuacja mnie zmusiła. Bardzo chcę wyzdrowieć i spędzić jeszcze trochę czasu z dwójką moich dzieci i trójką wnucząt. Walczę dla nich, choć depresja, która towarzyszy mi od wielu lat, często podcina mi skrzydła. Bardzo dziękuję za każde wsparcie w walce z rakiem!

3 499 zł z 20 000 zł
17%
Małgorzata Kuriata, Kętrzyn

Marzę, by było jeszcze jakieś jutro...

Mam na imię Małgosia, mam 45 lat i dwóch wspaniałych synów. Życie mnie nie oszczędzało. Gdy dzieci były małe, mąż zginął w wypadku samochodowym. Kilka lat później okazało się że mam nowotwór piersi. Moja walka z rakiem rozpoczęła się osiem lat temu i wydawało mi się, że go pokonałam. Niestety w listopadzie 2019 roku choroba powróciła ze zdwojoną siłą, dając przerzuty do kręgosłupa i węzłów chłonnych. Obecnie jestem po operacji usuwania piersi oraz skomplikowanej operacji kręgosłupa. Staram się być pełna pozytywnych myśli, jednak wiem, że przede mną jeszcze długa walka, szukam każdego sposobu, bym mogła się wyleczyć i będę wdzięczna wszystkim, którzy mi pomogą . Środki pieniężne zebrane tutaj planuję przeznaczyć na bardzo potrzebną intensywną rehabilitację po operacji kręgosłupa, zakup leków, konsultacje i dojazdy. Moim marzeniem jest wyjazd do kliniki w Szwajcarii, gdzie stosuje się nowoczesne formy leczenia immunologicznego, które dałyby mi szansę na powrót do zdrowia. Jak twierdzą lekarze, terapia ta jest jedną z najlepszych form leczenia mojego typu raka, polegającą na aktywacji układu immunologicznego, który posiada naturalne mechanizmy obronności. Jak podkreślają eksperci, w niektórych przypadkach leczenie immunologiczne działa wręcz spektakularnie, a efekty utrzymują się przez wiele lat, nawet w przypadku zaawansowanych nowotworów.

93 151 zł z 160 000 zł
58%
Monika Modrzejewska, Gdańsk

Podaruj mi trzecie życie!!!

Mam na imię Monika. Jestem osobą, która czerpie życie pełnymi garściami. Jestem zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu, kocham ludzi, zwierzęta i zespół U2!!! Niestety los okazał się dla mnie okrutny, podwójnie okrutny... W wieku 10 lat, kiedy byłam pełnym chęci życia dzieckiem, zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór nerki z bardzo rozległymi przerzutami do płuc. Leczenie trwało 2 lata, było bardzo radykalne. Liczne chemie, operacje, i naświetlania. Przez ten okres, spędzony w szpitalu, musiałam szybko dorosnąć. Na szczęście byli ze mną kochający Rodzice, którzy nigdy się nie poddali, dali mi poczucie bezpieczeństwa i dzięki nim wygrałam tę walkę! Okrutny los nie zapomniał o mnie. Po 30 latach rak znowu do mnie wrócił. Tym razem jest to nowotwór złośliwy piersi. Jestem już po mastektomii, w tej chwili jestem w trakcie chemii. Leczenie jest dosyć skomplikowane, ponieważ w dzieciństwie brałam leki, których nie mogę wziąć drugi raz. Przede mną długoletnie leczenie. Organizm już może nie taki młody, ale serce i dusza jak najbardziej!!! Moja Rodzina, córka Lena, ukochany Tata nie pozwalają mi się poddać. W pracy nazwano mnie "Kobietą Rakietą", co tym bardziej motywuje mnie do walki o normalne życie! Właśnie dlatego proszę Państwa o pomoc i przekazanie darowizn na moje leczenie i rehabilitację. DOBRO POWRACA!

6 461 zł z 12 000 zł
53%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

17 976 zł z 24 000 zł
74%
Nina Mazur, Kraków

Wydatki związane z leczeniem

Nasza mama Janina przez 40 lat pracowała jako pielęgniarka. Niedawno przeszła na emeryturę. Myśleliśmy, że po latach ciężkiej pracy w końcu będzie miała czas dla siebie i rodziny, zwłaszcza że niedawno urodziła jej się długo wyczekiwana wnuczka. Niestety, w styczniu 2019 zdiagnozowano u mamy raka dróg żółciowych w zaawansowanym stadium. Do lipca brała paliatywną chemię cisplatyna z gemcytabiną, która spowodowała zmniejszenie zmiany nowotworowej, jednak onkolog zadecydował na razie o niekontynuowaniu chemioterapii. Zrobiliśmy badania genetyczne, które wykazały wrażliwość raka na substancje, które niestety nie są w standardzie leczenia i są nierefundowane. Konsultowaliśmy się z lekarzami w innych miejscowościach w sprawie różnych metod leczenia. Na początku stycznia tego roku mama przeszła kolejna operację, z którą wiązaliśmy ogromne nadzieje mimo dużego ryzyka, jednak ponownie nie udało się usunąć raka. Na dzień dzisiejszy wykorzystaliśmy już wszystkie możliwości leczenia z NFZ. Ostatnio dowiedzieliśmy się, iż w Magdeburgu zajmują się leczeniem nowotworów wątroby w sposób, który pomógłby mamie znacznie przedłużyć życie. Po konsultacji z lekarzem w Magdeburgu okazało się, że mama mogłaby mieć założone stenty do dróg żółciowych, które przedłużyłyby i polepszyły funkcjonowanie wątroby. Jednak zabieg ten należy powtarzać co kilka miesięcy. Koszt jednego zabiegu to 12 tysięcy euro. Niestety takie leczenie przekracza nasze możliwości finansowe. Mama utrzymuje się jedynie z emerytury, a przez chorobę nie jest w stanie podjąć dodatkowej pracy. Przyjmowane przez mamę leki to koszt kilkuset złotych miesięcznie, a wszelkie konsultacje u lekarzy przeważnie muszą być prywatne, gdyż czas oczekiwania na wizyty w ramach NFZ jest zbyt długi w stosunku do postępu choroby. Bardzo prosimy o pomoc i dziękujemy za wszelkie okazane wsparcie. Mama bardzo chce żyć, a choroba zabiera jej siły i czas z rodziną.

17 912 zł z 50 000 zł
35%
Katarzyna Czapska, Warszawa

Rak zabija kobiety w mojej rodzinie od lat. Nie chcę być następna.

Rak zabrał moją Mamę i Babcię - najbliższe mi kobiety. Nigdy nie pytałam, czy przyjdzie i po mnie, pytałam tylko „kiedy”? Miałam 15 lat, gdy zaczęłam na niego czekać i bać się, taka była moja codzienność przez 20 lat. Teraz trwa moja walka z rakiem piersi… Nie chcę odchodzić, chcę walczyć i żyć, potrzebuję pomocy. Najpierw umarła babcia, miałam wtedy 15 lat i byłam dziewczynką poznającą swoją kobiecość. Musiałam pogodzić się z tym, że ta kobiecość niesie ze sobą wyrok, że nie mogę uratować babci, że ona odejdzie już, teraz, a ja? Ja otrzymam w spadku okrutną, śmiertelną chorobę. Pierwszy rzut choroby to ziarnica, wyczułam guzki na szyi. Przerażenie, biopsje, diagnozy, operacje, radioterapie. Gorycz, bo przekraczasz dwudziestkę, walcząc i wiedząc, że to nie koniec, że właśnie tak będzie wyglądało Twoje życie, jeśli przeżyjesz… Wtedy wymknęłam się śmierci, ale pacjentką Centrum Onkologii zostałam na stałe. Moja mama odeszła kilka lat temu. Rak jajnika nie dał jej najmniejszych szans. Kiedy spędzałam z nią ostatnie wspólne tygodnie, wypełnione bólem, rozpaczą i pytaniem „dlaczego?”, doświadczyłam siły tej choroby. Teraz moja kolej, teraz ja odczuwam to wszystko na własnej skórze. Zawsze przykładnie badałam piersi, latem wyczułam zgrubienie pod skórą. Jakby pryszcz, groszek. Konsultacje i nadzieja... Ja naprawdę miałam jeszcze nadzieję, że to niegroźna cysta, tłuszczak, może torbiel. Mammografia - niejasność. Biopsja - rak, ale do wyleczenia. Konsylium - wyrok, potrójnie ujemny rak piersi, najbardziej złośliwa forma nowotworu, tylko 10 - 15% chorych ma tę mutację, w tym ja. Na tę formę raka nie ma jednoznacznie skutecznego lekarstwa, są podejmowane próby leczenia, podejścia… Jest załamanie, płacz, życie postawione na głowie. Zaręczyny, plany na święta, praca? To wszystko muszę odłożyć na bok. Muszę się zmobilizować, myśleć jasno i mądrze planować: lekarze, konsultacje, kolejki, rozmowy z fundacjami, kontakty i przygotowania. Koszty… Działać trzeba już, od razu, bo mój rak lubi przerzuty, rozwija się szybko, jest wyjątkowo agresywny. Muszę ograniczyć ryzyko przerzutów, wzmacniać swój organizm. Pierwszą chemię, najostrzejszą i częstszą niż standardowo, mam już za sobą. To były 2 okropne miesiące ciężkiej czerwonej chemii, 2 wyrwane z życiorysu miesiące, o których bardzo chciałabym zapomnieć. Potem krótka przerwa i dogrywka - pół roku kolejnej chemioterapii. Jestem słaba, nie mam już włosów, za kilka miesięcy nie będę miała też piersi. Rak szybko odbiera siły i ukochanych ludzi, zbyt szybko. To dzieje się błyskawicznie: diagnoza, badania, pierwsze wlewy chemioterapii i jesteś już w innej rzeczywistości. Słabniesz, inaczej chodzisz, inaczej jesz, inaczej śpisz, nawet inaczej odczuwasz smaki i zapachy, inaczej wyglądasz, a wszystkie twoje myśli krążą wokół tego, co zrobić żeby przeżyć. Przypominam sobie, co robiłam ratując mamę i babcię, jak pomagałam im, jakich błędów mogę uniknąć, dokąd dzwonić, jak prosić o pomoc. Tak długo się bałam, czasem myślałam, że jestem przygotowana na wszystko – nie byłam, nie można się na to przygotować. Nie chcę milczeć i udawać, że świetnie radzę sobie sama, boję się i potrzebuję pomocy. Chcę, żeby moje leczenie zależało od mojej formy psychicznej i fizycznej, od moich sił, moich działań, a nie od tego, czy wystarczy mi pieniędzy na leczenie. Nie chcę, żeby strach, że nie stać mnie na leki, paraliżował mnie w walce o życie. Immunoterapia – mimo pozytywnych rezultatów u pacjentów z nowotworami takimi, jak mój – nie jest ciągle w Polsce szeroko dostępna i refundowana. Dla mnie, w przypadku przerzutów po zakończeniu chemioterapii, może się okazać jedyną nadzieją. Koszt 250 000 złotych… Teraz potrzebuję i będę potrzebowała mnóstwa leków wspomagających, osłonowych. Muszę dbać o dietę, żywność silnie antyoksydacyjną, wsparcie psychologiczne, żeby nie stracić nadziei, siły psychicznej. Do tego rehabilitacja, żeby dojść do siebie po 2 lub 3 operacjach, które mnie czekają, rekonstrukcja po amputacji piersi. To są koszty walki o życie, trudnej próby, którą podjęłam i którą chcę wygrać. Rak zabija kobiety w mojej rodzinie od pokoleń, ja nie chcę być jego kolejna ofiarą.

25 983 zł z 30 000 zł
86%
Agnieszka Wdowik, Ostrowiec Świętokrzyski

Pokonać chorobę raz na zawsze. Nierefundowane leczenie glejaka.

Mam na imię Agnieszka. Pochodzę z Ostrowca Św., gdzie się urodziłam. Kocham poznawać ludzi, czytać książki, zdobywać góry (te mniejsze) oraz odbywać podróże (te bliższe i te ciut dalsze - tak zawędrowałam do Gdyni, którą pokochałam, mam nadzieję ze wzajemnością). Jestem uśmiechniętą, pełną optymizmu osobą z ogromnym apetytem na życie. Niestety rzeczywistość zweryfikowała moje plany. We wrześniu 2017 roku podczas wykonywania badania rezonansu magnetycznego wykryto u mnie guz mózgu. Potrzebna była pilna operacja, która odbyła się w grudniu. Jak się okazało, był to dopiero początek mojej walki z chorobą. Badanie histopatologiczne nic nie wykazało. Od lekarza usłyszałam, że na razie mam się cieszyć. Radość jednak nie trwała zbyt długo. W kwietniu 2018 roku w trakcie badania kontrolnego MRI okazało się, że guz odrósł i trzeba ponownie operować. Druga operacja miała miejsce w czerwcu. W lipcu (po dość długim oczekiwaniu) otrzymałam wynik badania histopatologicznego - guz złośliwy mózgu, glejak. Przeszłam kilkutygodniową radioterapię, następnie kilkumiesięczną chemioterapię. Ale to jeszcze nadal nie był koniec. Minęło 12 miesięcy mojej walki z nieproszonym lokatorem. W lipcu 2019 roku wykonałam kolejne badanie kontrolne MRI, w którym stwierdzono progresję zmian, pojawiły się nowe ogniska. W czasie konsultacji usłyszałam od lekarza, że kolejna operacja może przynieść tylko więcej szkód. Ciągle zmagam się ze skutkami ubocznymi operacji i przebytych terapii. Wciąż utrzymuje się lewostronny niedowład kończyny dolnej, zaburzenia równowagi oraz bardzo mocne jednostronne ograniczenie pola widzenia, co skutkuje wpadaniem na ludzi, przeszkody, czasami przewracaniem się. Jak widać standardowe terapie nie dają dużych efektów – ciągle nie mogę pozbyć się niechcianego lokatora. Mimo wszystko mocno wierzę, że wrócę do zdrowia i dawnego życia. Przeszłam wszystko, co polska medycyna ma do zaoferowania. Guz nadal jest, w każdej chwili może ponownie zaatakować. Nie chcę bezczynnie czekać, aż to się stanie. Szansą na odzyskanie mojego zdrowia jest kosztowna konsultacja oraz leczenie poza granicami kraju. Koszt terapii wynosi ok. 70 000 euro (mam na myśli protonoterapię, immunoterapię bądź terapię Nanotherm). I tak pojawia się nowy problem: pieniądze. To, co w chorobie jest dla mnie najtrudniejsze to proszenie o pomoc, o wsparcie finansowe, bo tym razem sama nie dam sobie rady (do tej pory wydatki na leczenie pokrywałam z oszczędności, ale zgromadzone środki tak szybko maleją). Dlatego teraz potrzebuję Waszej pomocy i gorąco o nią proszę. Proszę Was o wpłaty na moją zbiórkę oraz proszę także o udostępnianie mojej prośby, aby mogła dotrzeć do jak najliczniejszej grupy. Będę wdzięczna za każdą wpłaconą złotówkę oraz za każde udostępnienie. Z góry dziękuję za okazane serce. Wierzę, że dobro powraca! DO ZOBACZENIA :)

54 260 zł z 290 000 zł
18%
Bożena Lewandowska, Łódź

Walka z nowotworem złośliwym jajnika

Witam serdecznie, mam na imię Bożena, mam 55 lat. Staram się zawsze uśmiechać, mimo wielu problemów, z którymi się borykam. Oto moja krótka historia: 20/11/2019 dowiedziałam się, że mam guza, był to guz torbielowaty o wymiarach 23 x 18 x 12 cm z jajowodem o długości 11 cm. Wewnątrz torbieli guz miał wymiar 11 x 10 x 7 cm. Lekarze podjęli natychmiastowe działania - operację miałam przeprowadzoną 5 dni po diagnozie. Obecnie biorę chemię co trzy tygodnie. Jedyny mój dochód wynosi 601 zł - jest to zasiłek chorobowy z ZUS-u. Jestem energiczną osobą, lecz pewnego dnia moje światełko zaczęło blednąć. Walczę z tą chorobą na miarę swoich możliwości i nie ukrywam, że jest mi bardzo ciężko. Zdiagnozowano u mnie również ciężką depresję, co stanowi problem z nawiązywaniem nowych kontaktów z ludźmi oraz niezdolność do pracy, co w tej chwili przekreśla możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy. Przed chorobą byłam osobą aktywną, lubiłam wyjeżdżać w góry i tam spędzać aktywnie czas. Niestety chemioterapia i dalsze leczenie oraz niektóre badania nie zawsze są refundowane przez NFZ, a ich koszty przekraczają moje możliwości. Proszę Was o pomoc w zebraniu środków na koszty związane z zakupem leków, dojazdów do szpitali i konsultacji, które pozwolą zdecydować o najlepszym dla mnie leczeniu. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą mi się uda! Marzę, by było jeszcze jakieś jutro... Cieszyć się porami roku i otaczającym mnie światem. Jest przecież taki piękny! Proszę, pomóżcie mi spełnić moje marzenia - tak niewielkie, a tak wielkie zarazem... Dziękuję wszystkim z całego serca.

3 423 zł z 10 000 zł
34%
Halina Bieniek, Stalowa Wola

Potrzebuję wsparcia w kolejnej walce z rakiem

Dzień dobry, mam na imię Halina i w chwili obecnej walczę po raz czwarty z rakiem. Dwa poprzednie rzuty dotyczyły raka piersi, ostatnie dwa raka jajnika. Obecnie jestem przed operacją guza nowotworowego z pachwiny i przed czwartym cyklem chemioterapii. Proszę o wsparcie, ponieważ brakuje mi środków na opłacenie kosztownych badań, konsultacji i dojazdów do placówek medycznych. Dziękuję!

1 394 zł z 20 000 zł
6%