Pomóż mi wygrać z rakiem!
Sylwia Marut, Pionki,
numer zbiórki: 111936
Opis zbiórki
Dziękuję wszystkim, którzy mnie tak mocno wspierają duchowo i finansowo :*:* Udostępnienia zbiórki przerosły moje najśmielsze oczekiwania! Pokazaliście, jakie macie dobre serducha! W tak krótkim czasie udało się zebrać już tak wiele! Za to serdeczne wsparcie niech Wam Bóg wynagrodzi i ma w swojej opiece. Z taką mocną ekipą musi się udać wyzdrowieć. Kocham Was!
**************************************************************
Witam!
Mam na imię Sylwia, mam 37 lat. Do nie tak dawna jeszcze, wydawałoby się, że jestem zupełnie zdrową mamą 2-letniego synka.
Moje życie zmieniło się kilka miesięcy temu, gdy usłyszałam od ginekologa słowa: „Musimy operować i to bardzo szybko, nie ma na co czekać". W tamtym momencie moje życie się zatrzymało. Pamiętam doskonale ten pierwszy szok, bezsilność i ciągłe pytania, które dręczyły moją głowę: „Dlaczego ja?”.
Wiedziałam jednak, że muszę podjąć tę nierówną walkę. Muszę żyć! Mam przecież dla kogo…
Zostałam poinformowana, że operacja odbierze mi możliwość posiadania kolejnego potomstwa. Chcąc dać sobie jednak szansę na życie i na bycie obecną w życiu mojego synka, nie zastanawiałam się nawet przez moment. Guzy na jajnikach rosły w zawrotnym tempie i każdego dnia ból nie pozwalał mi normalnie funkcjonować. Dzięki rodzinie i znajomym udało się szybko trafić w odpowiednie ręce. Myślałam, że na tym koniec. Niestety chwilę po operacji słowa, które padły z ust lekarza na nowo ścięły mnie z nóg, a czas ponownie się zatrzymał. Okazało się, że guzy na jajnikach nie są moim największym problemem. Jest nim rak żołądka, który daje przerzuty. W tym miejscu podjęłam po raz kolejny rękawicę do walki i robię to każdego kolejnego dnia.
Jedna diagnoza, która przewróciła moje życie i mojej rodziny do góry nogami... Teraz życie kręci się wokół chemii (wlewy w szpitalu + tabletki w domu), kroplówek, leków, badań i wizyt u lekarzy. Próbuję przy tym, na ile siły pozwalają, być po prostu mamą dla mojego synka i odganiam myśli od choroby. Co nie jest łatwe w obecnej sytuacji.
Niestety lekarze nie są w stanie powiedzieć, czy chemia pomoże, czy tylko spowolni postępy w chorobie.
Ja jednak wierzę w to, że z pomocą Bożą i dobrych ludzi wszystko jest możliwe! Rodzina i przyjaciele wspierają mnie każdego dnia, za co im bardzo dziękuję.
Środki, które uda mi się zebrać, chciałabym przeznaczyć na leki, ale i metody wspomagające ich działanie, na dojazdy i konsultacje u specjalistów.
Będę bardzo wdzięczna za każdą pomoc!
Darczyńcy






Słowa wsparcia