Gdy los podcina ci skrzydła - zbiórka na leczenie raka piersi z przerzutami i rehabilitację
Marta Tajchman, Otrębusy,
numer zbiórki: 112051
Dziennik
Ogromnie dziękuję wszystkim znajomym, nieznajomym i anonimowym za wpłaty na moją zbiórkę i za słowa wsparcia. Jestem już po ostatnim z 6 cykli chemioterapii, teraz jeszcze naświetlania i przez 8 miesięcy co 3 tygodnie wlewy immunoterapii. Największym problemem są teraz dla mnie powikłania po usunięciu węzłów chłonnych – sznur limfatyczny i obrzęk limfatyczny ręki. Ostatnio rękę zaatakowało też zakażenie bakteryjne (róża). Na stałe noszę rękawy i rękawiczki uciskowe (inne na dzień, a inne na noc), których zakup (tylko częściowo refundowany przez NFZ) mogłam sfinansować dzięki Waszym wpłatom. Dużo wydalam też na leki i środki osłonowe (chemia działa toksycznie m.in. na jelita, śluzówki, serce i wątrobę). Odbyłam też 10-dniową rehabilitację na NFZ w NIO Ursynów i z wpłat pokryłam koszt dojazdów (w sumie 600 km). Mój stan psychiczny i sytuacja finansowa są dużo lepsze – w dużej mierze dzięki Wam. Dziękuję!
Opis zbiórki
Nazywam się Marta Tajchman, mam 50 lat, kochającą rodzinę (przed chwilą zostałam babcią najsłodszej wnuczki na świecie), duże grono bliższych i dalszych przyjaciół oraz wiele pasji, z których największą jest przyroda, a zwłaszcza ptaki. Z zawodu jestem tłumaczką, a prywatnie prowadzę bardzo aktywne życie - latem góry, rowery i kajaki, zimą biegówki, a cały rok – zumba, joga, pilates oraz bliskie i dalsze wycieczki z lornetką na obserwacje ptaków.
W 2023 r. po pierwszej w życiu profilaktycznej mammografii dowiedziałam się, że mam raka piersi (który nie był widoczny we wcześniejszych badaniach USG). Po operacji usunięcia zmian w piersi okazało się, że są przerzuty do węzła wartowniczego. 15.04.2024 r. czeka mnie usunięcie wszystkich węzłów pachowych, a później chemio- i radioterapia, a być może kolejna operacja, jeśli wykryte zostaną inne przerzuty (jestem w trakcie diagnostyki).
Chyba mało kto spokojnie przyjąłby taką diagnozę… Ja z powodu związanego z tym stresu leczę się obecnie na nadciśnienie i depresję.
Choroba zbiegła się w czasie z fatalną sytuacją w mojej branży – sztuczna inteligencja drastycznie ograniczyła liczbę zleceń dla tłumaczy. W ostatnim czasie dwukrotnie zawieszałam działalność z powodu braku przychodów. W związku z tym, mimo że otrzymałam miesięczne zwolnienie po operacji, okazało się, że nie przysługuje mi świadczenie chorobowe ani zwolnienie ze składek ZUS (to koszt ok. 2000 miesięcznie – prowadzę własną działalność). Koszty dojazdów na chemio- i radioterapię, nierefundowanych badań i rehabilitacji są więc dla mnie dużym obciążeniem, a po kolejnej operacji i w trakcie leczenia moje możliwości pracy będą jeszcze bardziej ograniczone.
Zawsze byłam samodzielna, nie lubię i nie umiem prosić o pomoc, ale teraz myślę głównie o tym, na jak długo wystarczy mi oszczędności i sił psychicznych. Będę wdzięczna za każdą wpłatę na moją zbiórkę.
Słowa wsparcia