Samotna, aczkolwiek silna mama potrzebuje pomocy
Marta Stachowicz, Ruda Śląska,
numer zbiórki: 111813
Dziennik
Witam w Nowym Roku :)
Mam nadzieję, że Wam się ten rok zaczął dobrze i trzymam kciuki, by tak było cały czas :)
Ja niestety złapałam ostre zapalnie gardła i skończyło się na tym, że po 6 latach musiałam wziąć antybiotyk.
Strasznie mnie osłabił, co skutkowało kolejnym przeziębieniem. Po tym jak stanęłam na nogi, w końcu mogłam się wybrać na USG piersi. No cóż, zmiana jest w dalszym ciągu, lekko się powiększyła, ale lekarze mówią, że nadal nie ma się czym martwić.
Kolejny wlew na kości nie był fajny, tak że w dalszym ciągu nie polecam :P Ból i osłabienie utrzymujące się przez kilka dni - średnia sprawa, ale wiadomo, to ma pomóc, więc nie pozostaje nic innego, jak zacisnąć zęby i przetrwać :)
Tak bardzo chciałabym się pochwalić tym, że udało się chociaż jedną zaplanowaną rzecz załatwić (jak np. naprawa zębów, czy rekonstrukcja), ale sprawy mają swoje tempo i muszę cierpliwie czekać. Zawsze mówię, że nic nie dzieje się bez powodu :) Zobaczę, co się wydarzy. Może specjalnie tak się to wszystko odwleka? Mam nadzieję, że kolejny wpis będzie bardziej optymistyczny :)
Ściskam Was ciepło :) <3
Witam Was Kochani,
długo mnie tu nie było, bo trochę się działo. Zaczęłam przygotowania do rekonstrukcji piersi. Chodzę na kontrolne badania i było wszystko w porządku do ostatniej wizyty. Okazało się, że w drugiej piersi mam jakieś zmiany. Niby na razie do obserwacji i badania kontrolne dopiero w marcu, ale to dzięki Wam będę mogła iść prywatnie zrobić badania, by mieć pewność, że nic złego się nie dzieje. Bardzo Wam dziękuję za wsparcie :*
Dzięki zbiórce nie muszę się martwić, że braknie mi na potrzebne leki. Jestem po pierwszym wlewie na osteoporozę i generalnie nie polecam :P Ból ogromny, ale da się przeżyć, szczególnie że po kilku dniach czułam ulgę w poruszaniu się :) W grudniu kolejny wlew.
Zaś w przyszłym roku w końcu zabieram się za ząbki :D
Obiecuję, że jak będę po badaniach dam znać o wynikach.
Jeszcze raz dziękuję za okazane wsparcie i za dalsze wpłaty :* :* :*
Opis zbiórki
Witam Cię Aniele z wielkim sercem,
mam na imię Marta. Mam 33 lata (jeszcze :D) i jestem dumną mamą cudownego syna, najlepszą siostrą, kochającą ciocią moich Diabełków, prawdziwą przyjaciółką i podobno fajną koleżanką. :)
Moje „zdrowe” życie było pełne ciężkich wyzwań, ale i radości, szaleństwa i śmiechu. Nawet gdy los sprawdzał jak dużo potrafię wytrzymać. Zawsze mogłam liczyć na moją kochaną siostrę, której bym nie oddała za żadne skarby, mimo że się czasem starała, by tak zrobić. :) Ma dwójkę wspaniałych dzieciaków w wieku 6 i 4,5 lat, które są moimi oczkami w głowie. Zawsze lubiłam się nimi zajmować czy bawić aż do utraty tchu.
Największe szczęście, jakie mnie spotkało, to mój syn. Od ośmiu lat wychowuję go sama (obecnie ma 15 lat). Wszystko, co robiłam w życiu, to z myślą o nim. Staram się, by wyrósł z niego dobry mężczyzna. Bardzo lubiłam podróżować z Oktawianem w miejsca, które chciał zwiedzić. Fajnie było słyszeć, jak opowiada, że z mamą jest fajnie, bo się nie nudzi. Dobrze się uczy i jest dojrzały jak na swój wiek.
Uwielbiałam dużo spacerować, tańczyć, obcować z naturą. Wędrówki po górach z moją Justynką, by się zrelaksować, wyciszyć, wygadać czy po prostu śmiać się z braku kondycji i tego, że przecież kanapa i Netflix też jest spoko, a potem dumne pozujące do zdjęć na szczycie – bezcenne.
Zawsze lubiłam rysować, malować czy robić drobne upominki na różne okazje. Czy były to kartki okolicznościowe czy ręcznie malowane szkatułki sprawiało mi to ogromną radochę, ale było to też chwilą na oderwanie się od rzeczywistości, która czasem przytłaczała.
30 listopada 2020 roku dowiedziałam się, że mam raka piersi. Wtedy miałam 31 lat. Akurat myślałam o tym, by przystąpić do egzaminu na prawo jazdy. Śmiałam się, że los nie chce, bym miała prawko, dlatego wymyślił mi raka, żebym długo nie myślała o egzaminach. :D Moi bliscy i znajomi wiadomość o raku przyjęli „na klatę”, ale bardzo się o mnie bali, dlatego lekarzom mówiłam, że się nie martwię, bo mam od tego ludzi. :D
W czasie licznych badań i konsultacji okazywało się, że nowotwór się szybko rozsiewa. Dlatego moje leczenie zaczęło się od chemioterapii, którą przeszłam całkiem nieźle. Może moje odczucie jest takie, ponieważ nie uważałam tego za tragedię, ale jako etap w wojnie, którą miałam zamiar wygrać. Nie wstydziłam się tego, że jestem łysa, bo niby dlaczego?
Prawostronną mastektomie przeszłam bez powikłań. I gdy myślałam, że teraz będzie tylko lepiej, okazało się, że muszę przejść kolejną chemię i zacząć hormonoterapię. Niestety, ta chemia mnie nie oszczędziła. Traciłam siły, ból stawał się naprawdę uciążliwy, a chodzenie i podstawowe czynności zaczynały być wyczynem. Poruszałam się o kuli, bo inaczej nie potrafiłam.
15 kwietnia 2022 roku usłyszałam, że jestem zdrowa. TAK!!! Raczek cycaczek pokonany! Jednak całe leczenie doprowadziło do tego, że obecnie zmagam się z wieloma dolegliwościami. Muszę przyjmować dwa hormony: Reseligo i Glandex, witaminę D3 i wapń na wzmocnienie kości. Do tego przyjmuję leki na wątrobę, dwa antydepresanty. Przez hormony jestem w stanie menopauzy. Mam zaawansowaną osteoporozę i inne problemy z nią związane. Operacja rekonstrukcji piersi na chwilę obecną jest bardzo odległa. Potrzebuję również zrobić protezę, bo mam spore ubytki, a obecnie jedzenie sprawia mi trudności i ból.
Zarabiam najniższą krajową, a alimenty na syna to zaledwie 500 zł. Wszystkie opłaty miesięcznie wynoszą mnie 3100 zł, także niewiele zostaje „na życie”. Nie jestem w stanie opłacić prywatnych wizyt, które pomogłyby w szybszych diagnozach. Przestałam wykupywać leki, które niwelowały skutki uboczne menopauzy i nie tylko, ponieważ muszę mieć te najważniejsze.
Koszt wszystkich leków to ok. 250 zł miesięcznie.
Do tej pory radziłam sobie sama, ale obecna sytuacja mnie nie oszczędza.
Dlatego bardzo proszę o pomoc. Bym mogła dalej leczyć się tak jak powinnam, bym mogła mieć choć namiastkę „dawnego” życia.
Ślę każdemu, kto przeczyta moją historię, uściski. :) Bądźcie zdrowi i dbajcie o siebie i Bliskich.
Słowa wsparcia