Dla Gosi - walka z rakiem
Małgorzata Wiczkowska, Dłutów,
numer zbiórki: 111786
Dziennik
Miesiąc temu kontrolne TK i inne badania potwierdziły koniec względnej stabilizacji. Pojawiły się nowe zmiany na wątrobie. Zabrano mi I linię leczenia, którą miałam do stycznia 2023.
Zaproponowano nowe leczenie, musimy czekać na jego efekt do końca czerwca. Do tego czasu wielka niewiadoma, strach i obawy. Czekają mnie teraz kolejne badania, szukanie skuteczniejszego leczenia.
Proszę z tego miejsca o udostępnianie mojej zbiórki, gdyż to Wasze 1,5 % z podatku oraz indywidualne wpłaty pozwolą mi ma szybsze i dokładniejsze badania oraz pokrycie części leczenia.
Serdecznie dziękuję za nieustające wsparcie z Waszej strony i życzę Wam dużo zdrowia.
Jestem na 13. cyklu leczenia. Pierwsza linia przynosi na dzień dzisiejszy względną stabilizację. Biorąc pod uwagę obecny stan wiedzy medycznej, wiem, że będę leczyć się do końca życia. W efekcie mam wiele skutków ubocznych jak i nowych schorzeń.
To Wasze bezpośrednie wpłaty jak i przekazanie swojego 1,5% z podatku oraz udostępnienia umożliwiają mi pokrycie części kosztów leczenia. Każdą złotówkę wydaję z rozwagą, bo wiem, że będą mi potrzebne przez długi czas.
Bardzo serdecznie dziękuję za nieustające wsparcie z Waszej strony i życzę Wam przede wszystkim dużo zdrowia.
Opis zbiórki
Na imię mi Gosia. Po raz pierwszy od wielu lat byłam z mężem na krótkich wakacjach. Jeszcze nie zdążyłam się nacieszyć z wypoczynku, a znalazłam małą zmianę w lewej piersi. No i się zaczęło... Mammografia, USG, wizyty u kolejnych lekarzy. Coraz częściej padało słowo "rak", ale cały czas nie było pewności. Przyszły święta, były smutne i nerwowe.
Wreszcie nadszedł 29 grudnia 2022 i wizyta u onkologa. Wyniki biopsji potwierdziły moje obawy. Mam raka piersi hormonozależnego. Najpierw szok, niedowierzanie, pytanie "dlaczego ja?". Nigdy nie paliłam, stronię od alkoholu, wykarmiłam piersią dwie córki. Jedyne co mogę sobie zarzucić to moja nadwaga. Wpadłam w wir kolejnych badań, diagnoz, wizyt u lekarzy. Zrobiło się tak dynamicznie, że nawet nie było, kiedy się załamać. Okazało się, że rak jest szybki i nie próżnuje, zdążył zaatakować węzły chłonne i wątrobę. Wszystko poszło dynamicznie, w niecały miesiąc od feralnej diagnozy jestem na pierwszym cyklu chemii.
Całe dotychczasowe życie raczej mnie nie rozpieszczało. Mój kochany Tato zmarł, kiedy miałam 14 lat. Jedyną pokrewną mi duszą był kolega z podstawówki, stał się moim chłopakiem, a dzisiaj jest moim mężem, ojcem moich córek i dziadkiem naszych wnuków. Pracujemy oboje od czasu, zanim jeszcze osiągnęliśmy pełnoletniość. Pasją mojego życia jest moda, projektowanie, szycie odzieży. Przez wiele lat pracowałam w szwalniach. Kilka lat temu postanowiłam spróbować własnych sił. Nie było łatwo, mieszkam we wsi wykluczonej komunikacyjnie. Jednak znalazły się osoby, których to nie odstraszyło. Pojechaliśmy na wczasy, bo zaczęliśmy wychodzić na finansową prostą. Teraz pewnie znów upłyną lata, zanim gdzieś pojedziemy...
Większość z Was, a na pewno osoby chore wiedzą, że na raka nie choruje tylko diagnozowana osoba, ale cała jego rodzina. Często choroba ta trapi naszych przyjaciół. Mam to szczęście, że czuję wielką pomoc i zaangażowanie od wszystkich bliskich mi osób. Mąż z córkami, rodzina i przyjaciele sprawiają, że czuję się bezpieczna i pewna zwycięstwa.
Każdą złotówkę, którą postanowicie wspomóc moją walkę z chorobą, wykorzystam najlepiej, jak będę potrafiła. Do tej pory największe wydatki związane są z podróżą. Każdorazowy wyjazd związany z chorobą to min. 60 km. Na drugim miejscu na razie są leki, ale wiem że będę potrzebowała także środków na rehabilitację, leczenie stomatologiczne, może psychologa, suplementację i badania.
Słowa wsparcia