Na ten moment zawieszam zbiórkę. Dziękuję!
Ewa Cal, Ostrzeszów,
numer zbiórki: 110437
Dziennik
Opis zbiórki
Na ten moment zawieszam zbiórkę. Dziękuję!
---
Witam, mam na imię Ewa. Mam 52 lata, męża, dwoje dorosłych dzieci i 3,5-letnią wspaniałą wnusię.
Zachorowałam w 2009 roku. W pełni zdrowa i silna, pełna życia kobieta nagle zamieniła się w bezsilną. Diagnoza była okrutna, rak jajnika. W trakcie pierwszej, bardzo rozległej operacji wycięto mi część jelita, otrzewną, wyrostek. Gdy organizm doszedł do siebie po operacji, zastosowano u mnie chemioterapię - bardzo wierzyłam, że to koniec mojej przygody z rakiem.
Niestety były następne chemie, a w 2014 roku kolejna operacja, tym razem węzłów chłonnych pachowych prawej ręki. Od tego czasu cierpię z powodu zbierającej się chłonki, która wymaga ciągłego drenażu limfatycznego, aby utrzymać sprawność ręki. Masaże w profesjonalnych gabinetach są pomocne, niestety żeby dawały odpowiednie rezultaty, muszą być wykonywane codziennie (czasem kilka razy), wiąże się to z ogromnymi kosztami finansowymi. Najlepszą opcją, zdaniem lekarza prowadzącego, byłoby posiadanie urządzenia do drenażu limfatycznego w domu. Koszt takiego sprzętu nie jest mały i wynosi ok. 2500 zł. Obecnie jest to dla mnie kwota nieosiągalna, przez co borykam się z częstymi zastojami limfy i bólami ręki, które nierozmasowane i nieleczone mogą doprowadzić nawet do zakrzepicy.
Podczas chemii czwartego rzutu w 2016 miałam dwa wstrząsy anafilaktyczne i konieczna była reanimacja i szybka zmiana chemii. We wrześniu 2017 r. potwierdziły się moje najgorsze obawy i lekarz prowadzący wykrył nowe przerzuty. Konieczne było zastosowanie kolejnego cyklu chemii. Mimo to wciąż wierzę, że ta walka skończy się dla mnie zwycięstwem.
Moja codzienność to nie tylko walka z nowotworem. Choruję również na nadciśnienie tętnicze, astmę, niedosłuch (który się pogłębia po każdym cyklu chemii). Leczenie cystostatykami spowodowało u mnie neutropenię, co objawia się silnymi bólami stawów i mięśni. Aby utrzymać mój organizm w dobrej formie, przyjmuję sporą dawkę leków. Moja renta jest zbyt niska i czasem stoję przed ciężkim wyborem, leki czy odpowiednia dieta. Aktualnie doszły jeszcze dojazdy do szpitala, mam do pokonania ponad 180 km w jedną stronę. Dodatkowo diagnostyka, konsultacje i badania, wszystko po to, aby leczenie było trafione i dało najlepszy rezultat.
Przez te wszystkie lata walczę, bo wierzę, że w końcu „lokator” się „wyprowadzi” na dłużej, a może na zawsze? Mam dla kogo żyć - dla kochającej rodziny i dla mojego „małego słoneczka”, żeby jak najdłużej słyszeć: „Niespodzianka, to ja Lila”.
Dzięki wpłatom od dobrych ludzi zakupiłam już nowy aparat słuchowy, który ułatwia mi kontakt ze światem. Chciałabym jeszcze zebrać fundusze na zakup sprzętu do drenażu limfatycznego i móc odzyskać namiastkę normalności w trakcie i po leczeniu. Niestety sprzęt ten jest dla mnie w tej chwili marzeniem. Przez te wszystkie lata dawałam radę i nikogo nie prosiłam o pomoc. Dziś wiem, że muszę, żeby jak najdłużej rak nie wrócił.
Za każde choćby najmniejsze wsparcie - DZIĘKUJĘ!
Słowa wsparcia