Rak dał przerzut do mózgu, zaraz po zakończonym leczeniu
Anna Konon, Bytom,
numer zbiórki: 111669
Dziennik
Kochani, bardzo Wam dziękuję za pomoc okazaną przy zebraniu środków na dwie komercyjne operacje. Obie się odbyły. Poddałam się zespoleniu naczyń limfatycznych, dzięki czemu uniknę obrzęku ręki i zachowam jej sprawność. Przeprowadzono też u mnie podskórną mastektomię z rekonstrukcją, żeby uniknąć raka w drugiej piersi.
W grudniu 2022 r. zakończyłam leczenie uzupełniające i myślałam, że to już koniec. Ogłosiłam światu, że jestem zdrowa, po czym wylądowałam w szpitalu. Rak dał przerzut do mózgu.
Aktualnie jestem po naświetleniach w Lublinie. Od razu sama wzięłam sprawy w swoje ręce. Rozmawiam z najlepszymi lekarzami neurochirurgii i onkologii klinicznej, tylko że to wszystko to wizyty prywatne i już nie w miastach ościennych. Mowa w tej chwili o Lublinie i Warszawie. W Gliwicach wszystko przede mną, ale już sobie przygotowuję grunt i wiedzę, jak rozmawiać z lekarzami.
Jestem po 6 podaniach Kadcyli. Jeszcze 8 przede mną.
Wszystko szło sprawnie do momentu, aż znaleziono u mnie podejrzaną zmianę na jajniku. Miałam już w ręku skierowanie na usuwanie obu jajników i macicy. Szukałam najlepszego lekarza, który przed operacją lepiej postawi diagnozę. Znalazłam! Stanęło na tym, że zmiana nie wykazuje cech złośliwych, ale musi być usunięta. Operację zaplanowano na listopad. Za kilka tygodni czeka mnie kontrola, jeśli zmiana nie będzie wyglądała gorzej, to zostajemy w trybie planowym, jeśli będzie inaczej, wdrożymy tryb pilny.
Jak widać ciągle coś wyskakuje po drodze. Chciałabym móc wierzyć, że z końcem roku powiem: JESTEM ZDROWA, RAKA JUŻ NIE MA.
Miałam w planach powtórzyć badanie Maintrack, które liczy komórki rakowe będące w krwioobiegu (z nich tworzą się przerzuty). To badanie to koszt 3500 zł, próbka krwi wysyłana jest do Niemiec. Na ten moment nie wiem, czy to badanie ma sens, więc poczekam na koniec roku.
Opis zbiórki
ROK 2023
Po półtorarocznym leczeniu nie zdążyłam nacieszyć się zdrowiem i spokojem. Tuż przed Walentynkami trafiłam do szpitala z silnym, utrzymującym się od dwóch tygodni bólem głowy. Okazało się że mimo leczenia rak dał przerzut do mózgu. Guz 2,7 cm na szczęście operacyjny. Poruszyłam niebo i ziemię i zakwalifikowałam się na naświetlania (frakcjonowaną stereoradiochirurgię) tego guza w Lublinie. Doświadczenie lekarzy i sprzęt, jaki jest tam dostępny, dają w moim przypadku DUŻE SZANSE NA SUKCES TEJ METODY! Opcję z operacją wolę zostawić jako ostatnią.
Czeka mnie dalsze leczenie, które na razie jest mi nieznane, ponieważ czekam na termin wizyty kontrolnej w NIO Gliwice. Boję się zwlekać, skoro przerzut pojawił się pomimo leczenia... Przerażające. W tej chwili jestem bez leczenia od ponad 2 miesięcy.
Konsultuję się prywatnie i już nie tylko w miastach ościennych. Prywatne wizyty i dojazdy do Lublina i Warszawy generują ogromne koszty, ale szukam pomocy u lekarzy, którzy nie pracują tylko systemowo. To prawdziwe szczęście trafić do lekarza, który nie boi się działać nieszablonowo i podchodzi do pacjenta naprawdę indywidualnie.
ROK 2022
Mam na imię Ania i mam 34 lata. Do niedawna czułam się spełnioną osobą. Miałam pracę, którą bardzo lubiłam - prowadziłam swoją działalność w handlu odzieżą. Natomiast przede wszystkim miałam przy sobie miłość mojego życia. W Arturze zakochałam się już w gimnazjum. Moje największe szczęście to dwie wspaniałe córeczki, aktualnie mają 3 i 11 lat. Całe to moje życie zaczęło się burzyć na początku 2020 r. Przez pandemię i lockdowny miałam problemy z działalnością. Najgorsze wydarzyło się w Wielki Piątek... Mój Ukochany zginął w wypadku komunikacyjnym. Ja straciłam cudownego faceta, a moje dziewczynki kochającego tatusia. Mój świat się wtedy zawalił. Myślałam, że już nie dam rady się z tego pozbierać. Moje życie właśnie się skończyło. Ale musiałam... dla moich dzieci. Małymi krokami i ciężką pracą dawałyśmy radę dzień po dniu.
Kolejny cios otrzymałam niedługo potem, bo był czerwiec 2021 r. Wyczułam wypukłość na prawej piersi, przestraszyłam się i szybko umówiłam się na USG piersi. Zamarłam, kiedy lekarz wykonujący badanie powiedział, że w piersi jest guz o wielkości 2,5x3 cm i węzły chłonne też są zajęte. Od razu wdrożyliśmy wszystkie procedury mające na celu jak najszybciej rozpocząć leczenie. Przechodziłam ogromne kryzysy podczas diagnozy. Tata dzieci nie żyje, a ja jestem śmiertelnie chora... JA MUSZĘ DLA NICH ŻYĆ!!! Pracowałam do ostatniego dnia diagnozy, która trwała 2,5 miesiąca.
Poddałam się w trakcie czerwonej chemii, która dała mi popalić. Nie byłam w stanie nic zrobić, nie byłam w stanie wstać z łóżka, nie byłam w stanie żyć. Wylądowałam w szpitalu z neutropenią (miałam prawie zerowy stan białych krwinek). Byłam 7 dni w całkowitej izolacji. Przyjęłam dopiero dwie dawki chemii, a kolejne były pod dużym znakiem zapytania. Myślałam, że ta chemia mnie wykończy. Pani doktor onkolog kliniczna, która mnie prowadziła, powiedziała że dawno nie widziała tak wrażliwego na chemię przypadku. Na szczęście udało się. Całą chemię, czyli 4 czerwone, potem 12 białych plus blokada anty Her (mam raka nieluminalnego Her2 dodatniego) przeszłam biorąc zastrzyki na pobudzenie wzrostu białych krwinek.
Wypadły mi moje długie włosy, schudłam 12 kg, miałam ogromne problemy z nieustającym bólem żołądka i zepsuł mi się wcześniej idealny wzrok, ale walczyłam i przetrwałam! Ze względu na to, że guz był zbyt blisko skóry i mięśnia piersiowego (przed podaniem chemii guz miał już 7x5,5 cm), musiałam poddać się mastektomii radykalnej i usunięciu 11 węzłów chłonnych.
Teraz czeka mnie rehabilitacja i radioterapia. Ponieważ mam problemy z krążeniem (3 razy usuwane żylaki kończyn dolnych), lekarz zalecił mi wykonanie zespolenia naczyń limfatycznych, żeby uniknąć obrzęku w ręce, w której usunięto mi węzły chłonne. Niestety operacja zespolenia naczyń limfatycznych jest operacją komercyjną i kosztuje 30 tysięcy złotych. Muszę jak najszybciej wrócić do sprawności i do pracy. Ze względu na to, że chora była prawa strona, obawiam się o sprawność w tej ręce i możliwość pracy na pełnych obrotach, do której byłam przyzwyczajona. Dotąd byłam bardzo aktywną osobą. Ponadto rak którego miałam, był rakiem zrazikowym, czyli takim, który lubi się przenosić do drugiej piersi. Nie dam rady przejść przez to piekło jeszcze raz, więc chciałabym się poddać profilaktycznej mastektomii drugiej piersi, której koszt to prawie 20 tysięcy złotych. Chemia bardzo wykończyła mój organizm. W tej chwili muszę pomóc mu w regeneracji, zadbać o wypłukanie chemii i dostarczenie witamin i minerałów. Sama suplementacja i badanie poziomu witamin w organizmie to kilkaset złotych miesięcznie. Ciągle diagnozuję powód tak szybkiego i ogromnego pogorszenia wzroku. Czeka mnie wizyta w poradni rogówki oka. Zaczęłam nosić okulary -3,5 na jedno oko i - 2,5 na drugie. Nie wykryto u mnie mutacji genowej w badaniach NFZ. Powtórzyłam je prywatnie (koszt 2000 zł). Nikt w mojej rodzinie nie chorował na raka, a ja tak młoda i jestem pierwsza. Na wyniki nadal czekam. Robiłam także badanie, w którym liczone są komórki rakowe we krwi. Próbka wysyłana jest do Niemiec. Takie badanie kosztowało mnie prawie 4000 zł. Na szczęście wynik był zadowalający. Żeby badanie miało sens, muszę je powtarzać co 6-8 miesięcy, aby kontrolować spadek bądź wzrost tych komórek rakowych w obiegu krwionośnym (z nich powstają przerzuty). Zabiegam także o rezonans głowy, ponieważ rak Her dodatki jest rakiem który najczęściej atakuje OUN (mózg). Niestety lekarze na NFZ nie są skorzy do wydawania takich skierowań. Prywatnie badanie plus wizyta u neurologa to koszt 750-850 zł.
Proszę o wsparcie mnie w tej walce. Muszę być zdrowa i sprawna dla moich córek, bo mają tylko mnie. :-(
Dziękuję.
Słowa wsparcia