Chcę stanąć na nogi - na rehabilitację po porażeniu kończyn dolnych!
Agata Karpińska, Stalowa Wola,
numer zbiórki: 112332
Dziennik
Kochani Darczyńcy!
Wiem, że są tu moi klienci, którym miałam przyjemność przygotowywać dokumenty do budowy domu lub/i prowadzić budowę, są moi znajomi z podstawówki, gimnazjum i liceum, a nawet ich rodzice, czy rodzeństwo, znajomi ze studiów i ich rodziny, znajomi mojego męża, mnóstwo ludzi, którzy dobrze mi życzą i to jest dla mnie ogromne wsparcie!
Ta zbiórka, jej tempo i "rozmach" ;-), przeszła moje najśmielsze oczekiwania, ba! Ona mnie totalnie zaskoczyła i zadziwiła i nie tylko mnie, ale też moich najbliższych.
Dziękuję Wam z całego serca za to wsparcie. Słowo "dziękuję" brzmi tu banalnie, ale ja nie znajduje na to słów.
Zbiórka daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa, bo wiem, że moja rehabilitacja nie będzie zagrożona ze względów finansowych, ale też daje mi to ogromne wsparcie mentalne, że tylu ludzi dobrze mi życzy, modli się i pamięta o mnie. Chciałabym jakoś Wam się odwdzięczyć za to dobro, które mnie spotyka, ale wiem, że nie dam rady. Jedyne co mogę, to wiedzcie, że pamiętam o Was w codziennej modlitwie.
Opis zbiórki
W lutym byliśmy z rodziną na wakacjach na Malcie, chodziliśmy na wycieczki, lekko bolały mnie plecy. Po powrocie źle się czułam, myślałam, że to nerwobóle, ale zbierała mi się woda w brzuchu i, jak się okazało również w osierdziu i opłucnej. Miałam odbarczoną wodę z osierdzia, co przyniosło mi ogromną ulgę, ale okazało się, że to dopiero początek.
Po tym ból pleców był dużo silniejszy, a tomografia wykazała, że mam złamany kręgosłup w odcinku piersiowym i liczne zmiany przerzutowe na kręgosłupie.
Zaczęło się poszukiwanie źródła, ale diagnoza okazała się bardzo trudna. Ostatecznie zrobiono mi operacje na kręgosłup, stabilizującą złamane kręgi i pobrano próbki do biopsji.
W międzyczasie guzy urosły i spowodowały porażenie nóg. Zostałam przykuta do łóżka. A diagnoza okazała się bardzo trudna. Angiosarcoma, nieuleczalny złośliwy nowotwór naczyń krwionośnych.
Mimo mojego bardzo ciężkiego stanu, postępującego paraliżu, koszmarnego bólu starałam się myśleć optymistycznie. Mam dwójkę cudownych dzieci, 10-letnią Helenkę i 7-letniego Rysia, mam dla kogo żyć i chcę żyć. Wiara, rodzina, ogromne wsparcie bliskich, to dawało mi siłę.
Zastosowana radioterapia i chemioterapia działają, mój stan się poprawia, jestem obecnie w domu, rehabilituję się, żeby odzyskać sprawność. Nie poddaję się, mimo że słyszałam od lekarzy, że mogę już nie chodzić. Dla Boga nie ma nic niemożliwego i tego się trzymam. Codziennie myślę pozytywnie. Każdy dzień jest dla mnie CUDEM.
Jestem pod opieką lekarza i pielęgniarki w ramach hospicjum domowego. Z hospicjum również mam zapewnioną rehabilitację, ale tylko maksymalnie 2 razy w tygodniu. Nie mogę korzystać z innej refundowanej opcji, bo takie są zasady finansowania NFZ. Dwa dni w tygodniu to zdecydowanie za mało w moim przypadku. Z Waszych wpłat będę mogła opłacić prywatnego fizjoterapeutę i, mam nadzieję, wkrótce stanąć na nogi.
Darczyńcy





Słowa wsparcia