Zbiórki

Monika Igielska, Kraków

Na leczenie, leki dojazdy do szpitala I przychodni

Drodzy Darczyńcy, Rodzino, Przyjaciele, Znajomi Minęło już ponad 3 lata, od kiedy rozpoczęła się moja Walka o zdrowie i życie. Choroby, które powstały po operacji onkologicznej raka, nadal pustoszą mój organizm. Pojawiły się również nowe schorzenia. 17.02. 2025 czeka mnie operacja usunięcia tętniaka w głowie, której się bardzo boję. Następny zabieg to endoproteza kolana lewego - operacja w lipcu. Choroby, z którymi się zmagam to: łuszczyca, cukrzyca, marskość wątroby, łuszczycowe zapalenie stawów, problem z tarczycą (duże tsh), neuropatia, dna moczanowa. Koszt leczenia jest ogromny. Jestem z tym wszystkim sama, ostatnio przeżyłam tragedię, bo 26.11.2024 zmarł mój Mąż - na raka. Zostałam sama. Jestem załamana, nie wiem, jak dalej żyć. Mimo wszystko WALCZĘ. ❤️ JESTEM BARDZO WDZIĘCZNA WAM WSZYSTKIM ZA OKAZANE SERCE I POMOC. ❤️ BEZ WAS NIE DAŁABYM RADY.❤️ BARDZO PROSZĘ O DALSZE WSPARCIE I PRZEKAZANIE 1,5 % PODATKU NA MOJĄ ZBIÓRKĘ. ZA KAŻDĄ OKAZANĄ POMOC Z SERCA DZIĘKUJĘ! ❤️ Monika --- Dzień dobry. Nazywam się Monika Igielska, mam 56 lat, mieszkam w Krakowie. W czerwcu 2021 roku zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór trzonu macicy. 16.07.2021 przeszłam operację w Krakowie w Szpitalu na Klinach. Leczenie trwa do teraz, ponieważ wykryto nowe zmiany koło cewki moczowej. Po operacji onkologicznej powstały u mnie nowe choroby tj. łuszczyca, łuszczycowe zapalenie stawów, cukrzyca, marskość wątroby, problem z nerkami. Pojawiły się również dwa guzy na tarczycy, które były operowane w styczniu 2023 r. po lewej stronie, a w październiku 2023 r. po prawej. Dodatkowo powstał naciek, który jest diagnozowany (TK). Leczenie - często prywatne - leki, dojazdy do szpitali i przychodni pochłaniają ogromne pieniądze. Stąd moje prośba do Państwa o wsparcie na zbiórce lub przekazanie 1,5% dla mnie, bym mogła nadal się leczyć i żyć. Dziękuję, Monika Igielska

19 137 zł z 30 000 zł
63%
Ewa Grygiel, Lipno

Ewa walczy z nowotworem i o powrót do pełnej sprawności

Ewa ma 40 lat, jest mężatką oraz mamą Zuzi (4 lata) i Stasia (2 lata). Jeszcze niedawno była wesołą, uśmiechniętą i pogodną osobą, kochającą zabawę z dziećmi oraz podróże po świecie, jazdę na rowerze, nartach. Niestety, ale od tegorocznych Świąt Wielkanocnych Ewa nie może chodzić i obecnie leży w łóżku. Zdiagnozowano u niej czerniaka, który zaatakował jej kręgosłup, powodując niedowład od pasa w dół. Dał też przerzuty na płuca i wątrobę. Obecnie zaczęliśmy długą i ciężką walkę z chorobą i powrotem do sprawności. Chcemy zapewnić Ewie środki do kontynuowania leczenia, rehabilitację oraz co najważniejsze - zakup windy do domu oraz przystosowania go pod potrzeby Ewy. Marzeniem Ewy jest patrzeć, jak rozwijają się jej dzieci i uczestniczyć w ich wychowaniu, ale teraz sama potrzebuje wsparcia i pomocy. Walczymy dla niej i jej dzieci. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, żeby spełnić jej marzenie...

44 081 zł z 55 000 zł
80%
Beata Woźniak, Piastów

Proszę o pomoc w walce z rakiem. Zbieram na leki i rehabilitację.

Mam na imię Beata. Mam cudowną rodzinkę: męża, dzieci i dwa największe skarby - wnusie: Natalkę (4 latka) i Marcelinkę (2 latka). To właśnie dla nich CHCĘ i MUSZĘ walczyć z "dziadem", który się we mnie zadomowił. W maju 2019 usłyszałam diagnozę - nowotwór szyjki macicy płaskonabłonkowy złośliwy nieoperacyjny. Szok i niedowierzanie, ponieważ 10 miesięcy wcześniej robiłam cytologię - wynik badania grupa 1 (brak niepokojących objawów komórek nabłonka). Od czerwca przeszłam przez szereg badań, wstępnie zaproponowano mi leczenie radioterapią, następnie chemioterapię. Ostatnie badanie PET wykluczyło jednak możliwość zastosowania radioterapii ze względu na liczne powiększone węzły chłonne. W sierpniu rozpoczęłam chemioterapię. Podczas wizyty lekarz prowadzący poinformował mnie, że w moim przypadku mógłby być zastosowany lek, który zwalcza komórki nowotworowe i jest bardzo skuteczny, niestety jest NIEREFUNDOWANY w przypadku raka szyjki macicy. Wstępnie ustalone miałam 8 sesji co 3 tygodnie chemioterapii, podczas których powinnam mieć podawany ten właśnie lek. Dzięki wpłatom ludzi o dobrym sercu miałam rozpocząć kurację wyżej wymienionym lekiem, jednak po dwóch dawkach chemioterapii we wrześniu 2019 przeszłam udar mózgu. W jego efekcie zostałam częściowo sparaliżowana, przestałam chodzić i straciłam władzę w jednej ręce. Pojawiły się również ataki epilepsji. W obecnym stanie zdrowia leczenie dotychczasowym lekiem jest niewskazane, lecz pieniądze które zostały wpłacone, pozwalają mi na zakup leków niezbędnych do walki z chorobą. Pomogły mi także w częściowym odzyskaniu sprawności fizycznej. Dzięki zabiegom rehabilitacyjnym, które musiałam podjąć bezpośrednio po udarze, mogę chodzić oraz częściowo odzyskałam władzę w ręce. Łączny miesięczny koszt rehabilitacji to około 1000 zł, zakup leków to także wydatek w wysokości 1000 zł. Mój zasiłek chorobowy wypłacany przez ZUS wynosi tylko 1500 zł miesięcznie. Gdyby nie finansowe wsparcie ludzi, nie byłabym w stanie opłacić lekarstw i rehabilitacji. Zwracam się do wszystkich o wielkim serduchu o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej na dalsze leczenie.

14 043 zł z 25 000 zł
56%
Ewa Gramlewicz, Żnin

Na leki dla Ewy

Witam, mam na imię Ewa. Jestem samotną emerytką. Choruję od czterech lat na nowotwór jelita grubego z przerzutami. Przeszłam w tym czasie trzy operacje. Choroba odebrała mi siły do codziennego życia, jednak staram się funkcjonować. Przed chorobą prowadziłam aktywny tryb życia. Lubię wycieczki piesze i rowerowe. Uczęszczałam na zajęcia ruchowe dla seniorów. Chciałabym jeszcze móc do tego wrócić. Mam dwoje wnuków, dla których chciałabym jeszcze być babcią. Do tej pory radziłam sobie sama z pomocą rodziny. Jednak obecnie jestem zmuszona do przyjmowania dodatkowego leku, za który muszę płacić sporą kwotę. Jest to za duże obciążenie dla mnie jako emerytki. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc w zebraniu środków na moje leczenie. Z góry dziękuję za wszelką pomoc!

12 973 zł z 24 000 zł
54%
Agnieszka Małecka, Racibórz

Odzyskać samodzielność, odzyskać życie

Witam, mam na imię Agnieszka, mam 42 lata i jestem mamą dwóch cudownych chłopaków: 14-letniego Szymona i 10-letniego Kamila, których sama wychowuję. Kiedy w sierpniu 2019 r. usłyszałam diagnozę: rak piersi z przerzutami do węzłów chłonnych, mój świat się zawalił. Po pierwszym szoku postanowiłam walczyć. Walczyć, bo miałam dla kogo!!! Leczenie zaczęłam od półrocznej agresywnej chemioterapii, przez którą straciłam włosy, brwi i rzęsy. Dałam radę! Na kolejnym konsylium podjęto decyzję o radykalnej mastektomii z usunięciem węzłów pachowych. Załamałam się perspektywą utraty kolejnego atrybutu kobiecości. Wtedy od jednego z lekarzy usłyszałam: „ Albo zdrowie, albo estetyka”. Wybrałam zdrowie (operacja odbyła się 11.05.2020 r.). We wrześniu 2020 przeszłam serię 20 naświetlań. Od października 2020 hormonoterapia oraz nierefundowane wlewy z kwasu zoledronowego. Choroba zabrała mi już nie tylko pierś, ale moją pasję, jaką było fryzjerstwo. Teraz próbuje odebrać mi samodzielność. Po mastektomii sprawność mojej prawej ręki została mocno ograniczona. W ostatnim czasie jej stan znacznie się pogorszył, ponieważ pojawił się obrzęk limfatyczny oraz ból uniemożliwiający normalne funkcjonowanie. Są dni, kiedy nie jestem w stanie utrzymać długopisu lub widelca, o odkręceniu słoika czy umyciu głowy nie wspominając. Pojawiła się szansa, by poprawić sprawność ręki. W czerwcu 2021 r. byłam na konsultacji u dr Maliszewskiego (pioniera w Polsce w chirurgicznym leczeniu obrzęku limfatycznego) i zostałam zakwalifikowana do dwóch zabiegów: zespolenia limfatyczno-żylnego oraz rekonstrukcji piersi płatem DIEP z jednoczesnym przeszczepem węzłów chłonnych. Niestety czas oczekiwania na NFZ na zespolenie limfatyczno-żylne to na dzień dzisiejszy ok 10 lat – to czas, po którym może być dla ręki za późno. Jedynym wyjściem jest operacja poza NFZ – prywatnie, która może odbyć się już za 1-2 lata. Jej koszt to 25 tys. zł. Do tego dochodzi intensywna rehabilitacja przed i po zabiegu, nie tylko manualna z rehabilitantem, ale również kompresoterapia, plus koszt wizyt i badań kontrolnych (min. 5 wizyt w okresie 12 miesięcy po operacji) oraz pobytu i dojazdów (ok. 700 km – trasa Racibórz- Słupsk lub Gdańsk). Przez dwa lata mojej walki z rakiem próbowałam sobie radzić sama. Niestety „setki” badań, wizyty u specjalistów, rehabilitacja, suplementy wzmacniające odporność, dojazdy do oddalonych o ok. 80 km Katowic kilka razy w miesiącu oraz pokrywanie kosztów nierefundowanego przez NFZ leczenia wyczerpały moje możliwości finansowe i nie jestem w stanie sama pokryć kosztów operacji. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą się uda. Z góry dziękuję za każdą cegiełkę oraz udostępnienie zbiórki. Trzymajcie za mnie kciuki! Agnieszka

20 912 zł z 32 000 zł
65%
Małgorzata Sobczyńska, Poznań

Noworoczny pech

Pod koniec 2024 moje spokojne i dość poukładane życie nagle wywróciło się do góry nogami. A wszystko zaczęło się od tego, że nie mogłam wejść po schodach! Wszelkie codzienne czynności, praca, a także aktywność fizyczna stały się niemożliwe z powodu duszności. Po dwóch hospitalizacjach otrzymałam diagnozę: pierwotny chłoniak śródpiersia z dużych komórek B. Dość szybko rozpoczęłam chemioterapię. Trudno mi się było odnaleźć w nowej rzeczywistości, z chorobą odbierającą siły i sprawiającą, że działam tylko "na pół gwizdka". Wyniszczony chemią system immunologiczny poddawał się infekcjom, zmuszając mnie do spędzania czasu w domu, na zwolnieniu. Niestety Nowy Rok rozpoczął się od kolejnego ciosu - mimo wcześniejszych zapewnień i obietnic nie przedłużono mi umowy w pracy... Zostałam więc bez źródła dochodów i - co najgorsze w obecnej sytuacji - bez ubezpieczenia zdrowotnego. A kolejna chemia już za moment... Ze względu na zdrowie, poszukiwanie nowej pracy i rejestracja na bezrobociu na razie nie są możliwe. Otrzymałam orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Niedawno zdiagnozowano u mnie zakrzepicę i zatorowość płucną, co doprowadziło do kolejnych hospitalizacji i skutecznie unieruchomiło mnie w domu, w łóżku. Z pełnej energii osoby stałam się nagle kimś, kto potrzebuje pomocy przy codziennych czynnościach. Zwracam się z prośbą o wsparcie finansowe. Pomoc społeczna, niestety, okazuje się niewystarczająca. Zostałam sama z synem i chorobą, która obecnie uniemożliwia mi normalne życie. Leczona od lat depresja nie sprzyja pozytywnemu nastawieniu. Koszty leków wynoszą ponad 500 zł miesięcznie. Sześć cykli chemioterapii przyniosło częściową remisję choroby. Niestety guz w śródpiersiu nadal jest spory, uciska płuca i powoduje męczący kaszel. Czeka mnie kilka tygodni radioterapii. Czy przyniesie ona spodziewany skutek? Marzę o powrocie do normalności, aktywności i życia bez trosk. Nie mam wielkich pragnień – choć obecnie nawet myśl o zobaczeniu syna zdającego maturę w przyszłym roku wydaje się zbyt odległa...

8 738 zł z 20 000 zł
43%
Jacek Kozyra, Pruszcz Gdanski

Na ciągłą rehabilitację

Nazywam się Jacek Kozyra, mieszkam wraz z żoną i siedemnastoletnią córką w Pruszczu Gdańskim. W lipcu 2017 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy (chrzęstniakomięsak) w kręgosłupie. Rokowania, jakie usłyszałem w Akademii Medycznej w Gdańsku, to paraliż i śmierć w najbliższym czasie. Powiedziano mi, że jeżeli znajdę neurochirurga, który podejmie się tej operacji, mam szanse żyć. Byłem u sześciu neurochirurgów w Polsce, nikt nie chciał podjąć się tej operacji. Z pomocą profesora z Akademii zacząłem szukać pomocy za granicą. Udało nam się skonsultować z lekarzem w Narodowym Centrum leczenia schorzeń kręgosłupa w Budapeszcie, który ma bardzo duże doświadczenie w operacjach tego typu nowotworu tak umiejscowionego. Powiedział, że jest w stanie mnie zoperować, jednak by mogło się to odbyć, musi wpłynąć pełna kwota tj. 46 tys. EURO na konto szpitala. Oczywiście pieniądze pożyczyłem, ponieważ czas tutaj odgrywał bardzo ważna rolę i 16.08.2017 przeszedłem operację całkowitej resekcji guza. Usunięto guza w jednym kawałku z zapasem zdrowej tkanki, co było najważniejsze i czego w Polsce nikt nie chciał się podjąć. Wycięto mi trzy kręgi kręgosłupa, trzy przylegające żebra po 10 cm, trzy wypustki nerwowe i wykonano plastykę opony twardej. Niestety podczas operacji doszło do częściowego uszkodzenia rdzenia kręgowego w odcinku piersiowym na skutek niedokrwienia. Ubiegałem się o zwrot kosztów w NFZ, ale niestety nie otrzymałem refundacji. Od tego czasu minęło już ponad dwa lata. Od wysokości klatki piersiowej mam niedowład prawostronny, spastyki i brak czucia. Dzięki nieustannej rehabilitacji jestem samodzielny, chodzę o dwóch kulach. Przed operacją pracowałem, dziś jest to niemożliwe, wszystko spadło na moją żonę. Moja sprawność jest uzależniona od ciągłej rehabilitacji. Zbiórkę organizuję przede wszystkim na rehabilitację i wyjazd do ośrodka na turnus rehabilitacyjny. Jeśli możesz pomóc - serdecznie dziękuję. Jacek

38 738 zł z 50 000 zł
77%
Magda Hayder, Warszawa

Zbiórka na leczenie onkologiczne i rehabilitację

Mam 43 lata i wspaniałą, jedenastoletnią córkę Polę, oraz nowotwór złośliwy piersi, stopień złośliwości – G3. Od razu zdecydowałam się na wszystko. Mam za sobą 16 sesji chemii, wkrótce czeka mnie operacja. Potem radioterapia. Wreszcie pięć do dziesięciu lat leczenia hormonalnego. Na razie medycyna potrafi tyle. To nie pierwsza operacja. Minęły raptem cztery lata od czasu, gdy przeszłam ryzykowną operację kręgosłupa. Dwa lata temu kolejną. Potem rok intensywnej rehabilitacji i mogłam wrócić do pracy. Miałam plany jak wszyscy. Więcej podróżować, więcej się śmiać, więcej zarabiać, może wreszcie znaleźć chłopaka. Talent Poli – jest flecistką, śpiewa w Chórze Teatru Wielkiego Opery Narodowej – pozwolił jej na pierwsze poważne międzynarodowe sukcesy. Wszystko szło jak marzenie. No i nagle to. „Rak” – usłyszałam. Musiałam wybrać – albo chemia, albo zajęcia rehabilitacyjne kręgosłupa. W trakcie chemioterapii nie mogłam kontynuować rehabilitacji kręgosłupa i musiałam zastukać do Poradni Leczenia Bólu Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie – cierpię na polineuropatię. No i na razie po mojej zawodowej karierze. Byłam świetną zawodniczką public relations – długie blond włosy, błysk w oku, nieszablonowe rozwiązania, podróże, ambicje… Kolejne studia podyplomowe – odnalazłam się także na nowym polu zawodowym, w szkole. Teraz nie mam włosów, za to czasem prawdziwy lęk, że świat widzi we mnie tylko pacjentkę, ale to tylko chwile. Potem przemywam oczy i idę walczyć. Leczenie, rehabilitacje generują też koszty. Zapewnienie opieki, dojazdy na leczenie, leki, suplementy, dieta, rehabilitacja, wyroby medyczne, badania i wizyty u specjalistów. Dla samodzielnej matki to już ponad siły. Kiedyś Pola zapytała, jakie jest moje hobby. Odpowiedziałam, że bycie mamą. To nie była kokieteria. Uwielbiam być mamą. Chcę patrzeć, jak dorasta moje dziecko i przeżyć te wszystkie cudowne chwile. Pokazać jej świat. Właśnie zaczęłyśmy go poznawać razem, Pola od najmłodszych lat sprawdza się jako najlepsza kompanka. Nasze hasło to: „zawsze razem”! Teraz motywuje mnie potrzeba odczarowania raka w oczach Poli, tak żeby nigdy nie musiała się go bać. Kocham życie. Jestem wdzięczna za wszystko, co mam. Wierzę, że dobro zawsze wraca. Można odliczyć 1,5% przy rozliczaniu się od podatku, na moje konto. Należy wówczas podać w zeznaniu podatkowym KRS Fundacji Alivia: 0000358654 oraz w celu szczegółowym koniecznie numer mojej zbiórki: 111769. Darowizny na rzecz mojego leczenia można przekazywać także za pomocą płatności on-line, karty płatniczej, Blik, PayPal lub tradycyjnego przelewu - aby dokonać wpłaty, kliknij powyżej na przycisk "Przekaż darowiznę".

88 437 zł z 100 000 zł
88%
Sebastian Klimeczek, Rybnik

Dziękuję za wszystkie wpłaty! Na tę chwilę zawieszam zbiórkę.

Nazywam się Sebastian Klimeczek, mam 22 lata. W 2013 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy kości. To całkowicie zmieniło moje życie. Zaczęło się tak niewinnie, bo w lutym 2013 roku pojawił się ból w lewej nodze. Zbagatelizowałem go, ale w maju ból się nasilił do takiego stopnia, że nie mogłem chodzić. W badaniu rezonansem magnetycznym wykryto zmianę końca dalszego kości udowej, głównie kłykcia bocznego z naciekiem otaczających tkanek miękkich. 1 października 2013 roku przeszedłem operację resekcji guza kłykcia bocznego lewej kości udowej. Po zabiegu preparat HP z wyresekowanego guza został przekazany do pracowni Histamed w Gliwicach. Po uzyskaniu wyniku i konsultacji onkologicznej, jak również weryfikacji preparatu rozpoznano chrzęstniakomięsaka (Chondrosarcoma G-2). Konieczne było usunięcie zmiany w całości z uwzględnieniem przylegających tkanek miękkich - ewentualna amputacja nogi. 9 maja 2014 wykonano kolejną operację - endoprotezoplastykę resekcyjną stawu kolanowego lewego i resekcję guza. Po operacji czekała mnie ciężka i długotrwała rehabilitacja, żebym mógł stanąć na nogi i normalnie funkcjonować. Choroba spadła na mnie nagle i nigdy nie przypuszczałem, że znajdę się w takiej sytuacji walcząc o własne życie, bo przecież mam dopiero 22 lata i chciałbym cieszyć się życiem tak jak mój brat bliźniak. Bardzo proszę o wsparcie finansowe w dalszej diagnostyce i badaniach! Dziękuję za każdą udzieloną pomoc.

8 401 zł z 20 000 zł
42%
Rafał Laskowski, Mareza

Leczenie czerniaka

Dzień dobry, nazywam się Rafał Laskowski i mam 38 lat. Prywatnie jestem szczęśliwym mężem i ojcem 16-letniej córki i 6-letniego syna, którzy są dla mnie całym światem. W 2019 roku nasze szczęście rodzinne zostało jednak mocno zachwiane. Zdiagnozowano u mnie ciężką chorobę pod postacią złośliwego nowotworu skóry - czerniaka. Od tego czasu przeszedłem kilka operacji usunięcia wznów czerniaka w lewej ręce, w tym także operację usunięcia węzłów chłonnych lewej pachy, gdzie zdiagnozowano przerzut. Przyjmowałem leczenie uzupełniające w postaci tabletek, które powstrzymały postęp choroby na kilka miesięcy i dało złudne nadzieje na wyleczenie. Przez ponad trzy lata od diagnozy toczyliśmy walkę własnymi siłami wraz z rodziną, przyjaciółmi i najbliższymi znajomymi. Przez ten okres wielu ze znajomych, współpracowników nie miało nawet świadomości, jaką walkę toczę. Jednak przeciwnik nie daje za wygraną i zmusza mnie do złożenia prośby o wsparcie w tej walce. Niestety, pomimo podjętego leczenia, operacji, czerniak szybko postępuje i daje kolejne wznowy, a w tym momencie też przerzuty do innych organów. Na lewym ramieniu, w miejscu, gdzie po ostatniej operacji była już przeszczepiana skóra, pojawiła się nieoperacyjna zmiana w postaci bardzo szybko rosnących guzów. W tym momencie jestem pod opieką Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie. W pierwszym etapie leczenia otrzymałem immunoterapię w postaci wlewów, jednak po kilku podaniach nie osiągnęliśmy oczekiwanych rezultatów. W chwili obecnej przyjmuję leczenie skojarzone, na które czekałem dość długo - musiałem przejść szereg badań i wykonać kilka TK. Leczenie to otrzymuję co tydzień w Warszawie w Narodowym Instytucie Onkologii, co wiąże się ze znacznymi kosztami dojazdu, jak również noclegiem. Jednorazowo taki wyjazd to koszt około 700-800 zł. Oprócz immunoterapii obecnie wspomagam się kosztownymi środkami, które pomagają mi uśmierzyć odczuwany ból po przebytych licznych operacjach ręki. Wzmacniają również mój organizm w walce z jeszcze jednym, trudnym przeciwnikiem, który ujawnił się w początkowym etapie leczenia nowotworu - jest nim choroba jelit Leśniowskiego-Crohna. Szukając pomocy, natrafiłem na prywatną klinikę na Dolnym Śląsku, gdzie przyjmuję przeszczepy flory bakteryjnej od ponad roku. Kuracja ta w znacznym stopniu poprawiła funkcjonowanie moich jelit i pomogła zmniejszyć ból, który wcześniej utrudniał mi funkcjonowanie w życiu codziennym. Znaczne zaleczenie objawów choroby Crohna pozwoliło na pewnym etapie zmniejszyć częstotliwość przyjmowania przeszczepów do co 3-miesięcznych. Niestety przyjmowanie immunoterapii oraz znacznych ilości leków, głównie bardzo silnych leków przeciwbólowych, doprowadziło do konieczności zwiększenia częstotliwości przyjmowania przeszczepów. W chwili obecnej taki przeszczep przyjmuję co tydzień, a każdy taki wyjazd na południe Polski + wizyta to koszt 1100-1300 zł. Również w leczeniu czerniaka pojawia się dla mnie kolejna perspektywa, jednak aby otworzyć sobie kolejne drzwi, konieczne jest wykonanie na start badań genetycznych, których koszt to ponad 20000 zł. Podjęcie dalszej terapii będzie wiązać się ze wzrostem tych kosztów. Takie badania są wykonywane w Bydgoszczy i na dniach będę czynił kroki, aby się im poddać. Istnieje możliwość wykonania podobnych badań w szwajcarsko-węgierskiej klinice, jednak w dużo mniejszym zakresie. Wszystkie nakłady finansowe związane z płatnymi lekami, dojazdami oraz prywatnymi wizytami lekarskimi, które umożliwiają wdrażanie szybszych działań w walce z chorobą, przekraczają możliwości finansowe naszej rodziny. I choć nie jest to dla mnie łatwe, w obecnej sytuacji chciałbym bardzo prosić ludzi dobrego serca o wsparcie i pomoc w dalszej ciężkiej i nierównej walce z chorobą. Mam wokół siebie ukochanych ludzi, dla których chcę walczyć o zdrowie i kolejne lata życia, bo mam dla kogo żyć. Serdecznie dziękuję za każdą udzieloną pomoc. To wiele dla mnie znaczy.

88 239 zł z 100 000 zł
88%
Izabela Neumann-Tarasiewicz, Ruda Śląska

Iza walczy dla swojej małej córeczki.

Choć rak zabrał mi tak wiele, nadal mam marzenia, najprostsze, najważniejsz:, by żyć, by kochać swoich najbliższych. Spełnieniem moich marzeń jest moja córeczka Zuzia, urodzenie jej było najpiękniejszym wydarzeniem w moim życiu. Mam cel, marzenie by móc wychować córkę, by w jej życiu nie zabrakło rodziców. Nazywam się Izabela Neumann-Tarasiewicz, mam męża i 9-letnią córeczkę, mieszkamy w Rudzie Śląskiej. Od 2010 roku choruję i leczę się na wieloogniskowy nowotwór piersi, o największym stopniu złośliwości, z przerzutami do węzłów chłonnych, potrójnie ujemny (triple-negative breast cancer). To oznacza, że jest to agresywna postać raka piersi, rozwija się w zabójczym tempie, szybko nawraca. Mam mutację genu, przy którym mogę zachorować jeszcze na inne nowotwory. W międzyczasie kolejny cios – okazało się, że mój mąż jest ciężko chory. Jedyny ratunek dla niego to przeszczep wątroby. Na przełomie 2015/16 roku kolejne zachorowanie, przerzut na drugą pierś i znów intensywne, wyczerpujące leczenie, z towarzyszącymi licznymi powikłaniami. Każdy dzień to zmaganie się z bólem, silnym zmęczeniem, brakiem odporności, mój organizm jest wycieńczony, nie mam siły fizycznej i psychicznej. Czuję się obdarta z resztek kobiecości. Kolejne operacje, blizny, obrzęki… jak tu siebie zaakceptować? Czuję jak choroba spustoszyła moje ciało, mój umysł... czuję się wypalona, wrakiem człowieka. Ze znakiem zapytania o każde jutro... Cały czas jestem pod stałą kontrolą, mam mnóstwo badań do zrobienia, wizyt lekarskich, leków do zażycia oraz rehabilitacja. Każdy dzień to walka z chorobą. DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ [Św. Augustyn] Nie chcę żyć z samą chorobą, rezygnować z życia. Bo kocham życie i ludzi, poznawać ich i im pomagać, jak do tej pory to robię. Jestem ciekawa świata, lubię obcować z naturą, wtedy czuję się wolna, spełniona i szczęśliwa. Ks. Jan Kaczkowski zwykł mawiać ,,Nie ma co udawać: choroba sprawia, że szału nie ma. Ale życie wciąż trwa”. Bardzo trudno jest mi zaakceptować chorobę, poskromić lęk, lecz pragnę cieszyć się każdym dniem i dzielić z bliskimi. Moi drodzy, proszę Was, pomóżcie mi żyć z chorobą, z moimi ograniczeniami i osiągać cele, które motywują mnie do życia. Każde Wasze wsparcie na wagę życia, każda złotówka na wagę zdrowia. Brak mi słów, którymi byłabym w stanie wyrazić swoją wdzięczność. DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA rodzinie, przyjaciołom i darczyńcom.

37 420 zł z 50 000 zł
74%
Emilia Lesiak, Płock

Wsparcie na ułatwienie życia z chorobą nowotworową

Dzień dobry, mam na imię Emilia, lat 45. Jestem mamą ośmioletniej córki. W lipcu 2024 r. otrzymałam diagnozę złośliwego raka odbytnicy. 4 lata wcześniej przeszłam endoskopową dyssekcję polipa odbytnicy. Niestety, rok 2024 przyniósł wznowę. Od tego czasu moje leczenie objęło radioterapię, następnie chemioterapię zakończoną w kwietniu 2025 r. oraz operację w maju 2025 r., zakończoną niską przednią resekcją odbytnicy z wytworzeniem ileostomii protekcyjnej. Tak bardzo liczyłam, że to co przeszłam, zakończy moją chorobę. Niestety, wynik badania patomorfologicznego nie okazał się korzystny. Wyszło, że rak nacieka do poziomu tkanek miękkich podsurowicówkowych. Tym samym, wdrożono znowu leczenie chemioterapią, wskazując, że rokowania są niepewne. Od początku bardzo źle znosiłam chemię, tak poprzednią jak i teraźniejszą. Działania niepożądane, z którymi się zmagam, to pogorszenie wydolności krążeniowo-oddechowej, parestezja w postaci uczucia drętwienia dłoni i stóp, zapalenie rumieniowo-złuszczające skóry dłoni i stóp, które powoduje ból, łuszczenie się skóry, i które pojawiło się po obecnej chemii, obniżenie wartości płytek krwi, czerwonych krwinek, zaburzenie funkcji wątroby, ślinotok. Skutki uboczne chemioterapii zmuszają mnie do stosowania licznej suplementacji, pozwalającej nieco je ograniczyć oraz do używania - po każdym myciu rąk (a w przypadku stóp - na noc) -specjalistycznych kremów, maści łagodzących dermatologiczne zmiany skóry, które to środki ochrony szybko się kończą i nie należą do tanich. Ponadto drętwienia wymagają rehabilitacji neurologicznej, na którą terminy są roczne, a prywatne wizyty zaczynają się od 200 zł za godzinę... Co więcej, życie ze stomią, sprowadza się do ścisłej pielęgnacji określonymi produktami, na które NFZ daje 120 zł co miesiąc, co przy wymianie worka otwartego co drugi dzień, zmusza do dokupywania z własnych środków tych produktów więcej niż raz w miesiącu, tj., sprayu medycznego do usuwania przylepca (47,80 zł), pasty uszczelniającej (66,80 zł), chusteczek ochronnych (za 30 sztuk 57 zł), chusteczek ułatwiających przyklejanie worka (24 zł), pasa podtrzymującego worek (31,90 zł). Do tego dochodzą wydatki na rękawiczki jednorazowe, chusteczki nawilżające, które są niezbędne przy opróżnianiu worka stomijnego, a też na pas chroniący przed przepukliną okołostomijną. Ponadto należy uwzględnić moje wyjazdy z Płocka, gdzie mieszkam, na chemię do Narodowego Instytutu Onkologii przy Wawelskiej 15B w Warszawie. Mają one miejsce co 21 dni, jak jest dobrze, ale zdarzają się wyjazdy co tydzień, jeżeli skutki uboczne są zbyt silne, by podać chemię. Do tej pory nie dopuszczałam do siebie myśli, by korzystać z onkopomocy zbiórkowej od fundacji. Zawsze jakoś dawałam sobie radę sama lub z pomocą rodziny. Teraz jednak gdy moje leczenie nie zakończyło się na operacji, ale jest kontynuacja chemioterapii i wyłoniona stomia, wiążą się z tym niemałe wydatki jak wyżej. Jestem jeszcze przez pół roku na świadczeniu rehabilitacyjnym, na którym mam wypłacane 75% podstawy, co przy pracy na szeregowym stanowisku w tzw. budżetówce, oznacza, że mało co zostaje po dokonaniu koniecznych opłat. To wszystko powoduje, że muszę szukać dodatkowego wsparcia finansowego, by zachować komfort życia fizycznego i psychicznego jako pacjent onkologiczny. Tym bardziej że mam córkę na wychowaniu i chcę wrócić do pracy. Doceniam wszelkie wsparcie. Będę wdzięczna za Pani/Pana pomoc.

2 418 zł z 15 000 zł
16%