Zbiórki

Włodzimierz Kozłowski, Warszawa

Pomoc dla Włodka

Szanowni Państwo, ten przystojniak na zdjęciu to mój mąż Włodek, najwspanialszy na świecie człowiek. Zdjęcie było robione, gdy mąż był mobilny, ale teraz choroba, z którą walczymy od 2014 roku, pozwala nam jedynie na wycieczki od szpitala do szpitala. To właśnie w 2014 roku dowiedzieliśmy się, że małżonka zaatakował nowotwór i trzeba szybko operować. Po operacji niestety były powikłania. Lekarze nie wiadomo, z jakiego powodu nie podali środka rozrzedzającego krew i powstał zator w płucach typu jeździec. Po trzech tygodniach od operacji onkologicznej mąż miał embolektomię płucną, czyli wyciąganie serca na 20 minut z klatki piersiowej i usuwanie jak największej ilości skrzepów. Dzięki cudownym rękom chirurgów operacja się udała. Pierwsze lata zdiagnozowanej choroby nie były takie ciężkie. Była radioterapia, leczenie hormonalne. Później mąż robił się coraz słabszy, próbowaliśmy badań klinicznych, które niestety nie dały żadnego efektu, doszła chemia. Po 8 wlewach trzeba było zakończyć. Lekarz prowadzący nie chciał już podejmować dalszych kroków w leczeniu i nawet kiedy podjęliśmy samodzielne kroki i zbadaliśmy genom nowotworu (badanie nierefundowane, kosztowało wówczas 21 tys. zł), pani doktor zaczęła na mnie krzyczeć, bym przestała męczyć męża. Jednak moja determinacja nie poszła na marne. Zrobione badania BRCA wykazały, że jest tylko jeden lek dla męża: Olaparib. Terapia miesięczna kosztowała 24 tys. zł. Ale mieliśmy wsparcie Opatrzności, która przysłała nam Anioła w ludzkiej skórze. Dzięki Profesorowi mąż był leczony przez ponad 2 lata. Często podkreślał, że mamy dużo szczęścia, że u nikogo - z tak zaawansowanym nowotworem - terapia metodą celowaną nie przynosi takich efektów. Teraz niestety zakończyliśmy leczenie. Olaparib przestał na męża działać, badania się pogarszają. Mąż od razu poczuł się bardzo źle. Z każdym dniem jest coraz słabszy. Odczuwa też większy ból, mimo przyjmowania silnych opioidów. Przed nami kolejne radykalne działania. Będę chciała robić po raz drugi badanie genomu, słyszałam także o leczeniu izotopem LUT-177-PSMA-617. To wszystko jest bardzo drogie. 4-tygodniowa terapia to ok. 30 tys. złotych. Jestem głęboko przekonana, że nam się uda. Dostajemy ciągle emocjonalne wsparcie od obcych nam osób. Trzymają za nas kciuki, modlą się za Włodka. Ciągle mówią, że jest w nas dużo dobra i rzadko spotykają się z tak ogromną miłością, jaka w nas jest i przez to zasługujemy na to samo. Sami do tej pory wielokrotnie pomagaliśmy i pomagamy w przeróżnych zbiórkach, nie jesteśmy obojętni na ból i krzywdę innych. Niesiemy pomoc tam, gdzie jest potrzebna. Teraz sami jej oczekujemy. Wyrażam nadzieję, że znajdą się chętni, którzy będą chcieli nam pomóc. Już teraz dziękuję wszystkim za przekazany okruch serca, bo życie bez Włodka nie ma dla mnie sensu. Z poważaniem Małgorzata Kozłowska

5 386 zł z 500 000 zł
1%
Ilona Krasoń, Bełchatów

Złośliwy nowotwór piersi

Witam, diagnozę choroby dostałam 25.05.2023. Zachorowałam na złośliwy nowotwór piersi prawej, rak naciekający NST G2, HER2 3+, Ki 50%, podtyp biologiczny - luminalny B (HER2 dodatni). Jestem w trakcie chemioterapii przedoperacyjnej, mam zajęte również węzły chłonne z prawej strony. Jestem samotną matką. Mam za sobą kilka lat bardzo ciężkiego rozwodu. W momencie, kiedy zaczęłam wychodzić na prostą, dowiedziałam się o swojej chorobie. Mam trudną sytuację finansową. Każdy dojazd do szpitala to dla mnie duże obciążenie finansowe. Jeden wyjazd do szpitala to około 120 kilometrów. Tak samo jak zakup potrzebnych mi leków. 9 sierpnia byłam w szpitalu na podanie kolejnej dawki chemii (trzeciej) i niestety kolejny raz jej nie dostałam, ponieważ wyszły mi złe wyniki wątrobowe. Na razie muszę zapomnieć o podawaniu chemii i zacząć od tego, by wyleczyć się z choroby wątrobowej. Jestem po kolejnych wizytach w szpitalu u onkologa i niestety codziennie muszę dojeżdżać na badania sprawdzać, czy jest poprawa wyników. Ciągle są słabe, nie wiadomo co dalej i czy będę mogła mieć podawaną chemioterapię. Jestem po kolejnej chemioterapii i badaniach wątrobowych. Aktualnie bardzo źle się czuję i jutro znów jadę do Łodzi na scyntygrafie kości. Jestem na ten moment bardzo osłabiona, wszystkie mięśnie mnie boli po prostu każdy kawałek ciała. Będę wdzięczna za każde wsparcie finansowe. Każdy datek odciąży mój skromny budżet. Z góry dziękuję za wsparcie.

117 zł z 10 000 zł
1%
Barbara Ożarowska, Pisz

Zbiórka na leczenie

Diagnozę raka piersi postawiono w 2015 roku. Przeszłam zabieg mastektomii całkowitej z biopsją węzła wartownika, następnie chemioterapię i radioterapię. Stale jestem na hormonoterapii. Po głównym leczeniu wróciłam do pracy i odzyskałam powoli siły, sprawność, wróciło moje dawne życie. Nagle i niespodziewanie w listopadzie 2022 r. nastąpił nawrót choroby - przerzut raka piersi do mózgu. Przeszłam całkowitą resekcję guza mózgu. Po zabiegu zastosowano radioterapię loży pooperacyjnej, następnie podano mi cztery dawki chemii. Przyjmuję i będę przyjmowała immunoterapię (wlewy co trzy tygodnie, póki terapia będzie skuteczna). Niestety jesień 2023 roku przyniosła bardzo złe wiadomości, pojawiły się nowe zmiany - przerzuty w głowie. Leczenie, które było wdrożone na początku roku, nie zadziałało, jak zakładaliśmy. Już jestem po radioterapii całej głowy, a od stycznia zaczynam kolejną linię leczenia. Siłę dają mi najbliżsi: mąż, córka, cała rodzinka. Duże wsparcie mam również u przyjaciół. Wierzę, że uda mi się pokonać chorobę, do tego potrzebne mi jest jednak również wsparcie finansowe. Będę ogromnie wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Serdecznie i z całego serca z góry dziękuję. Zbiórka ma na celu wspomóc mnie w kontynuacji leczenia tj. finansowaniu wyjazdów do Warszawy, gdzie się leczę, wykonywaniu dodatkowych badań kontrolnych oraz konsultacjami z lekarzami.

23 403 zł z 40 000 zł
58%
Bożena Oskierko, Olsztyn

Zbiórka na operację, leki i rehabilitację

Mam raka piersi HER2 dodatniego. To bardzo agresywny i groźny złośliwiec, który pojawił się z przerzutem do węzłów chłonnych. Przeszłam chemię, operację, radioterapię, chemię pooperacyjną. Zbieram na leki oraz rehabilitację, ponieważ wycięto mi wszystkie węzły. NFZ niestety nie refunduje wszystkiego i jestemzmuszona do takiej formy szukania pomocy, co jest dla mnie dodatkowym ogromnym stresem. Ścigam się z czasem, chcąc zdążyć przed przerzutami do drugiej piersi. Moja ciocia tak umarła. Bardzo się boję, że nie przeżyłabym kolejnej chemii, ponieważ umierałam po każdym wlewie. Mój organizm jest bardzo zniszczony i potrzebuje jeszcze czasu, żeby się odbudować. Mam złe wyniki krwi. Neutropenię, leukopenię i anemię mam od roku. Potrzebuję rehabilitacji ręki, która puchnie i boli. Proszę Was wszystkich czytających ten post o pomoc.

199 zł z 30 000 zł
0%
Marta Małgorzata Bednarska, Elbląg

Ostatnia szansa na godne życie

Witam Zwracam się z prośbą o wsparcie ludzi dobrego serca, którzy mają możliwości, aby wesprzeć mnie w ciężkiej sytuacji. Choruje na nowotwór złośliwy przewodów żółciowych wewnątrzwątrobowych z mutacją genów. Leczenie chemioterapią nie przyniosło poprawy stanu zdrowia. Obecnie podawany mi jest lek Tibsovo, miesięczny koszt leczenia to 90 tys. zł. Jest to lek immunologiczny. Na szczęście wywalczyłam refundację tego leku, niestety pozostałe lekarstwa to koszta przerastające moje możliwości z renty chorobowej. Całe życie pracowałam nie prosząc nikogo o pomoc, teraz wręcz błagam ludzi o wsparcie finansowe. Lekarze są zdumieni moim silnym organizmem, a ja walczę z systemem i wegetacja jaka mi została. Co z tego jak organizm walczy, a mnie nie stać na podstawowe lekarstwa. Muszę jak każdy opłacić rachunki, na lekarstwa po prostu już nie wystarcza.

11 373 zł z 50 000 zł
22%
Anna Dobrowolska, Biała Piska

Moim marzeniem jest ŻYCIE...

Anna to właśnie ja, to ta 32-letnia kobieta ze zdjęć – ta szczęśliwa z córcią Julią i z moim KOCHANYM MĘŻCZYZNĄ. Ta w szpitalu to też ja… Życie to jest trudna gra, ono łzy i gorycz zna, czasem radość, czasem strach – marzeń kilka każdy ma... Ja jedno tylko mam - marzenie życia! Piszę do Ciebie, bo mam ogromną prośbę, abyś mi pomógł – DOBRY CZŁOWIEKU, KTÓRY CZYTASZ TEN TEKST… Proszę pomóż mi – mam jedno jedyne marzenie – marzenie życia, takiego zwykłego, codziennego – często szarego, czasem kolorowego, ze smuteczkami i radością – uśmiechem do tęczy, która pojawia się po burzy… Ja byłam już tam, gdzie jest tylko szarożółta mgła bólu i strachu. Niestety znów przyszło mi w nią wejść. Dlatego piszę te słowa i wiem, że jeśli je czytasz, to czujesz i rozumiesz. Wiesz jak bardzo chcę, jak marzę tylko o tym, aby móc być przy Córci, która dorasta, jak bardzo pragnę z moim narzeczonym być i żyć. Tak bardzo marzę o życiu! Proszę Cię, pozwól mi, pomóż mi spełnić jedyne me marzenie. To niezmiernie trudne prosić... Prosić o pomoc. Choruję na raka jajnika. Walka trwa od 4 lat. Choroba mnie nie oszczędza, jestem po trzeciej wznowie i w trakcie leczenia chemioterapią. Przeszłam też 2 operacje, które podtrzymały mnie przy życiu. 21 czerwca usłyszałam od lekarza, że jest szansa wygrać walkę z potwornym rakiem, ale aby tak było, muszę przyjąć kilka dawek bardzo drogiego leku. Jedna dawka niraparibu kosztuje 40 tysięcy złotych, niestety nie stać ani mnie, ani mojej rodziny, aby opłacić ten lek. Tak trudno jest prosić, ale ja tak bardzo chciałabym żyć, tak bardzo chciałabym widzieć, jak moja jedyna córka wkracza w dorosłe życie, tak bardzo chciałabym jej w tym towarzyszyć i ją wspierać – jeśli możesz, proszę pomóż mi. Lekarze dają mi nadzieję i choć życie jest bezcenne, niestety czasem jest cena na to, aby mogło ono trwać…

170 756 zł z 200 000 zł
85%
Anna Galik, Murowana Goślina

Wsparcie w leczeniu

Cześć, jestem Anna. W marcu tego roku zachorowałam na nowotwór złośliwy piersi. Jestem po 2 operacjach, a obecnie w trakcie chemioterapii. Jestem bardzo wesołą osóbką, moją pasją są podróże oraz spotkania z przyjaciółmi. Uwielbiam też wyprawy na motocyklu. Zebrane środki przeznaczę na codzienne wydatki związane z leczeniem, które pochłaniają znaczną część mojego budżetu.

743 zł z 15 000 zł
4%
Joanna Trzeszczkowska, Turośń Kościelna

Pilna prośba o wsparcie leczenia immunologicznego

Nazywam się Joanna Trzeszczkowska. Mam 39 lat. Jestem mężatką i mam wspaniałą niespełna czteroletnia córeczkę. W maju tego roku wykryłam na prawej piersi guz. Po szybkiej diagnostyce (miałam wielkie szczęście spotkać na swojej drodze wspaniałych lekarzy) okazało się, że mam nowotwór złośliwy piersi. Diagnoza, którą przedstawili mi lekarze, była dla mnie wielkim szokiem. Nie wierzyłam, że do tej pory pełna życia, zdrowo odżywiająca się, aktywna fizycznie osoba, taka jak ja, mogła zachorować na raka piersi potrójnie ujemnego (G3). Jestem już po pierwszej dawce chemioterapii i docelowo mam ich mieć aż 18. Na miejscu u lekarza onkologa dowiedziałam się, że w moim przypadku wskazana jest immunoterapia podawana jednocześnie z chemioterapią. Niestety w Polsce nie jest ona refundowana dla tych parametrów nowotworu, które ja mam. Najnowsze badania jednoznacznie dowodzą, że immunoterapia jest obecnie strategią terapeutyczną stosowaną w onkologii, która nawet na etapie zaawansowanego procesu nowotworowego może potencjalnie doprowadzić do całkowitego wyleczenia chorego, niezależnie od chemiomożliwości nowotworu. Mąż i moja rodzina bardzo wspierają mnie psychicznie i fizycznie, ale koszt całkowity immunoterapii wraz z obsługą medyczna wynosi około 250000 zł, co finansowo jest dla nas nieosiągalne. Wiem, że są ludzie dobrego serca, dzięki którym będę mogła podjąć to dodatkowe leczenie i wyzdrowieć.

56 387 zł z 250 000 zł
22%
Kamila Janowiak, Bydgoszcz

Proszę o wsparcie w leczeniu onkologicznym

Witam serdecznie, mam na imię Kamila i mam 35 lat. Bardzo proszę o Waszą pomoc, ponieważ okazało się, że mam nowotwór złośliwy odbytnicy, z którego już powstały przerzuty do wątroby i węzłów pachwinowych. Jestem po operacji, mam wyłonioną kolostomię. Po operacji powstało dużo powikłań, przetok, które muszę codziennie kilka razy przepłukiwać płynem Prontosan. 1 litr płynu starcza mi na kilka dni i do tego biorę wiele innych leków. ZUS odmówił mi renty ze względu na niewystarczające lata pracy. Bardzo proszę o Waszą pomoc. Wierzę, że są jeszcze dobre serca i ludzie. Pełna nadziei, Kamila

2 651 zł z 5 000 zł
53%
jolanta kubikowska, Zaborów

Wsparcie w leczeniu onkologicznym

Moje plany marzenia i pasje legły w gruzach, kiedy dowiedziałam się że jestem śmiertelnie chora na nowotwór złośliwy piersi. Jestem zrozpaczona, nie mam siły, ale muszę walczyć o swoje zdrowie dla mojej córki... Koszty codziennych wydatków związanych z leczeniem przekraczają moje dochody, dlatego bardzo proszę o wsparcie nie tylko finansowe, ale też duchowe. Serdecznie dziękuję.

180 zł z 75 000 zł
0%
Monika Wójs, Warszawa

Na leczenie nowotworu mózgu - skąpodrzewiaka

Jestem żoną i mamą dwóch synów (8 i 5-latka). Pierwszy raz diagnozę usłyszałam, gdy mój starszy syn miał zaledwie miesiąc. Bałam się wtedy, że jeśli nie przeżyję, to mój synek nawet nie będzie mnie pamiętał. Za pierwszym razem w 2014 roku przeszłam operację usunięcia guza mózgu, a następnie radioterapię. Badanie histopatologiczne potwierdziło podejrzenia z rezonansu, że to skąpodrzewiak o drugim i trzecim stopniu złośliwości. Potem przez kolejne lata regularnie robiłam kontrolny rezonans mózgu, którego wyniki aż do jesieni 2022 nie budziły niepokoju. W październiku 2022 lekarz zaczał podejrzewać wznowę, gdy ja już po ośmiu latach dobrych wyników czułam się spokojna, że rak nie wróci. Lekarze jednak mówili mi, że to choroba przewlekła. Kolejne badania potwierdziły wznowę guza mózgu w tym samym miejscu, w którym był za pierwszym razem. Tym razem także przeszłam operację usunięcia guza, a aktualnie jestem w trakcie chemioterapii. Jako rodzina przeżyliśmy trudny czas kolejnych konsultacji, pobytu w szpitalu, szukania innych metod leczenia. Nie ma we mnie zgody na to, że mój nowotwór mózgu to choroba przewlekła i że całe leczenie (operacja, chemia) ma mi tylko wydłużyć czas do kolejnego uderzenia.Nie chcę, abyśmy razem z moją rodziną kolejny raz musieli przechodzić przez to samo, dlatego zdecydowałam się na równoległe leczenie immunoterapeutyczne, które niestety jest kosztowne. To leczenie daje mi szansę na powrót do zdrowia. Poza tym wspiera mój organizm w trakcie chemioterapii, by nie była ona bardzo wyniszczająca dla mnie. Wszystkie wydatki związane z leczeniem są dużym obciążeniem dla mojej rodziny, dlatego zwracam się o pomoc do Państwa. Chciałabym przeżyć jeszcze długie lata z moimi bliskimi oraz spełniać swoje pasje, którymi są wędrówki górskie, śpiew i taniec.

23 623 zł z 36 000 zł
65%
Liudmyla Danyliuk, Glynky

Prawo do życia

Wszystko zaczęło się ponad rok temu od krwawienia z nosa. Po wielu kompleksowych badaniach u naszej mamy zdiagnozowano chorobę Waldenstroma. Jest to choroba onkologiczna krwi, której leczenie wymaga licznych kursów chemioterapii i rekonwalescencji. Mama przeszła już dwa cykle chemioterapii i nie wiadomo, ile jeszcze będzie potrzebnych. Choroba i trudne leczenie spowodowały, że mamie pogorszył się wzrok i na ten moment prawie nic nie widzi. Konieczna jest interwencja chirurgiczna i dalsze leczenie w celu przywrócenia wzroku. Nasza mama ma dwie córki, obie jesteśmy od dawna rozwiedzione i samotnie wychowujemy dzieci. Bez względu na to, jak bardzo byśmy się starały zarobić pieniądze potrzebne na leczenie mamy, nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo dla nas to po prostu kosmiczne kwoty. Leki i wszystkie codzienne wydatki są bardzo drogie. W rodzinie nie ma dorosłych mężczyzn, a dzieci są jeszcze niepełnoletnie. Nasz tata zmarł pięć lat temu po operacji i długotrwałym leczeniu - miał raka płuc. Zostałyśmy więc same z tym problemem. Mama jest emerytką i otrzymuje minimalna emeryturę. Krewni, przyjaciele i znajomi pomogli nam, jak tylko mogli. Nie mamy już na kim polegać i prosić o wsparcie. Nigdy nikogo o nic nie prosiłyśmy, ale dziś jesteśmy do tego zmuszone. Prosimy wszystkich troskliwych ludzi o pomoc w ratowaniu naszej mamy. Będziemy wdzięczne za każdą kwotę!

95 zł z 20 000 zł
0%