Zbiórki

Joanna Kamińska, Morzewo

Pomoc pooperacyjna

Cześć wszystkim, pamiętamjak dziś ten dzień: diagnoza raka piersi, pierwszy miesiąc, płacz, obawa, że nie uda mi się zaznać szczęścia i wykorzystać chwil, które mi pozostały... Jednak podjęłam próbę! Próbę walki o własne życie, mimo że w każdej chwili towarzyszy mi strach, że może powrócić mój wróg: "rak". Stałam się wojowniczką i do teraz walczę i nie poddaję się mimo nieudanych prób. Przeszłam chemię i aż 3 operacje. Mówią: "Ciesz się, że żyjesz"! No właśnie... Ale pozostaje jeszcze kwestia komfortu życia, a u mnie efektem operacji jest ból w piersi oraz jej animacja, co uniemożliwia mi z radość z życia. Zastanawiam się, co dalej... Poddać się czy walczyć? No ale nie mogęsię poddać - przecieżplanuję założyć własną rodzinę, dlatego zbieram siły, by stawić czoła przeciwnościom i uzbierać środki na operację. Tylko ona może mi pomóc zaznać spokoju i zaakceptować siebie. Żeby pozbyć się dyskomfortu i bólu powinnam mieć założone tzw. siatki ADM. Zabieg takiej korekcji to spory koszt, ale dzięki pomocy jest możliwy do zrealizowania!

5 273 zł z 10 000 zł
52%
Agnieszka Cygan, Lublin

Proszę o pomoc w walce z glejakiem

Witam Kochani, mam na imię Agnieszka. Jestem mamą dwóch dziewczynek: Natalii (9 lat) i Julii (6 lat). Byłam osobą bardzo aktywną i szczęśliwą do czasu pierwszego w życiu ataku padaczki w 2015 r. Po badaniu MRI diagnoza: guz mózgu - glejak. Na szczęście operacyjny. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jak groźna jest ta choroba. Myślałam "to tylko guz, wytnie się go i będę zdrowa". Niestety, okazało się inaczej. Guza nie udało się usunąć w całości. Pomimo przyjmowania leków, pojawiały się ataki padaczki. W 2017 r. guz zaczął odrastać. Po drugiej operacji wynik histopatologiczny: skąpodrzewiak anaplastyczny III WHO, co oznaczało, że guz uzłośliwił się. Radio i chemioterapia musiały zostać przerwane ze względu na słabe wyniki krwi. Potrzebuję pomocy finansowej na dostępne, ale nierefundowane leczenie w Polsce i za granicą. Myślę o terapii w Koloni: terapia immunologiczna dostępna w IOZK - koszt wynosi 60 tys. EURO, czas trwania ok. 6 miesięcy, link do angielskiej strony: http://www.iozk.de/en/start/home Proszę o wsparcie. To dla mnie szansa na życie...

93 599 zł z 252 000 zł
37%
Sylwia Patriak, Oława

Cel zbiórki został osiągnięty.

Na ten moment wstrzymuję zbiórkę. Bardzo dziękuję za wszelkie wpłaty! *********************************************************** Na imię mam Sylwia i mam 38 lat. Jestem żoną super faceta o imieniu Mariusz oraz matką dwójki dzieci: Angeliki (19 lat) i małego Karolka (2 lata). W kwietniu 2018 roku zdiagnozowano u mnie raka piersi trzeciego stopnia z przerzutami do węzłów. Ze względu na wieloogniskowość nowotworu zaczęłam leczenie od bardzo drastycznej chemii. Nie będę tutaj nikogo czarować, czułam się po niej RÓŻNIE. Niemniej jednak przetrwałam to i udało mi się dobrnąć do końca. Z końcem października przeszłam ciężką operację usunięcia piersi oraz 26 węzłów. Czułam się dobrze… tzn. bolało, ale wierzyłam, że już z górki i będzie tylko lepiej. Niestety przyszły wyniki histopatologiczne wyciętego materiału i entuzjazm prysł. Wyniki wykazały, że te kilka miesięcy chemii przyniosły marny wynik. Wycięto żywe komórki rakowe zarówno z piersi jak i z 8 węzłów. Na domiar złego komórki rakowe wyszły poza torebkę węzłową. W ciągu kilku dni zaczęłam szukać pomocy wszędzie, gdzie tylko się dało. Nie mogę czekać na to, aż komórki rakowe, krążące w moim organizmie gdzieś się rozprzestrzenią i zagnieżdżą, muszę działać. W najbliższym czasie chcę wykonać testy ONCODepp, które mają na celu znaleźć chemioterapię najbardziej skuteczną przy moim typie nowotworu. Badania te wykonuje się w Belgii i są dość kosztowne. W tej chwili przyjmuję hormonoterapię oraz czekam na radioterapię, która powinna się zacząć 3-4 tygodnie po operacji, Jednak realia są inne, mój zaplanowany termin naświetleń to początek roku 2019 czyli 9-10 tygodni po operacji. Nie wiem co będzie dalej, szukam możliwości dalszego leczenia, wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe. Konsultuję się z różnymi lekarzami w kraju i za granicą, porównuję proponowane leczenie. Po wynikach profilu molekularnego będę wiedziała, czy chemioterapia, która może mi pomóc, jest refundowana, czy też nie. Dziękuję każdemu, kto wyciągnie do mnie pomocną dłoń. Sylwia Patriak

101 476 zł z 40 000 zł
253%
Piotr Lewandowski, Orneta

Potrzebne pieniądze na walkę z nowotworem! Pomóżcie mi żyć...

Mam na imię Piotr, mam 39 lat i dwoje dzieci. 15-letni syn wymaga całodobowej opieki ze względu na niepełnosprawność (rozszczep kręgosłupa i wodogłowie), a córka 13 lat na szczęście jest zdrowa. Chciałbym widzieć, jak dorastają. W 2018 r. zasłabłem podczas wykonywania prostych codziennych czynności, po przebadaniu usłyszałem diagnozę - szpiczak plazmocytowy wraz z amyloidozą. Przeszedłem cztery cykle chemioterapii, a następnie przeszczep szpiku. Potrzeby są spore w zależności od wyników badań, które są niestabilne. Koszt leków, terapii oraz częste dojazdy do szpitala lub do lekarza (55 km w jedną stronę - mieszkam w małej miejscowości) przerastają moje możliwości. Proszę o wsparcie, ponieważ go potrzebuję do walki z nowotworem.

39 768 zł z 37 000 zł
107%
Anna Rucińska-Barnaś, Kraków

Środki na pokrycie kosztów związanych z leczeniem

Tylko ludzie silni nadzieją są zdolni przetrwać wszelkie trudności. - ks. Jerzy Popiełuszko Na początku stycznia 2018 zdiagnozowano u mnie hormonozależnego HER dodatniego raka piersi z przerzutami do węzłów pachowych. Od razu podjęłam walkę z chorobą, poddałam się 8 cyklom chemioterapii, operacji, radioterapii i immunoterapii. Obecnie jestem w trakcie hormonoterapii w Centrum Onkologii w Gliwicach, leczę się też kardiologicznie oraz przechodzę rehabilitację z powodu następstw choroby. Nie poddaję się, ale leczenie i rehabilitacja wiążą się z kosztami, które obciążają nasz domowy budżet. Obecnie największym wydatkiem są leki, badania i dojazdy do placówek medycznych. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. W ofiarowaniu siebie najpiękniejsze jest to, że to, co do nas wraca jest zawsze lepsze od tego, co dajemy. Otrzymujemy odpowiedź o wiele bardziej hojną niż nasze działanie. - Orison Swett Marden

11 913 zł z 10 000 zł
119%
Andrzej Charzyński, Konin

Cel zbiórki został osiągnięty

Witam! Nazywam się Andrzej. Mam 61 lat. W czerwcu 2016 r. przeszedłem operację zastawki mitralnej w sercu. Dodatkowo rok później przeszedłem kolonoskopię i niestety okazało się, że choruję na raka jelita grubego. W 2017 roku przeszedłem operację usunięcia guza z jelita. Przez niecały rok wszystko było w porządku, aż do lipca 2018, kiedy okazało się, że nastąpiła wznowa i musiałem przejść drugą operację. Dodatkowo pojawiły się przerzuty na wątrobę i węzły chłonne. Obecnie jestem już po 5 chemioterapii i na przełomie styczeń - luty 2019 najprawdopodobniej czeka mnie kolejna operacja, tym razem wątroby. Zbieram pieniądze na konsultacje z lekarzami, lekarstwa, dojazdy do szpitala. Niestety, los nie oszczędził też mojej rodziny. Moja córka również zachorowała na raka jelita grubego. Po ciężkiej i kosztownej walce, w wieku 32 lat zmarła... Bardzo proszę Was nawet o najdrobniejsze wsparcie finansowe. Liczę, że razem z Wami uda mi się pokonać chorobę. Serdecznie pozdrawiam.

63 225 zł z 12 000 zł
526%
Izabela Piekarska, Wągrowiec

Jestem po operacji glejaka, wymagam jeszcze rehabilitacji.

Dowiedziałam się o chorobie przez przypadek. Wykryli u mnie glejaka móżdżku. Jestem już po operacji i czeka mnie rehabilitacja, ponieważ mam problemy z koordynacją ruchu i mową. Chciałabym wrócić do pełnej sprawności i aktywnego życia, dlatego środki zebrane za pośrednictwem Fundacji pragnę przeznaczyć na rehabilitację.

15 758 zł z 25 000 zł
63%
Bogumiła Szeksztełło-Kiliańska, Pasłęk

Długa rehabilitacja pozwoli mi na powrót do normalności!

Jestem Bogumiła, mam 56 lat, jestem mężatką. Mamy pięcioro dorosłych dzieci i pięcioro wnucząt. Kiedy zostaliśmy z mężem sami, zamiast cieszyć się życiem, zaczęły się choroby. W 2015 r. mąż miał zawał i operację serca. Gdy mąż poczuł się lepiej, ja pewnego majowego wieczoru wyczułam pod brodą mały guzek. Tak się zaczęło. W lipcu 2015 r. usłyszałam diagnozę - rak dna jamy ustnej, do usunięcia. Pamiętam ciągle, jak na początku lekarz powiadomił mnie o skutkach ubocznych i powikłaniach operacji, ale to do mnie nie docierało. Chciałam jak najszybciej pozbyć się choroby. 14 września 2015 r. odbyła się operacja, która trwała 11 godzin. Usunięto układ chłonny szyi, dno jamy ustnej, część trzonu i nasady języka oraz trzonu kości gnykowej po stronie prawej. Miałam założoną sondę i rurkę trachoestomijną, którą usunięto po 2 tygodniach. Z sondą wróciłam do domu. W połowie października usunięto sondę, a założono PEGA (przetoka odżywcza połączona bezpośrednio do żołądka), gdyż nie mogłam przełykać. Przez 2 miesiące byłam poddawana radioterapii. W marcu 2016 r. kontrolny rezonans - nie ma go. Pokonałam raka i żyję!!! Ale co to za życie - dusiłam się własną śliną, moja mowa to bełkot. W lutym 2018 usunięto mi PEGA, gdyż nauczyłam się jeść potrawy blendowane, półpłynne w pozycji półleżącej. Czas mijał, a ja zamiast lepiej to czułam się gorzej. Mój lekarz powiedział, że on tu już nic nie może zrobić, pomóc mi może tylko operacja rekonstrukcji z unerwieniem. Zaczęłam szukać lekarza, który podjąłby się operacji. Znalazłam, zapisałam się na wizytę i pełna nadziei pojechałam do Katowic na konsultację... I co usłyszałam? Pan Profesor podejmie się tej operacji, którą trzeba wykonać jak najszybciej, ponieważ czas działa na moją niekorzyść (zrosty, skutki radioterapii), ale operacja nie jest refundowana przez NFZ, a koszt jej to 120 tysięcy złotych. Wróciłam do domu załamana, bo skąd wziąć taką sumę? Nawet kredytu nie dostanę. Nie mam renty z ZUS, gdyż nie spełniam warunków. Dowiedziałam się, że można coś zrobić, że jest szansa, aby wrócić do normalnego życia i kontaktu z ludźmi. Niestety, nie stać mnie ani mojej rodziny na taki wydatek. Zanim udało mi się zebrać takie środki, na początku 2019 r. okazało się, że na operację już za późno. I tak by nie pomogła. Ale lekarz zalecił inną, specjalistyczną rehabilitację - i pomaga, z każdym dniem jest lepiej. Ale to też koszty, ogromne. Rehabilitacja, dojazdy do ośrodka, ale też specjalne kosmetyki i środki do pielęgnacji, nawet specjalna pasta do zębów. Dlatego ciągle proszę Państwa o wsparcie. Proszę, pomóżcie mi, abym mogła rozmawiać z mężem, usiąść z moimi dziećmi i wnukami przy stole, zjeść i napić się herbaty.

31 969 zł z 120 000 zł
26%
Tomasz Gapsa, Marki

Tomasz zbiera na dalsze leczenie i rehabilitację

Drodzy, Tomasz, mój partner i najlepszy przyjaciel ma 52 lata, dwóch synów i kota. Jego pasją jest muzyka, kino i dobra literatura. Lubi gotować, jeździć na rowerze, a zimą na nartach. 4 września 2018 r. po ataku padaczki trafił do szpitala bródnowskiego, gdzie po miesiącu oczekiwania przeszedł operację, w trakcie której udało się usunąć guza w 98%. Dwa tygodnie po operacji otrzymaliśmy wyniki histopatologiczne: glejak wielopostaciowy IV stopnia. Aktualnie czekamy na termin radio i chemioterapii. Już dziś wiemy, że standardowe leczenie w Polsce kończy się na radio i chemioterapii. Nie daje to szansy na pozbycie się GBM IV. Guz w każdej chwili może odrosnąć. Przed nami długie, wycieńczające leczenie i nierówna walka z glejakiem. Na świecie są dostępne alternatywne, komercyjne metody leczenia GBM-IV, które są niezwykle kosztowne. Każda z nich jest połączona z chemioterapią. Rozważamy zastosowanie jednej z poniższych metod i już dziś zbieramy środki pozwalające na uratowanie życia Tomka. Dodatkowe koszty to leki, dojazdy, konsultacje lekarskie. Rozważamy: 1. Protonoterapię w Monachium – koszt ok 30 tys. EURO, czas trwania ok. miesiąca; link do strony: http://www.rptc.pl/rptc-centrum.html 2. Terapię Nanotherm firmy Magforce w Berlinie - koszt wynosi 60 tys. EURO, czas trwania ok. 6 miesięcy; link do niemieckiej strony: http://www.magforce.de/home.html 3. Amerykańską metodę leczenia Optune firmy Novocure, której można się podjąć w Berlinie - koszt 20 tys. EURO za miesiąc, czas trwania terapii wynosi 6 miesięcy; link do amerykańskiej strony: https://www.optune.com/ 4. Terapię immunologiczną dostępną w IOZK w Kolonii - koszt wynosi 60 tys. EURO, czas trwania ok. 6 miesięcy; link do angielskiej strony: http://www.iozk.de/en/start/home Chcemy wykorzystać każdą szansę na zatrzymanie glejaka, także z wykorzystaniem metod i leków niedostępnych w Polsce. Dzięki Waszej pomocy będziemy mogli dalej walczyć z nowotworem i cieszyć się każdym dniem bez choroby. Dziękuję.

211 055 zł z 250 000 zł
84%
Anna Bronowicz, Łomża

Środki na badania i dojazdy na chemioterapię

Witam. Mam na imię Anna. Od półtora roku choruję na nowotwór piersi. Dotychczasowe leczenie nie było w pełni skuteczne, muszę więc rozpocząć nowy etap leczenia nierefundowanym lekiem Kadycla. Mieszkam na pięknym Podlasiu, w Łomży nad Narwią. Zanim zachorowałam, zajmowałam się leczeniem innych osób, pracując jako nefrolog na oddziale nefrologicznym ze stacją dializ. Dyżurowałam również na oddziale onkologicznym, więc problemy osób cierpiących na nowotwory nigdy nie były mi obce. Oprócz pracy w szpitalu zajmowałam się również nauczaniem studentów pielęgniarstwa i dietetyki, kontakty ze wspaniałą młodzieżą również dawały mi wiele satysfakcji. Obecnie z powodu choroby nie mogę wykonywać pracy szpitalnej ani dydaktycznej, a bardzo mi tego brakuje. W wolnym czasie zajmuję się muzyką klasyczną, grając na fortepianie i śpiewając w chórach. Miałam wielką przyjemność brać udział w koncertach dla chorych w Centrum Onkologii w Szczecinie w 2015 i 2016 roku. Wielkim wsparciem w chorobie jest dla mnie moja mama oraz moja przybrana córeczka Ewelinka, aktualnie mieszkająca w domu dziecka na Litwie, którą chciałabym adoptować, ale niestety choroba chwilowo stoi temu na przeszkodzie. Mam nadzieję, że przy Waszym wsparciu będę mogła wyzdrowieć, aby móc stworzyć wspaniały dom dla osieroconego dziecka i móc nadal pomagać ludziom bardziej chorym ode mnie. Liczę na Wasze wsparcie, bo jest ono potrzebne nie tylko mnie.

46 954 zł z 58 000 zł
80%
Zofia Kalka, Racibórz

Lekarstwa, konsultacje medyczne, badania nierefundowane przez NFZ

Gdy z początkiem 2018 roku czułam się coraz słabsza, myślałam, że to słabość, która przychodzi z wiekiem. Do tego doszły inne dolegliwości, których przyczyn ciągle szukałam. Dopiero USG przyniosło niepokojące informacje. Wtedy wszystko nabrało rozpędu. Kolejne badania, operacja, wyniki z histopatologii i diagnoza - rak złośliwy jajnika. Byłam załamana, lecz mój mąż, dzieci i wnuczki dodawały mi siły i otuchy. Pierwszą chemię zaczęłam brać 8 października 2018 roku. Dokładnie 9 lat po tym, jak moje wnuczka Wiktoria zaczęła chemioterapię. Wiktoria wygrała walkę z ostrą białaczką limfoblastyczną. Teraz ja muszę zrobić to samo. Wygrać! I być babcią swoich wnuczek! Pieniądze chcę przeznaczyć na lekarstwa niefinansowane przez państwo i na rehabilitację.

6 687 zł z 15 000 zł
44%
Małgorzata Mroczkowska, Dzierżoniów

Leczenie onkologiczne i rehabilitacja

Bardzo dziękuję za wspomaganie mojego leczenia, które dało mi nową nadzieję w walce z moją chorobą. Po dwóch zabiegach, w których wycięto mi całą tarczycę wraz z węzłami po prawej stronie, poziom markera nowotworowego niestety nie spadł. Okazało się, że dalej jest jakieś ognisko. Prywatne leczenie pozwoliło usunąć zajęty węzeł bardzo blisko tętnicy szyjnej. Po zabiegu pierwszy raz poziom kalcytoniny zaczął spadać. Na dzień dzisiejszy potrzebuję funduszy, aby kontynuować specjalistyczne leczenie onkologiczne, żeby do końca wyleczyć organizm z nowotworu.

61 045 zł z 60 000 zł
101%