Zbiórki

Katarzyna Kaizer, Łódź

Konsultacje, tłumaczenie i diagnostyka, a potem operacja

Witam, mam na imię Kasia. Jestem szczęśliwą mamą 9-letniej córeczki. W 2014 r. los sprawił mi psikusa i zamiast jechać na wakacje pojechałam do szpitala. Niestety, tam już zostałam. Zdiagnozowali u mnie GUZA OKOLICY SZYSZYNKI. W Zgierzu zostałam zoperowana przez wspaniałego lekarza. Mimo bardzo trudnej operacji (ze względu na umiejscowienie guza) wszystko poszło dobrze. Potrzebowałam trochę czasu, aby dojść do siebie. Było ciężko, ale nie poddałam się, walczyłam niemal każdego dnia. Chciałam wrócić do zdrowia i zacząć ponownie normalnie żyć życiem jak sprzed operacji. Z czasem zaczęłam bawić się z córką, chodzić z nią na spacery, plac zabaw. Przestałam widzieć podwójnie. Mogłam znów czytać. Zaczęłam spotykać się z przyjaciółmi. Wróciłam do pracy. Zaczęłam robić rzeczy, które może robić każda zdrowa osoba. I tak się czułam. Zapomniałam o chorobie. Niestety, ponowny rezonans magnetyczny z dnia 21/11/2018 r. wykazał w III-ej komorze masę resztkową guza oraz aktywne wodogłowie. 29/12/2018 r. wykonano endoskopową wentriculostomię III komory. Dzięki Bogu przebieg zabiegu był pomyślny. Lekarz udrożnił mi przepływy. Zostało usunięte wodogłowie, ale niestety obraz potwierdził miejscową wznowę guza, który z każdym kolejnym rezonansem rośnie. 19/03/2019 r. miałam wizytę lekarską u neurochirurga, który mnie operował w 2014 r. Lekarz zalecił zaczekać i od 06/2019 r. raz na rok robić rezonans magnetyczny w celu ustalenia przyrostu guza i dalszego leczenia. W przypadku pogorszenia stanu zdrowia niezwłocznie mam przyjechać do szpitala. Mamy 03/2022: guz z każdym rezonansem jest większy. Za chwilę kolejny rezonans i czekanie, niepewność... Strasznie się boję. Mam 9-letnią córkę i kochającego męża. Chcę dla nich żyć. Widzieć jak córka dorasta, idzie do szkoły, pracy. Wrócić do zdrowia. Zacząć żyć bez bólów głowy, strachu przed każdym kolejnym dniem. PROSZĘ O POMOC. POMÓŻ MI ZEBRAĆ PIENIĄDZE NA KOSZTOWNE WIZYTY LEKARSKIE, BADANIA, DIAGNOZĘ, DOJAZDY I OPERACJĘ. Niestety ponowne otwarcie głowy wiąże się z bardzo dużym ryzykiem. Samo umiejscowienie guza (III komora głowy - guz okolicy szyszynki) i zrosty powodują ryzyko powikłań. W Polsce nie zostałam zakwalifikowana na leczenie metodami mniej inwazyjnymi niż otwarcie głowy m.in. metodą protonową - w Krakowie, cybernożem - w Wieliszenie, ze względu na bliskość narządów sąsiadujących z guzem. Dlatego proszę o wsparcie finansowe w celu dalszego leczenia poza granicami naszego kraju. Dziękuję w imieniu moim, mojej córki i męża.

10 840 zł z 75 000 zł
14%
Agnieszka Helwing, Zielona Góra

Dzielna mama potrzebuje pieniędzy na drogi lek

Hej, na koniec kwietnia 2019 roku wyczułam u siebie guzek na lewej piersi. Zamarłam. Dzieci właśnie jadły kolację i były przy mnie. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. "Boże, jeszcze to". Córka powiedziała: "mamo spokojnie, pójdziesz do lekarza i będzie dobrze". I tak zaczęłam działać. Parę dni później byłam już na wizycie u onkologa. Mammografia nic nie wykazała. Usg potwierdziło - guz piersi naciekający. Biopsja gruboigłowa pokazała czarno na białym: nowotwór złośliwy, naciekający, Her dodatni. Następne miesiące spędziłam na kompletowaniu dokumentacji: tomograf, scyntygrafia kości, badanie genetyczne. Tyle dobrego, że jeszcze nie ma przerzutów do odległych narządów, poza węzłem wartowniczym. 10.07.2019 roku zostałam poddana pierwszej chemioterapii. W międzyczasie okazało się, że od września na listę refundacyjną wchodzi lek, który przy moim podtypie raka (Her +) może wydłużyć okres remisji choroby. Kiedy 2.10.2019 pojechałam na kolejną chemioterapię okazało się, że lek jest jeszcze niedostępny. Czyli mogę dostać wlewy, ale wg wcześniejszego schematu leczenia (sama herceptyna, ale bez pertuzumabu - czyli nie mam szans na podwójną blokadę, a tym samym na lepsze leczenie). Poprosiłam lekarz prowadzącą i po konsultacji z Panią Ordynator wyrażono zgodę, aby poddano mnie jeszcze jednej, piątej chemii "czerwonej". Tym samym uzyskałam szansę, że już następnym razem, jak przyjadę na kolejną chemioterapię, wówczas otrzymam nowy lek. Tak też stało się. Obecnie jestem po 5 wlewach chemii "czerwonej" oraz 5 wlewach "białej" (docetaxel, herceptyna +Perjeta). Aktualnie czekam na wyniki usg piersi, a tym samym na zabieg usunięcia zmiany w piersi. Po operacji czeka mnie jeszcze radioterapia oraz przyjmowanie leków. Herceptyna jest refundowana i po zabiegu będę przyjmować przez jeszcze 14 cykli. Niestety drugi lek - Perjeta (który stanowiłby podwójną blokadę, a tym samym wydłużał okres remisji choroby) niestety nie należy się. Na dzień dzisiejszy jedną fiolka 14 ml to koszt 12700,8 zł. A potrzebowałabym takich wlewów 14, jako część pełnego schematu leczenia. Niestety nie stać mnie na miesięczny wydatek kwoty rzędu 13 tys. (a potrzebuję kilkunastu takich podań, co tworzy horrendalną sumę). Jestem silną osobą. Nauczyło mnie tego życie. Chciałabym walczyć. Mam dopiero 42 lata. Mam dla kogo żyć. Mam kochającą rodzinę. Dzieciaczki. Córka Hania ma 12 lat, Adaś 8 lat. Jeszcze są za mali, aby poradzić sobie sami. Chciałabym przeprowadzić ich chociaż przez część życia. Nauczyć większej odpowiedzialność, aby na przyszłość potrafili poradzić sobie bez mamy. Poświęciłam rodzinie całe życie. Niestety mąż przez lata powoli oddalał się od nas. Na początku zeszłego roku wyprowadził się. Wrócił, kiedy dowiedział się o mojej chorobie. Jednak kolejne miesiące pokazały, że my już od dawien dawna nie mamy nic wspólnego ze sobą. Nie poradził sobie z moją chorobą. Nie potrafił zrozumieć, jak leczenie jest wykańczające. Jak chemioterapia daje popalić. Że są dni, kiedy człowiek nie jest w stanie wstać z łóżka. A ja mimo to wstaję. Szykuję dzieci do szkoły, dowożę na przystanek. Robię zakupy, obiady. Pomagam w lekcjach i ogarniam wiele innych rzeczy. I tak chcę. Chcę żyć. Chcę pomagać, chcę być mamą.

113 537 zł z 178 000 zł
63%
Anna Łukowczyk, Rybnik

Udało się - otrzymuję leczenie celowane!

Moi Drodzy, proszę nie przekazujcie darowizn. Udało mi się uzyskać leczenie celowane! Bardzo Wam wszystkim dziękuję za otrzymaną pomoc i wsparcie. Wierzę, że dobro, które mi okazaliście, powróci do Was. ------------------------------------------------------------------ Mam na imię Anna. W marcu 2020 r. usłyszałam diagnozę, której nikt z nas nie chce usłyszeć – nowotwór. A dokładnie nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Po początkowym niedowierzaniu i załamaniu przystąpiłam do działania. Nie dam się – będę walczyć. Przecież mam dla kogo żyć. Mój syn ma 14 lat. Bardzo chcę zobaczyć, jak dorasta, jak sobie radzi, zakłada rodzinę. I mam jeszcze tyle planów na życie, tyle rzeczy chcę jeszcze spróbować, zobaczyć... Szybko rozpoczęłam leczenie – plan: chemioterapia przedoperacyjna i operacja, a potem wizyty kontrolne. Myślałam: nie jest źle, za chwilę będzie po wszystkim i będę tylko sprawdzać, czy wszystko jest w porządku. Życie miało jednak inny plan. Podczas chemii pojawiły się liczne powikłania, w tym zakrzepica i zatorowość płucna. Musiałam przerwać leczenie i uporać się z nimi. Dopiero w listopadzie mogłam powrócić do leczenia raka. Rozpoczęłam nową chemię - karboplatyną. Na ocenę leczenia muszę jeszcze poczekać, ale dotychczasowe badania pokazują, że reaguję na lek i jest szansa, abym był zdrowa. Aby tak się jednak stało, po zakończeniu chemioterapii mam rozpocząć przyjmowanie leku podtrzymującego - Lynparzy (Olaparibu). Dzięki niemu mogę uniknąć wznowy i żyć. Lek ten powinnam przyjmować już stale. Niestety koszt zakupu jednego opakowania leku to ok. 23 tys. zł. W Polsce lek jest refundowany wyłącznie pacjentkom z zaawansowanym rakiem jajnika, rakiem jajowodu lub rakiem otrzewnej, z mutacją BRCA, u których uzyskano odpowiedź na chemioterapię opartą na związkach platyny. Pacjentki takie jak ja – z rakiem piersi, pomimo tego, że mają wskazania do zastosowania tego leku i spełniają pozostałe wymagania, nie są objęte refundacją. Mam nadzieję, że sytuacja się zmieni i lek zostanie wpisany na listę leków refundowanych bez ograniczeń. Jednak dopóki tak się nie stanie, to my, chorzy musimy sfinansować cały koszt zakupu. Koszty planowanego leczenia Lynparzą (Olaparibem) przekraczają finansowe możliwości naszej rodziny, dlatego proszę Was o pomoc. Dzięki Wam mam szansę zakupić lek, który może uchronić mnie przed nawrotem choroby. Bardzo dziękuję za każdą pomoc, za każdy gest!

35 005 zł z 100 000 zł
35%
Monika Banaśkiewicz, Marki

Potrzebuję czasu, żeby pokazać dzieciom świat!

Mam na imię Monika. Jestem mamą bliźniąt, Kai i Kamila. Dzieci mają 12 lat. Jeszcze do „wczoraj” cieszyłam się życiem i miałam głowę pełną marzeń i planów. W lutym 2018 zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi. Marzenia się skończyły, pozostało tylko jedno - dostać od losu chociaż kilka lat, aby móc uczestniczyć w najważniejszych chwilach życia swoich dzieci. Mam nadzieję, że uda mi się doczekać czasu, kiedy będą samodzielne i niezależne, będę wtedy spokojna o ich przyszłość. Czeka mnie trudne i długie leczenie, co wiąże się z dużymi wydatkami. Zebrane pieniądze przeznaczę na zagraniczne konsultacje, leki, diagnostykę i rehabilitację. Dlatego zwracam się do wszystkich Państwa z prośbą o pomoc w zebraniu środków na moje leczenie.

54 137 zł z 120 000 zł
45%
Joanna Torój, Węgrzce wielkie

Zbiórka na lek

Drodzy Przyjaciele, zwracam się do Was z apelem o wsparcie w mojej walce z rakiem piersi. O chorobie dowiedziałam się w marcu 2023 r. Od tego czasu, dzięki nieocenionej pomocy lekarzy chirurgów, onkologów, radiologów, a także wsparciu przyjaciół i rodziny, przeszłam przez wiele trudnych etapów leczenia, w tym dwie operacje, chemio- i radioterapię. Niestety, doszłam do momentu, w którym dla dalszego dobrego rokowania wskazane jest przyjmowanie leku abemacyklib, który nie jest objęty refundacją. Koszt leczenia jest wysoki, a lek muszę przyjmować przez dwa lata. Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe, które pozwoli mi kontynuować to niezwykle ważne leczenie. Każda złotówka, każde udostępnienie tej zbiórki ma ogromne znaczenie w mojej walce o zdrowie. Będę Wam niezwykle wdzięczna za wsparcie. Dziękuję!

53 117 zł z 120 000 zł
44%
Alicja Żuk, Gołdap

Powrót do marzeń

Witam, jestem Alicja, mam 43 lata, jestem żoną i matką trójki dzieci. Całe swoje życie poświęciłam wychowywaniu dzieci oraz rękodzielnictwie. Jednym z moich marzeń było zostać żołnierzem zawodowym, dać coś od siebie dla Ojczyzny. Kiedy już osiągnęłam kolejny krok i zostałam żołnierzem, wykonałam badania kontrolne. Niestety wykryto u mnie raka piersi potrójnie ujemnego. Zaczęła się walka z nowotworem. Obecnie jestem w trakcje chemioterapii przedoperacyjnej, przyjęłam już 9 cykli chemii z 18 planowych. Następnie czeka mnie mastekotomnia piersi, radioterapia oraz fizjoterapia. Chemioterapię przyjmuję raz w tygodniu, pokonując ok. 200 km w jedną stronę. Proszę o wsparcie finansowe na dojazdy, leki oraz produkty wspomagające organizm w walce z chorobą. Jestem optymistką witającą dzień z uśmiechem i wierzę, że uda mi się powrócić do normalnego życia oraz spełniania marzeń!

2 751 zł z 70 000 zł
3%
Krystyna Rolka, Białystok

Nierefundowane leczenie preparatem lorlatynib

Kochani! Zastanawiałam się: "Co mnie cieszy?" Wszystko... Piękny zachód słońca, powiew ciepłego wiatru, szum liści na drzewie, szum morza, po prostu życie... Choroba zmienia niemal wszystko. W 2013 roku zdiagnozowano u mnie raka jasnokomórkowego nerki podkowiastej, w roku 2016 raka gruczołowo-śluzowego płuca prawego. Znam trud zmagań leczenia onkologicznego, każdy jego etap: zabieg operacyjny, oczekiwanie na wyniki badań, chemioterapia, radioterapia, zmagania z powikłaniami. W 2018 roku szczegółowe badania wykazały rearanżację genu ALK, umożliwiło to rozpoczęcie terapii kryzotynibem (Xalkori), a w późniejszym etapie alektynibem (Alecensa). Niestety lek Alecensa wykazał podczas terapii silne działanie hepatotoksyczne uszkadzające wątrobę, następowały przerwy w terapii, stopniowe redukcje dawki terapeutycznej leku, aż do konieczności zaprzestania terapii. Niestety badania wskazują na dalszy rozwój procesu nowotworowego. Zaproponowaną metodą leczenia, skuteczną w przypadku stwierdzenia takiego genu jak u mnie, jest terapia lorlatynibem, który aktualnie w Polsce jest lekiem nierefundowanym. Wiem, że stanęłam przed murem, dla większości pacjentów nie do pokonania. Koszt 1 opakowania leku, który starcza na miesiąc terapii, został oszacowany na kwotę 24110 zł, ale pragnę wierzyć, że przy Państwa pomocy niemożliwe może stać się możliwym. Ktoś kiedyś pięknie powiedział: „Wszyscy mamy w życiu bardzo złe dni, ale jedno jest pewne: nie ma takich chmur, przez które nie umiałoby przebić się słońce. Trudne momenty w życiu są jak mgła, ale pamiętajmy, mgła zawsze opadnie, a słońce rozświetli drogę życia dodając nadziei na lepsze jutro”. Dlatego proszę o pomoc w walce z chorobą.

3 741 zł z 72 330 zł
5%
Karolina Kornaś, Szczytniki

Każdy dzień jest… DAREM!

Cześć, mam na imię Karolina, w 2021 r. mając 38 lat, podczas karmienia piersią mojego małego synusia wyczułam zmianę w piersi, która okazała się nowotworem złośliwym piersi, tzw. potrójnie ujemnym, z przerzutem do węzłów chłonnych pachowych. Jest to agresywny rodzaj nowotworu piersi, na który w Polsce nie ma celowanego leczenia (jak w przypadku innych typów raka piersi). Pozostaje więc chemioterapia, leczenie operacyjne, radioterapia i pozostawienie dalszego losu w rękach Boga! W Stanach Zjednoczonych do leczenia raka piersi trójujemnego dopuszczono równolegle z chemioterapią leczenie biologiczne – immunoterapię lekiem pembrolizumab. Z pomocą moich najbliższych i instytucji finansowych już udało mi się pokryć koszty leczenia tym nierefundowanym w Polsce lekiem w wysokości 200 tys. zł. Pół roku po zakończeniu leczenia, w wyniku powikłań po operacji rekonstrukcji piersi, krwiaka i reoperacji oraz zastosowanej radioterapii konieczne było usunięcie implantu. Kolejna operacja spotęgowała obrzęk limfatyczny po usunięciu węzłów chłonnych. Szansą na powrót do normalnego życia jest dla mnie odroczona rekonstrukcja piersi metodą DIEP wraz przeniesieniem węzłów, jednak z uwagi na znaczny koszt, NFZ niewiele takich operacji finansuje, a czas oczekiwania obecnie wynosi ok. 6 lat! Przy rekonstrukcji zaangażowanych jest 12 lekarzy, a czas jej wykonania sięga nawet 12 godzin. Koszt takiej operacji wynosi ok. 75 tys. zł. Tym razem, mając jeszcze poprzednie zobowiązania, nie jestem w stanie udźwignąć takich kosztów prywatnie. Jeśli możesz pomóc mi zebrać środki na kontunuowanie leczenia, to ja, moja rodzina i przyjaciele, będziemy Ci bardzo wdzięczni! Pomożesz mi przetrwać ten ciężki czas!

5 118 zł z 75 000 zł
6%
Ewa Gryska, Krasiejow

Dziękuję za wszystkie wpłaty. Obecnie zawieszam zbiórkę.

Drodzy, 8 stycznia 2018 r. padła diagnoza "rak piersi"! Nie zapomnę tych słów do końca życia. Niechciany jegomość, który pojawił się w moim życiu, zawładnął nie tylko mną, ale całą moją rodziną. Zmienił mnie w kogoś, kim nie chcę być! Płacz, żal, strach to była codzienność, pytanie "dlaczego właśnie ja?". Przecież mam cudownego męża, 2 wspaniałych dzieciaków, które potrzebują mamy. Chcę widzieć, jak rosną, jak się uśmiechają, jak zakładają swoje rodziny, chcę być dla nich podporą w trudnych momentach. Dlatego nie mogę się poddać! Przeszłam już część cykli chemii, które mocno mnie osłabiły. W trakcie leczenia poinformowano mnie, iż jest bardzo skuteczny lek, który jest już stosowany w wielu krajach (np. Niemcy, USA, Holandia) - pertuzumab. Niestety w Polsce ten lek nie jest jeszcze refundowany, a w moim przypadku należy go podać przed operacją. Liczę, że dzięki Wam i Waszej pomocy mi się to uda. Wiem, że przede mną długa droga, ale zniosę wszystko, by wygrać! Chcę by moje - nasze życie wróciło do dawnych ram, choć wiemy, że strach o jutro już zawsze będzie z nami. Proszę o pomoc, choć nie jest mi łatwo się o nią zwracać! Proszę o lek, który pozwoli mi żyć i da mi szansę na pozostanie mamą dla Ani i Igora! Chciałabym się starzeć w miarę, jak one będą rosły. Chcę wierzyć i chcę mieć nadzieję, chcę być częścią mojej rodziny i chcę odzyskać życie, które zabrała mi choroba. Dziękuję!

66 602 zł z 140 000 zł
47%
Kamila Kobylińska, PRZASNYSZ

Moje leczenie wciąż trwa.

Witam, mam na imię Kamila, mam 25 lat. Od 2014 roku choruję na chłoniaka anaplastycznego - bardzo rzadki nowotwór układu chłonnego. Pomimo choroby w zeszłym roku ukończyłam studia prawnicze, ale nie jestem w stanie podjąć pracy. Przeszłam już trzy linie leczenia oraz autotransplantację szpiku kostnego. Nie ma już dla mnie możliwych do zastosowania skutecznych terapii oferowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Aby wyzdrowieć, potrzebny jest mi nierefundowany, bardzo drogi lek, na finansowanie którego NFZ/MZ nie wyraziło zgody. Miesięczny koszt leczenia to około 30 tysięcy zł. Leczenie potrwa co najmniej kilkanaście miesięcy. Za Waszą pomoc i wsparcie z góry bardzo dziękuję. Kamila

76 146 zł z 150 000 zł
50%
jolanta kubikowska, Zaborów

Wsparcie w leczeniu onkologicznym

Moje plany marzenia i pasje legły w gruzach, kiedy dowiedziałam się że jestem śmiertelnie chora na nowotwór złośliwy piersi. Jestem zrozpaczona, nie mam siły, ale muszę walczyć o swoje zdrowie dla mojej córki... Koszty codziennych wydatków związanych z leczeniem przekraczają moje dochody, dlatego bardzo proszę o wsparcie nie tylko finansowe, ale też duchowe. Serdecznie dziękuję.

180 zł z 75 000 zł
0%
Aleksandra Lazar, Rydułtowy

Leczenie białaczki oraz związanych z nią skutków ubocznych

Choruję na przewlekłą białaczkę limfatyczną 4 stopnia, która transformowała do złośliwego rozlanego chłoniaka. Jestem po 10 cyklach chemii dożylnej, która nie dała efektu remisji. Nastąpił progres choroby. Choruję również poważnie na jelita, stąd inne leczenie jest wysoce ryzykowne. Od kilku lat walczę o refundację dla mnie i innych pacjentów leku ibrutinib (koszt leczenia 24 tys. miesięcznie), niestety bez skutku, mimo zaangażowania się w tą sprawę mediów i posłów. W tym czasie ja czekałam, a mój stan się pogarszał. Jest to lek najnowszej generacji: chemioterapia doustna, dająca ogromne szanse takim pacjentom jak ja. Jakiś temu udało mi się uzyskać lek w ramach tzw. RDTLu czyli ratunkowego dostępu do technologii lekowej. Nie wiem na jak długo, ponieważ co 3 miesiące trzeba składać wniosek o kolejną zgodę. Mam nadzieję, że wreszcie sprawa z refundacją zostanie rozwiązana pozytywnie dla takich pacjentów jak ja. Rok temu w wyniku białaczki doszło do niedokrwienia prawego oka, a co za tym idzie utraty wzroku w tym oku. Przeszłam 3 poważne operacje i długotrwałe leczenie, żeby odzyskać choć część wzroku, niestety na ten moment nieskutecznie, mimo podjętego również prywatnego leczenia w uznanych klinikach i u znakomitych lekarzy. Po leczeniu chemioterapią dożylną doszło u mnie do częściowych niedowładów i nadmiernej spastyczności obu rąk, zwłaszcza prawej, często również mam problemy z nogami i swobodnym chodzeniem. Dodatkowo mam problem z upośledzonym przepływem krwi w naczyniach krwionośnych. W związku z tym przez cały czas korzystam z rehabilitacji, żeby choć częściowo ułatwić sobie życie codzienne. Jestem pod stałą opieką neurologa, chirurga naczyniowego i rehabilitanta. Dodatkowo, w wyniku tych wszystkich trudności, ze względu na stany depresyjne i lękowe, jestem zmuszona korzystać też z pomocy psychiatry i psychoonkologa. To wszystko, co opisałam, generuje dodatkowe koszty, którym nie jestem w stanie samodzielnie podołać. Jeśli możecie mi Państwo w jakikolwiek sposób pomóc to proszę o to. Aleksandra Lazar

225 149 zł z 300 000 zł
75%